6 lis 2017

Podsumowanie września i października

Pora na szczere wyznanie. Wpadłem w czytelniczą depresję. Czytanie przestało dawać mi satysfakcję, a momentami wręcz jest uciążliwe, szczególnie gdy do czynienia mam z książką, która mi się nie podoba, a którą i tak muszę doczytać do końca i zrecenzować (to oczywiście w przypadku współprac z wydawnictwami). Do tego zarówno wrzesień jak i październik były ciężkie i pełne pracy z czego się cieszę, bo udało mi się znaleźć pracę w zawodzie. Jednocześnie studiuję, zacząłem pierwszy rok magisterki. Oczywiście miło jest poczytać sobie w drodze do, albo z Łodzi, ale czasami mam tak, że kiedy staję przed wyborem sięgnąć po książkę, a zrobienia czegokolwiek innego, to wybór wydaje się wówczas oczywisty, szczególnie gdy jestem zmęczony po pracy. Kolejnym powodem tego stanu może być fakt, że trafiałem ostatnio praktycznie na same nijakie książki. Nawet jeżeli o jakiejś pozycji mogłem mówić w kontekście pozytywnym, to i tak mówiąc najprościej: dupy mi nie urwała. Czy jest mi z tym źle? Niezbyt. Kiedy ma się co robić, to liczba przeczytanych stron czy pozycji w danym miesiącu przestaje mieć większe znaczenie. Mam nadzieję, że w listopadzie uda mi się jakoś podciągnąć, ale nie zamierzam robić niczego na siłę. Może potrzeba jakiś zmian? Jakieś rady?

Przeczytane we wrześniu i październiku:

1. "Przebudzenie" Stephen King
Ocena: 5/10; Recenzja

2. "Biblioteka dusz" Ransom Riggs
Ocena: 6/10; Recenzja

3. "Wilcza godzina" Andrius Tapinas
Ocena: 6/10; Recenzja

4. "Lśnienie księżyca" Edith Wharton
Ocena: 9/10; Recenzja

Powyższe cztery tytuły w skrócie- "Przebudzenie" jak na możliwości Kinga wypadło słabo i nijako. "Biblioteka dusz" z całej trylogii Riggsa jest najgorsza. "Wilcza godzina" mimo potencjału bardzo mnie wymęczyła. Żadnej książki w tym roku nie czytałem tak długo jak tej. "Lśnienie księżyca" to jedyna pozytywna lektura, która pozwoliła mi w ciągu minionych dwóch miesięcy spędzić miło kilka chwil.
Pod względem filmowym również klapa. Praktycznie nie było czasu by wybrać się spokojnie do kina, czego teraz trochę żałuję, bo przed nosem przeszło mi kilka bardzo obiecujących tytułów, na które polowałem od dłuższego czasu. Mowa oczywiście o "Blade Runner 2049", "Twój Vincent" czy chociażby "Kingsman: Złoty krąg". Jako, że listopad mam nieco luźniejszy w porównaniu do dwóch poprzednich miesięcy, to zamierzam kilka razy odwiedzić kino, a może nawet zafundować sobie kartę unlimited do Cinema City, szczególnie że repertuar pobliskiego kina studyjnego ostatnio ssie.

Filmowe niedziele:
#59 To; Recenzja
#60 Na pokuszenie; Recenzja 

Dodatkowo pojawiły się wpisy:
Wśród seriali: Strike; Recenzja
Wśród seriali: Midnight, Texas; Recenzja

Kolejne podsumowanie już pod koniec grudnia. Oby było bardziej obfite w materiały niż to.

6 komentarzy:

  1. A jak z tym Stranger Things? Zacząłeś oglądać? :D To Cię wyciągnie z dołka i wciągnie w swój świat ^^
    Co do czytania też czasami tak mam, ale teraz akurat czuję że jestem na etapie wyjścia z dołka akurat ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacząłem. 2 odcinki póki co za mną i jeszcze nie do końca wciągnąłem się w ten klimat, ale ja tak mam, że zwykle w połowie sezonu coś zaczyna mi się naprawdę podobać. Aczkolwiek zapowiada się naprawdę dobrze :D

      Usuń
  2. Obecnie mam podobną sytuację z czytaniem, ale to akurat sprawka ogromu materiału na studiach. Mimo tego natłoku mam nadzieję, że uda mi się w listopadzie przeczytać jakieś "swoje" książki.
    Jeśli chodzi o filmy, polecam "Twój Vincent". Dawno żaden film nie wywarł na mnie tak piorunującego wrażenia.
    Świetny blog, bardzo przyjemnie się go czyta. Będę wpadać częściej!
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lśnienie Księżyca mnie bardzo kusi :) Zwłaszcza po Twojej recenzji...

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję pracy w zawodzie :) Ja sama miałam czytelniczy kryzys w październiku, z którego wyciągnęła mnie książka ukochanego autora - Pratchetta. Generalnie jak to mnie dopada, to mówię sobie nic na siłę i włączam seriale albo gry :) Kartę unlimited sama rozważałam, ale ostatecznie doszłam do wniosku że za mało jest filmów, na które chce iść do kina, by miało mi się to opłacać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są takie miesiące, że rzeczywiście filmów które chce się obejrzeć jest mało, ale ta karta to dobry powód by czasami wybrać się spontanicznie na film na który normalnie by się nie poszło :P np. jakiś niskobudżetowy odmużdżający horror :D

      Usuń