28 sie 2015

Starcie Królów- George R. R. Martin

Tytuł: Stracie Królów
Autor: George R. R. Martin
Ilość Stron: 1022
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Cena: 49 zł

Dokładnie rok temu sięgnąłem po "Grę o Tron" pióra George'a R. R. Martina. Chociaż poprzez serial poznałem losy poszczególnych bohaterów, wybiegające o kilka tomów do przodu, nie umniejszyło to w żadnym stopniu przyjemności płynącej z tej lektury. Minął kolejny rok, a ja w oczekiwaniu na szósty sezon serialu, postanowiłem zabrać się za "Stracie Królów", czyli drugi tom sagi "Pieśni Lodu i Ognia". Już po kilku przeczytanych rozdziałach w mojej głowie pojawiło się pytanie: dlaczego nie sięgnąłem po tę książkę wcześniej?

Po śmierci króla Roberta Baratheona w siedmiu królestwach zapanował chaos. Na Żelaznym Tronie zasiada teraz nastoletni syn Roberta, Joffrey, jednak do korony pretendują również dwaj bracia zmarłego króla, Stannis oraz Renly, na północy natomiast królem okrzyknięty zostaje najstarszy syn zmarłego Nedda Starka, Robb.  Żaden z pretendentów do korony, nie ma zamiaru oddawać władzy w ręce drugiego. Wojna staje się nieunikniona, a Tyrion Lannister tymczasowo piastujący posadę królewskiego namiestnika, staje przed wyzwaniem obrony Królewskiej Przystani, na którą maszerują wrogowie. Podczas, kiedy Siedem Królestw tonie w ogniu walk i uknutych intryg, po Wolnych Miastach podróżuje wraz ze swoim khalasarem Daenerys, ostatnia z rodu Targaryenów, prezentując światu smoki, które z każdym dniem rosną w siłę i kiedyś pozwolą jej odzyskać władzę i Żelazny Tron.

"Starcie Królów" jest książką, która wciąga już od pierwszych rozdziałów. Rozpisana na ponad tysiąc stron powieść ukazuje wydarzenia z perspektywy wielu bohaterów, dzięki czemu mamy możliwość obserwowania nastrojów panujących w różnych częściach wykreowanego przez Martina świata. Warto tutaj również wspomnieć o szczegółowości z jaką autor opisuje lokacje oraz postacie. Wszystkie charaktery wydają się być jak najbardziej realne i idealnie dopasowane do poszczególnych bohaterów. Druga już odsłona sagi "Pieśni Lodu i Ognia" przynosi nam także całkiem nowe postacie, których losy przeplatają się z losami tych dobrze nam znanych z poprzedniej części. Czytając, odnosiłem wrażenie, że opisane wydarzenia bazują na faktach, tych znanych ze starożytności, czy średniowiecza, na ziemię jednak sprowadzały mnie wątki fantasy dotyczące smoków czy magii. Nie zabrakło tu zarówno ciekawych dialogów, brutalnej walki o władzę, czy namiętnych scen seksu.  W "Starciu Królów" nie ma miejsca na nudę, bowiem akcja szybko nabiera rozpędu, a każdy kolejny rozdział przynosi nam innego narratora, co daje nam pewność, że zawsze znajdzie się ktoś, komu będziemy kibicować. Mimo tego, że widziałem wcześniej serial, książka ta w żaden sposób mnie nie zawiodła.  Jest to godny następca "Gry o Tron", równie dobry o ile nie lepszy. Ciężko mi znaleźć jakąkolwiek wadę, która wyróżniałaby "Starcie Królów", ponieważ jest to powieść idealnie skonstruowana, przynosząca wiele zwrotów akcji i nieoczekiwanych rozwiązań. Nie przeszkadzają tu nawet opinie, jakoby Martin pisząc całą serię, wzorował się na innych, podobnych swojej, książkach.

Jeżeli jeszcze zastanawiacie się, czy sięgnąć po twórczość George'a R. R. Martina, macie moją rekomendację, że będzie to dobry wybór. "Pieśń Lodu i Ognia" to seria będąca pewniakiem, który na długie godziny zabierze was do fantastycznego, ale przy tym niezwykle niebezpiecznego świata, w którym nieustannie trwa walka o tron, a kandydatów do jego objęcia ciągle przybywa. "Starcie Królów" samo w sobie jest, jak już wspominałem, godnym następcą "Gry o Tron". Po tak wspaniałych wrażeniach, zapewne czym prędzej sięgnę po kolejne tomy. Oby i one mnie nie zawiodły.

Ocena książki: 10/10

Plusy:
-bohaterowie z krwi i kości
-niezwykłe lokacje
-nieoczekiwane zwroty akcji
-MARTIN <3

Minusy:
-brak


21 sie 2015

#Liebster Blog Award

Witajcie! Jako, że sierpień okazał się miesiącem tagów, mam dla was dzisiaj Liebster Blog Award do którego zostałem nominowany przez Martę z bloga martamrowiec.pl. Jest to prawdopodobnie ostatni tag w tym miesiącu, kolejne planuję na pierwszą połowę września. No to co... zaczynamy!

Jaka jest Twoja ulubiona książka polskiego autora?
Przyznam szczerze, że nie nadszedł jeszcze moment, w którym skupiłbym się na polskich autorach i znał ich twórczość na tyle dobrze, by móc napisać, która książka jest moją ulubioną. Niemniej jednak jeżeli mam już coś wybrać, to "Tango" Mrożka ze wszystkich przeczytanych książek polskich pisarzy najbardziej zapadło mi w pamięć.

Czy czytasz jakieś magazyny książkowe? Jeżeli tak to jakie i czego w nich głównie szukasz?
Nie czytam i na ten moment nie czuję takiej potrzeby. Podobne informacje i artykuły zamieszczane w magazynach mam dostępne w internecie i to mi w zupełności wystarczy.

Co najbardziej podoba Ci się w czytaniu książek i czy od zawsze lubiłeś/łaś czytać?
W czytaniu książek najbardziej podoba mi się możliwość oderwania od spraw przyziemnych i przeniesienie do miejsc i światów, które nie istnieją lub których nie będę miał okazji nigdy zobaczyć. Jako dziecko lubiłem czytać, aczkolwiek tylko te książki, które sam świadomie wybrałem. Moja niechęć do lektur szkolnych utrzymała się przez całą moją edukację.

Jaka jest Twoja ulubiona pora i pozycja do czytania?
Najlepiej czyta mi się popołudniami, przy świetle słonecznym, na siedząco :)

Wymień trzy książki, które najbardziej zapadły Ci w pamięć. Dlaczego akurat te?
Cała seria "Harry Potter", "Park Jurajski" i "Władca Pierścieni". Te książki w największej mierze składają się na moje dzieciństwo, dlatego też zajmują specjalne miejsce w moim sercu. Zaszczepiły one we mnie miłość do magii i dinozaurów, która trwa po dzień dzisiejszy.

Jaka była/byłaby pierwsza książka, którą czytałeś/czytałbyś swojemu dziecku? 
Najpewniej sięgnąłbym po zbiór baśni Braci Grimm jako, że jest to klasyka sama w sobie i wychodzę  z założenia, że każde dziecko powinno ją poznać.

Którą książkę chcesz mieć koniecznie w swoich zbiorach?
Łatwiej byłoby chyba zapytać, której koniecznie mieć nie chcę. Na komputerze mam zapisaną listę ponad stu książek, które koniecznie chciałbym przeczytać (przeczytać= także posiadać). Nie brak tam klasyki, książek autorstwa Kinga, Rice i wielu, wielu innych. Być może niebawem wrzucę tę listę na bloga ;)

Książka idealna na jesienną chandrę?
"Poradnik Pozytywnego Myślenia" autorstwa Matthewa Quicka. Jest to lekka, przyjemna i jakże pozytywna lektura, pełna prostych prawd na temat życia. Książka ta, na jesienną chandrę wydaje się być idealna.

Co najbardziej lubisz i czego nie znosisz w prowadzeniu bloga?
Najbardziej uwielbiam swobodę wyrażania własnej opinii. Mogę pisać o tym na co mam ochotę i nikt w tym zakresie nie ma nade mną kontroli. Jeżeli jakaś książka nie przypadnie mi do gustu nie muszę tego ukrywać ponieważ blog jest moim królestwem. Najbardziej w blogowaniu uciążliwa jest  dla mnie zależność od internetu. W razie większej kilkudniowej awarii jako bloger mam związane ręce i całe moje plany szlag trafia.

Okładka książki, która urzekła Cię od pierwszego wejrzenia?
Dużo było takich okładek. Ostatnio szczególnie urzekła mnie oprawa graficzna "Marsjanina" pióra Andy'ego Weira. Świetny dobór kolorów połączony z prostotą. Chociaż książki tej jeszcze nie czytałem, okładka wydaje się idealnie oddawać tematykę w jakiej umieszczona jest ta powieść.

Czytasz poradniki? Tak? Nie? Dlaczego?
Nie przepadam za nimi i nie czytam. Przynajmniej na ten moment nie posiadam takiej potrzeby, co jest chyba dobrym znakiem tego, że ogólnie w życiu radzę sobie całkiem nieźle. Jedynym odstępstwem od tego był poradnik Tomasza Tomczyka pt. "Blog". Wychodzę z założenia, że poradnik w niczym nie pomoże, jeżeli człowiek nie będzie posiadał w sobie chęci na zmiany. To ona jest najważniejsza, a nie rady od "szczęśliwego i spełnionego autora poradnika".

Do tego tagu nominuję Ewelinę w dowolnie.pl, kolejna nominacja powinna Cię zmotywować do napisania jakiegoś postu ;)


15 sie 2015

World War Z- Max Brooks


Tytuł: World War Z
Autor: Max Brooks
Ilość stron: 544
Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Witajcie moi drodzy. Dzisiaj trochę o książce po którą sięgnąłem przypadkiem w momencie, kiedy zabrakło mi jakiejkolwiek innej lektury pod ręką. Szybka podróż do sklepu, równie szybki wybór, a potem... droga przez mękę? No nie do końca. "World War Z" autorstwa Maxa Brooksa nie jest książką złą. Wręcz przeciwnie. Po prostu w trakcie jej czytania dowiedziałem się o sobie jednej rzeczy. Nie lubię zombie i jeżeli ich temat ujęty zostaje w stereotypowy sposób, tym ciężej mnie zachwycić. Tak stało się właśnie w tym przypadku.

Świat pogrążył się w apokalipsie. Zombie okazały się być nie tylko wymyślonymi przez ludzi potworami, a prawdziwą plagą, która wdarła się na każdy kontynent dziesiątkując naszą populację i zmieniając zwykłych dotąd obywateli w martwe bestie, pragnące jedynie świeżego mięsa, koniecznie ludzkiego. Każdy kraj na świecie staje przed ogromnym wyzwaniem, bowiem przeciwnik z którym muszą walczyć jest czymś zupełnie obcym i dotąd nieznanym. Rozpoczyna się wojna pomiędzy żywymi, a martwymi.


"World War Z" był moim pierwszym starciem z literaturą przedstawiającą zombie bezpośrednio takimi, jakie znamy z wszystkich filmów i opowieści, czyli krwiożerczymi potworami, wyzbytymi wszelkich ludzkich uczuć. Jej czytanie jednak nie okazało się tak wielką przyjemnością na jaką wcześniej liczyłem. Mając ponad pięćset stron powieść chwilami się po prostu dłużyła, szczególnie podczas opisów stricte poświęconych wojsku i ich uzbrojeniu. Wiem, że w tego typu powieści były one niezbędne, jednak wypadały gorzej na tle pozostałych, ponieważ na książkę składa się wiele historii pochodzących z kilku kontynentów, opowiadanych z perspektyw różnych ludzi. Brak tu jednego głównego bohatera, za to otrzymujemy szeroki wachlarz postaci reprezentujących najróżniejsze dziedziny i grupy społeczne, zaczynając od żołnierzy, polityków, poprzez zwykłych obywateli, a kończąc na reżyserach filmowych, czy gwiazdach telewizji. Kiedy jeden rozdział się kończy, a zaczyna następny, wprowadzeni zostajemy w kolejną historię ujętą z całkiem innej perspektywy. W powieści Brooksa udało mi się  oczywiście natrafić na rozdziały mrożące krew w żyłach, ukazujące wolę przetrwania, zmuszającą ludzi do najbardziej niewyobrażalnych zachowań, takich jak kanibalizm, czy zabijanie własnych przyjaciół w celu uchronienia ich przed wirusem mającym zmienić ich w zombie.. Wojna jaka ogarnęła świat jest o tyle ciekawa, że przeciwnik z jakim trzeba się zmierzyć jest czymś kompletnie nowym dotąd nieznanym, jednak minus dla autora za skupienie się głównie na Ameryce i Azji. Może i relacje z ataków żywych trupów pochodzą z całego świata, nie mamy jednak co marzyć na rozdział poświęcony Polsce. Ogólnie odniosłem wrażenie, że Europa została na niekorzyść dla całości pominięta. Relacje ze starego kontynentu są zdawkowe i nie ma ich zbyt wiele. Dla tych którzy liczą na wytłumaczenie, jak zombie pojawiły się na naszej planecie i kto za to opowiada mam złe wieści, bowiem "World War Z" nie przyniesie ostatecznej odpowiedzi na to pytanie. Zombie z jakimi mamy tu do czynienia, są niczym innym jak stereotypowymi potworami, a to nie do końca mnie zadowala.

Jeżeli szczególnie interesuje was temat zombie, ewentualnie pociągają was nietypowe apokalipsy wyniszczające nasz świat, koniecznie musicie sięgnąć po "World War Z". Jeżeli jednak nie jest to wasza działka i nie jesteście do końca przekonani, czy ta książka aby na pewno przypadnie wam do gustu, powinniście poważnie się zastanowić przed jej zakupem, bo tak jak w moim przypadku może się okazać, że będzie to lektura, która niepotrzebnie pochłonie wasz wolny czas. Jednakowoż, wyzbywając się mojej nabytej niedawno niechęci do zombie, książkę oceniam pozytywnie. Jest niezła. Nic poza tym.

Ocena książki: 6/10

Plusy:
-niektóre z relacji mrożą krew w żyłach 
-oryginalny i ciekawy obraz wojny

Minusy:
-skupienie głównej uwagi na Ameryce i Azji
-brak jednego głównego bohatera


9 sie 2015

POP STARS BOOK TAG

Cześć kochani! Witam was w ten gorący, ale i wyjątkowy dzień, jako, że po raz pierwszy na tym blogu postanowiłem wziąć udział w jakimś książkowym tagu. Nie chciałem jednak korzystać z gotowców, dlatego stworzyłem coś własnego, przy czym miałem zresztą sporo zabawy. Na pomysł ten wpadłem wczoraj słuchając piosenek m.in. Madonny i Michaela Jacksona. Oto POP STARS BOOK TAG! Mam nadzieję, że się spodoba i chętnie weźmiecie w nim udział ;)

1. Michael Jackson, czyli bohater literacki, który wypełnił Twoje dzieciństwo
Nie ma tutaj chyba najmniejszych wątpliwości, że jest nim Harry Potter, który w magicznej społeczności znany jest również jako "Chłopiec, który przeżył". Przygody Harrego i jego przyjaciół zapoczątkowały moją miłość do książek, a wykreowany przez Rowling świat magii zajął specjalne miejsce w moim sercu. Do dzisiaj chętnie sięgam po książki o Harrym Potterze i oglądam ich filmowe ekranizacje. Nie wiem, czy istnieje inna postać, z którą spędziłem tak wiele czasu i z którą dzielę tak wiele pozytywnych wspomnień :)

2. Katy Perry, czyli wyjątkowo irytująca postać, której miałeś dość
Szukając wśród książek po które sięgałem przez ostatnie kilka miesięcy, najbardziej irytującą postacią wydaje się Pola, czyli jedna z bohaterek "Ofiary Polikseny" autorstwa polskiej pisarki, Marty Guzowskiej. Kiedy tylko Pola pojawiała się na kartach powieści, prosiłem w myślach o szybką i spektakularną śmierć dla niej. Nie wiem czy istnieje ktoś, kto kiedykolwiek tak bardzo denerwował mnie swoim zachowaniem. Ciągle zdenerwowana, niemiła, mająca wieczne pretensje... cała Pola!

3. Taylor Swift, czyli literacka ikona młodego pokolenia
Igrająca z ogniem, Katniss Everdeen! W tym całym szale dotyczącym trylogii Igrzysk Śmierci, pióra Suzanne Collins, główna bohaterka tej dystopii stała się prawdziwą ikoną w moich oczach. Zaryzykowała swoje życie, by ratować młodszą siostrę w skutek czego została wplątana w powstającą rebelię, jako Kosogłos, symbol walki i wyzwolenia spod okrutnych rządów Prezydenta Snowa. Chociaż tego nie pragnęła, w swojej roli sprawdziła się dobrze, niestety musiała zapłacić za to ogromną cenę...

4. Justin Bieber, czyli bohater, który przeszedł na złą stronę mocy
Zawsze bardzo pociągały mnie czarne charaktery. Może nie tyle ich okrutne poczynania, co skrupulatne dążenie do wyznaczonych przez siebie celów, nie biorąc pod uwagę możliwości porażki. Spośród wszystkich najbardziej na myśl przychodzi mi Voldemort, on jednak on samego początku był symbolem zła, dlatego też postawiłem na Sarumana znanego z Tolkienowskiego Władcy Pierścieni. Zaślepiony przez pragnienie władzy, zaryzykował wszystko, wykonując rozkazy Saurona. I jak na tym wyszedł? Chyba tak, jak każdy czarny charakter. Mimo wszystko lubię tą postać, która jest idealną opozycją dla Gandalfa.

5. Britney Spears, czyli niezbyt inteligentna postać, która wzbudziła twoją sympatię
Sookie Stackhouse, blond kelnerka-telepatka, wykreowana przez amerykańską pisarkę Charlaine Harris sprawdzi się tu idealnie. Jest to główna bohaterka dosyć obszernego cyklu The Southern Vampire Mysteries. Nie bardzo pojmuję w jaki sposób zapałałem sympatią do Sookie, ponieważ nie należy ona do osób przesadnie inteligentnych, a wręcz przeciwnie, jako postać literacka jest ona raczej przykładem stereotypowej mieszkanki ameryki, która na domiar złego, w każdej części cyklu popełnia praktycznie te same błędy i w konsekwencji nie wynosi z tego zbyt wiele. Jakoś się jednak stało, że Sookie swoim charakterem wywołała moją sympatię.

6. Lady Gaga, czyli postać, która zaskakiwała swoim zachowaniem
Na początku pomyślałem o Nicku Dunne, bohaterze szeroko znanej i lubionej "Zaginionej Dziewczyny" napisanej przez Gillian Flynn, doszedłem jednak do wniosku, że jego żona, Amy Dunne jest bardziej odpowiednia do tej kategorii. Swoim zachowaniem zaskakiwała mnie przez całą powieść, niekoniecznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie chcę  zbyt wiele spoilerować osobom, które jeszcze nie czytały tej książki, więc na ten temat nie zdradzę nic więcej :)

7.  Justin Timberlake, czyli bohater do które wzdychają tłumy (ewentualnie tylko ty)
Jon Snow? Nie... to chyba byłoby zbyt oczywiste. Patrząc z perspektywy męskiej części czytelników, i w opozycji dla Anity z Book Reviews stwierdzam, że Daenerys Targaryen, jedna z bohaterek osławionej "Gry o Tron" będzie idealnym obiektem westchnień moich, jak i innych mężczyzn. Młoda, piękna, ambitna, zmierzająca prosto do władzy. Dodajmy jeszcze, że jest posiadaczką trzech smoków. Czy można pragnąć innej kobiety? Pewnie tak.... aczkolwiek pozostawmy to bez komentarza :D

8. Shakira, czyli malutka postać o wielkiej mocy
Czasami to nie siła fizyczna, czy nadludzkie zdolności określają czyjąś wielkość. Tak było w przypadku Zgredka, sympatycznego skrzata domowego, którego poznaliśmy w książce "Harry Potter i Komnata Tajemnic" autorstwa J. K. Rowling. Do ostatnich dni swojego życia Zgredek pozostał wierny wobec swoich przyjaciół, niejednokrotnie ratując ich z opresji, i pomagając w problemach, z którymi sami nie byli w stanie sobie poradzić. Zgredek wyróżniał się na tle reszty skrzatów domowych, a jego malutka postać odegrała według mnie ważną rolę w walce z Czarnym Panem. Scena jego śmierć była chyba dla mnie jedną ze smutniejszych scen w całej serii.

9. Adele, czyli sympatyczna postać, którą chciałbyś koniecznie poznać
Odniosę się tutaj do bardzo dobrej lektury, po jaką miałem okazję sięgnąć na początku tego roku. Mowa oczywiście o "Służących", napisanych przez Kathryn Stockett. Jedna z czarnoskórych pomocy domowych, wzbudziła moją szczególną sympatię i nie chodzi tu bynajmniej o pyskatą Minny, lecz o Aibileen, która wydała mi się osobą niezwykle troskliwą i dobroduszną. Aibileen na co dzień zajmowała się dziećmi kobiet o białej karnacji, dbając o nie tak jakby były jej własnymi i robiąc wszystko, by wyrosły na jak najlepszych ludzi. Sądzę, że rozmowa z nią mogłaby być naprawdę ciekawa.

10. Madonna, czyli postać, którą się albo kocha albo nienawidzi.
Pewnie gdybym przeczytał "Pięćdziesiąt twarzy Greya" lub "Niezgodną", miałbym większe pole do popisu w tej kategorii. Na szczęście nie miałem tej wątpliwej przyjemności, postawiłem jednak na równie irytującą sagę, którą znają prawdopodobnie wszyscy. Mowa oczywiście o "Zmierzchu" autorstwa Stephanie Meyer, a postacią, którą się albo kocha albo nienawidzi, jest  Edward Cullen, przykład najbardziej nijakiego wampira w historii literatury. Nigdy nie pojmowałem, jak można, jako czytelnik kochać postać tak odrealnioną w swoim zachowaniu jak Edward. Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że ci, którzy wcześniej wzdychali do Edwarda, teraz ślinią się na myśl o Christianie Greyu.... Jedno drugiego warte :D

Nominuję:
-Przyczajonego Hasacza (wiem, że się ucieszysz!) - BLOG/KANAŁ
-Anitę z Book Reviews: BLOG/KANAŁ
-Olgę z Wielkiego Buka: BLOG/KANAŁ
-Ewelinę z Dowolnie: BLOG
-a także wszystkich chętnych do wzięcia udziału :D!


7 sie 2015

Wybacz mi, Leonardzie- Matthew Quick

Tytuł: Wybacz mi, Leonardzie
Autor: Matthew Quick
Ilość stron: 400
Wydawnictwo: Otwarte

Na pewno zdarzyło się wam sięgnąć po przypadkową książkę, tylko ze względu jej na promocję, czy ładną okładkę, po czym książka ta okazała się być dla was lepsza niż nie jeden bestseller. Właśnie o takiej powieści będzie dzisiaj mowa. O powieści, która całkiem przypadkiem trafiła do moich rąk, a która jeszcze przez długi czas pozostanie w mojej głowie. Mowa tutaj o książce zatytułowanej "Wybacz mi, Leonardzie" pióra Matthewa Quicka, którego możecie kojarzyć, jako autora "Poradnika Pozytywnego Myślenia". "Poradnik..." miałem okazję czytać kilka lat temu i okazał się być dobrą lekturą na weekend, lekką, przyjemną, a do tego pozytywnie naładował moje samopoczucie na kilka dni. Tego też oczekiwałem po książce "Wybacz mi, Leonardzie", tutaj jednak czekało mnie niemałe zaskoczenie. Książka ta przerosła wszelkie moje oczekiwania, ale o tym za chwilę.

Głównym bohaterem książki jest nastoletni Leonard Peacock, mieszkaniec Stanów Zjednoczonych. Jest to przeciętny chłopak, niezbyt popularny i nie posiadający wielu znajomych w swojej szkole. Jego relacje z rodzicami można nazwać trudnymi, jako, że matka, młoda projektantka mody, rzadko przebywa w domu, zupełnie nie interesując się życiem jedynego syna, a ojciec, dawna gwiazda muzyki rockowej, a zarazem alkoholik, zniknął bez śladu kilka lat wcześniej. Leonarda poznajemy o poranku, w dniu jego osiemnastych urodzin, kiedy to podczas śniadania wyjawia nam swoje plany na ten wyjątkowy dzień. Leo do zrobienia ma trzy rzeczy. Po pierwsze: wręczyć swoim przyjaciołom prezenty. Po drugie: zabić kolegę z klasy, Ashera Beala. Po trzecie: popełnić samobójstwo. Ten dzień będzie smutną i pełną emocji wędrówką, w której będziemy towarzyszyć głównemu bohaterowi przez najbliższe dwadzieścia cztery godziny, ponieważ Leonard Peacock nie chce żyć już ani jednego dnia dłużej.

W książce autorstwa Matthewa Quicka do czynienia mamy z pewnego rodzaju tajemnicą, ponieważ nie od razu poznajemy przyczyny, które popchnęły głównego bohatera do wykreowania tak przerażającego planu. Co prawda, raz na jakiś czas otrzymujemy wskazówki odnoszące się do tego, co zaszło lub mogło zajść wcześniej pomiędzy Leonardem, a Asherem, nie są one jednak nazbyt precyzyjne. Mamy tutaj pozostawione duże pole dla wyobraźni, ponieważ nim poznamy tę historię w szczegółach, będziemy musieli przebrnąć przez większą połowę powieści. Nie stanowi to jednak większego problemu dlatego, że rozdziały są stosunkowo krótkie, a sam styl w jakim została napisana ta powieść jest przystępny dla każdego, co jest zresztą stałym elementem w książkach Matthewa Quicka. Wiele spekulowałem na temat wcześniejszych relacji głównego bohatera z Asherem, którego zamierza zastrzelić, jednak przyznam, że ostateczna historia, jaką poznałem, wywołała u mnie niemały szok. Kilka razy wydarzenia z kart tej powieści doprowadziły mnie do wzruszenia i wprawiły w smutek, przez co jeszcze bardziej wczułem się w sytuację Leonarda Peacocka. Szczególnie zapamiętam scenę, w której Leo mówi, że zaniecha swoich planów morderstwa i późniejszego samobójstwa, jeżeli tylko jego matka zadzwoni do niego z życzeniami urodzinowymi. Tak się jednak nie dzieje, bowiem nie pamięta ona o urodzinach własnego syna. Podróż jaką w ciągu dwudziestu czterech godzin odbywa Leo, jest pełna spotkań i rozmów pomiędzy głównym bohaterem, a jego najbliższymi przyjaciółmi (przynajmniej z jego punktu widzenia). Niestety nie każdy z nich jest w stanie dostrzec, że z chłopakiem dzieje się coś niepokojącego. Są jednak wśród nich i tacy, którzy widzą, że młody Leonard boryka się z problemem, z którym nie jest w stanie sobie poradzić. Leonard jednak nie chce niczyjej pomocy, a nawet jeżeli jej pragnie, nie wymawia tego na głos. Jako bohater literacki został ukształtowany w taki sposób, by każdy mógł się z nim utożsamić i przeżyć jego rozterki, tak jakby to były jego własne problemy. Już dawno nie zdarzyło mi się bym jakąś powieść pochłonął w tak zastraszającym tempie. Przeczytanie "Wybacz mi, Leonardzie" zajęło mi jeden dzień, bowiem całkowicie wciągnąłem się w jej fabułę. Leonard Peacock na ten jeden dzień stał się częścią mnie i jestem pewien, że szybko o nim nie zapomnę.

"Wybacz mi, Leonardzie" powinien przeczytać każdy, szczególnie każdy nastolatek, który czasami zostaje przytłoczony przez otaczającą go rzeczywistość, bowiem książka ta ukazuje problemy, które mogą dotyczyć każdego z nas lub naszych z znajomych. Jest to historia zagubionego chłopca, osamotnionego ze swoim problemem, a przecież każdy z nas miał w swoim życiu taki moment, w którym miał dość wszystkiego, w którym problemy okazały się być zbyt ciężkie i postawiły nas w sytuacji bez wyjścia. Z Leonardem może utożsamić się dosłownie każdy, bez względu na wiek. Jeżeli chcecie poznać dalsze losy tego chłopca i dowiedzieć się, czy wypełnił swój plan, zabijając Ashera Beala i popełniając samobójstwo, koniecznie sięgnijcie po ten tytuł. "Wybacz mi, Leonardzie" czasami bawi, czasami wzrusza, wywołuje uśmiech, smutek, współczucie i pełne jest prawdy na temat życia ludzkiego i jego kruchości, Jest to chyba jedna z najlepszych książek, po jakie sięgnąłem w tym roku i jestem przekonany, że na długo pozostanie w mojej pamięci.

Ocena książki: 10/10

Plusy:
-świetny portret psychologiczny głównego bohatera
-historia która może dotyczyć każdego z nas
-pozostaje na długo w pamięci
-niesie ze sobą poważne przesłanie

Minusy:
-brak