Dzisiaj o książce wyjątkowej. "Wilcza godzina" przebiła wszystkie inne powieści po które sięgnąłem w tym roku. Wszystko to za sprawą ilości podejść jakie musiałem wykonać by dobrnąć do jej końca. Najnowszą książkę Andriusa Tapinasa zacząłem czytać już w sierpniu i szło mi z nią całkiem nieźle aż do momentu w którym równolegle zacząłem czytać inną powieść. W ten właśnie sposób do "Wilczej godziny" powracałem kilkukrotnie by ostatecznie rozprawić się z nią na samym początku października.
Powieść popełniona przez Andriusa Tapinasa jest pierwszym tomem obco brzmiącego cyklu "Akmens ir Garo miestai". Powieśc ta przenosi czytelnika do alternatywnej rzeczywistości, a dokładniej do Wilna z 1905 roku. Miasto to bardzo różni się od tego, które znać możemy z kart podręczników do historii. Alchemiczne odkrycia i prężny rozwój techniki całkowicie odmieniły doczesny świat. Dzięki temu Wileńskie niebo zasłane jest sterowcami, a po ulicach jeżdżą karety parowe. Dodatkowo miasto zyskało niezależność od Imperium Rosyjskiego. Wilno z 1905 roku pełne jest alchemików, politycznych gier i mieszkańców nieświadomych tego, że ich wolność i niezależność może zostać w pewnym momencie zachwiana.
W "Wilczej godzinie" otrzymujemy szczegółowy, dopracowany i jakże złożony świat, po którym czytelnik porusza się wraz z bohaterami różnego pokroju. Do tego wszystko to opisane jest w jakże plastyczny sposób, co stanowi jedną z największych zalet tej książki. Z wielką przyjemnością zwiedza się poszczególne lokacje, bowiem Tapinas opisuje je w taki sposób, że praktycznie niemożliwym staje się zatrzymanie wyobraźni co rusz wizualizującej słowa pisarza. W wielu momentach widać duży potencjał i rozmach z jakim pisarz podszedł do swojego dzieła. Tutaj można mieć obawy czy aby autor "Wilczej godziny" nie rzucił się na głęboką wodę, ale udaje mu się w większości wyjść obronną ręką.
Co do fabuły, to jest ona całkiem dynamiczna, chociaż zdarza się ginie w całości, jakby o niej niechlubnie zapomniano. Kiedy już udało mi się wkręcić w lekturę, to czytanie jej szło mi nieźle. Dodatkowo duży plus dla autora za nawiązanie do naszego kraju. Polska, jak i sam Kraków dosyć często przewijają się na kartach powieści. Miło jest wiedzieć, że istnieją zagraniczni autorzy, tym bardziej tacy tworzący fantastykę/sci-fi, niezapominający że gdzieś tam daleko, gdzie prąd nie dociera, a ludzie żyją w jaskiniach polując na mamuty (to żart... więc bez obrazy) istnieje taki kraj, jak Polska i że przy odrobinie kreatywności można go fajnie wykorzystać i wpleść w fabułę.
Co do fabuły, to jest ona całkiem dynamiczna, chociaż zdarza się ginie w całości, jakby o niej niechlubnie zapomniano. Kiedy już udało mi się wkręcić w lekturę, to czytanie jej szło mi nieźle. Dodatkowo duży plus dla autora za nawiązanie do naszego kraju. Polska, jak i sam Kraków dosyć często przewijają się na kartach powieści. Miło jest wiedzieć, że istnieją zagraniczni autorzy, tym bardziej tacy tworzący fantastykę/sci-fi, niezapominający że gdzieś tam daleko, gdzie prąd nie dociera, a ludzie żyją w jaskiniach polując na mamuty (to żart... więc bez obrazy) istnieje taki kraj, jak Polska i że przy odrobinie kreatywności można go fajnie wykorzystać i wpleść w fabułę.
Teraz przejdźmy do wad, bo i te rzuciły mi się w oczy (jeżeli w jakiejś recenzji nie narzekam, to można ten dzień uznać za święto narodowe). No więc "Wilcza godzina" jest, jak już wspominałem , powieścią złożoną, z mnóstwem postaci (które ciężko mi się rozróżniało) i obco brzmiących terminów. Rzecz jasna do książki dołączony jest słowniczek, gdzie wszystkie te pojęcia są odpowiednio wytłumaczone. Problem polega na tym, że jeżeli ktoś (w tym przypadku ja) nie ma zbyt wiele czasu, to takie przekopywanie słownika w celu znalezienia danego pojęcia może być nieporęczne. Przekonałem się o tym na własnej skórze. A czytając jak leci, rozdział po rozdziale, bez zgłębiania się w te egzotycznie brzmiące terminy, może okazać się, że już dobre kilkadziesiąt stron za nami, a my czytamy dalej nie bardzo orientując się o co w tym wszystkim chodzi. True story.
Kolejnym moim problemem był fakt, że przez bardzo długi czas nie wiedziałem, dokąd ta powieść zmierza, co jest jej nadrzędnym celem i co autor ma mi konkretnie do przekazania. Cele pojawiały się na chwile i później jakby znikały. Na szczęście w końcu dostrzegłem ten kierunek jednocześnie otrzymałem odpowiedzi na które tak bardzo liczyłem. Jak więc widać, "Wilcza godzina" ma swoje plusy i minusy. Sądzę, że warto Andriusowi Tapinasowi dać szansę i tym samym mieć nadzieję, że kolejne tomy z tego cyklu (bo zapewne za jakiś czas pojawią się i w naszym kraju) będą tylko lepsze. Teraz, kiedy czytelnik poznał bohaterów i miejsca akcji można pociągnąć to o krok dalej. W podobnej sytuacji znalazło się recenzowane przeze mnie spory czas temu "Endgame". W przypadku tej serii drugi tom okazał się być o niebo lepszy i warty poświęcenia mu czasu. Tak więc pozostaje tylko wyciągnąć wnioski. Amen.
Ocena książki: 6+/10
Tytuł: Wilcza godzina
Autor: Andrius Tapinas
Ilość stron: 480
Wydawnictwo: SQN
Cena: 39,90 zł
Za książkę dziękuję Wydawnictwu SQN.
Chyba wciąż nie jestem przekonana do tej książki. Długo się zastanawiałam czy zabrać się za nią czy nie. Po prostu póki co sobie odpuszczę. Ale to faktycznie miło, że autor nawiązuje do Polski (ale w ogóle za granicą najbardziej kojarzą ludzie Kraków chyba :P).
OdpowiedzUsuńNo tak... o Krakowie zawsze najczęściej słychać, mimo że to Warszawa jest stolicą obecnie :D
UsuńPierwszy raz słyszę o tej książce, ale w niedalekiej przyszłości postaram się ją przeczytać. Uwielbiam motyw alternatywnej rzeczywistości, no a do tego akcja dzieje się w Wilnie<3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:D
https://krainamola.blogspot.com
Jakoś nieszczególnie zachęca to, że czytałeś książkę tak długo :) Czytałam już różne opinie, ale żadna nie wychwalała Wilczej Godziny, więc i mnie niespecjalnie ciągnie do tej książki. Raczej zaczekam aż wyjdzie cała seria, poczytam opinie i wtedy zdecyduje, czy warto :)
OdpowiedzUsuń