21 sie 2014

Sieciówki vs. kameralne kawiarnie

Do stworzenia tegoż postu, przeczytałem kilka cennych artykułów, wzbogacając przy tym swoją wiedzę. Mam nadzieję że tekst ten będzie jak najbardziej rzetelny i zachęcający do przeczytania więcej niż kilku pierwszych zdań. 

Pochmurny dzień z przelotnymi opadami. Pogoda nie sprzyja spędzaniu czasu poza domem, a  pozostanie sam na sam z książką w czterech ścianach również nie wydaje się najlepszym wyjściem. Więc może zadzwonić do któregoś z naszych znajomych i wyjść z nim do ulubionej kawiarni?

O tym by założyć własną kawiarnię, marzy zapewne większość z nas. Marzę również i ja, a także kilku moich znajomych, których wcześniej o to zapytałem. Nikt przecież nie pogardziłby prywatnym lokalem, wypełnionym ulubioną muzyką i wygodnymi fotelami, który zarabiałby dla nas poprzez uraczenie klientów aromatyczną kawą i przepysznym domowym ciastem. Brzmi to cudownie, nieprawdaż? Niestety rzeczywistość nie jest tak kolorowa, jak mogłoby się to wydawać. Nie wszyscy posiadają zapał i odpowiednie środki by własny lokal móc otworzyć, a koszt jest to niemały. Znalezienie odpowiedniego miejsca, koszt wynajmu, wszystkie opłaty obejmujące stworzenie własnej działalności, akcyzy i ZAIKS, do tego umeblowanie kawiarni, ewentualny remont, stworzenie odpowiedniego klimatu i promocja... to wszystko kosztuje. Nie wspominając o odpowiednim sprzęcie, którego koszt dochodzi nawet do 20 tys. złotych, a służącym do przygotowania kawy o niespotykanym nigdzie indziej smaku. Tak więc, reasumując, do założenia własnej kawiarni potrzebować będziemy plus minus 80-100 tys. złotych. Nie jest to mała kwota. A nawet jeżeli dopisze nam już szczęście, i zdobędziemy pieniądze, to nie mamy żadnej pewności, że stworzona przez nas kawiarnia utrzyma się na rynku, który przez ostatnie lata w dużej mierze przejęty został przez popularne sieciówki pokroju Starbucks czy Coffee Heaven. Chociaż obecne są w Polsce niespełna od kilkunastu lat, zdążyły się mocno zakorzenić, przyciągając ogromne tłumy. Czy nie prościej zatem będzie wziąć pod franczyzę którąś ze znanych kawiarni, na ogół lubianych i często odwiedzanych przez społeczeństwo zamieszkujące wybrane miasto? Otóż, oczywiście że prościej! Od strony klienta dostajemy tu prawdziwy wachlarz zalet. Idziemy bowiem w zaufane miejsce, które już znamy, zamawiamy kawę, odbieramy i wychodzimy. A jeżeli decydujemy się wypić na miejscu to nie ważne czy jest to Starbucks Warszawski, czy Krakowski, wystrój prawie zawsze pozostaje taki sam. Sprawa identycznie ma się odnośnie do menu i cen, które narzucone są odgórnie. Jeżeli chodzi jednak o klimat, jest to kwestia gustu. Dla mnie, niejednokrotnie prywatne lokale są o wiele bardziej klimatyczne, w przeciwieństwie do sieciówek, które wydają mi się po prostu jałowe. Mniej znane kawiarnie zwykle posiadają indywidualną aranżację wnętrz, a także specyficzne menu, często oferujące coś czego nigdzie indziej nie będziemy mieli okazji spróbować. Również ceny bywają tam mniej wygórowane niż te oferowane przez znane na całym świecie sieciówki. Zatem czy dla nas, jako klientów opłacalne jest odwiedzanie bardziej kameralnych miejsc? Według mnie tak, ponieważ spędzając czas w nich czas, nie tylko wspieramy pomysłowość właściciela, ale także stawiamy na jego rozwój i sami otrzymujemy okazję spróbowania czegoś nieco innego. Warto tutaj wspomnieć także o wydarzeniach kulturalnych, które są często nieodłącznym elementem nieco bardziej kameralnych miejsc. Warto się więc zastanowić nad tym czy wolimy wydawać fortunę na kawę znanej marki, tylko po to by móc pokazać się na mieście z kubkiem opatrzonym logo ulubionego lokalu, który przyciąga tłumy, czy też może chcemy postawić na coś nieco bardziej niekomercyjnego, niepowtarzalnego, dostając przy tym więcej za mniej, w jakże przytulnym otoczeniu.



Osobiście, od jakiegoś czasu staram się unikać sieciówek, stawiając na moje ulubione mniejsze kawiarnie, w których spędzanie czasu wraz ze znajomymi to czysta przyjemność. Tym bardziej, że wiele dobrych kawiarni ostatnimi laty zdążyło upaść, wyparte przez nieco bardziej znane marki. A wy... wolicie sieciówki, czy kameralne kawiarnie :)?

Zapraszam do komentowania i polubienia fanpage bloga <<klik>>
A także do obserwowania <<klik>>

6 sie 2014

Harry Potter- kolekcja cz.1

O mojej miłości do twórczości J.K. Rowling wspominałem w pierwszym zamieszczonym tutaj poście, pochodzącym z czerwca. Dzisiaj mam zamiar powrócić do owego tematu, skupiając się na magicznym świecie Harrego Pottera. 
Przygody Harrego były to pierwszą, do tego niezwykle obszerną serią książek, po które sięgnąłem z własnej woli. A trzeba tu zaznaczyć, że od najmłodszych lat odczuwałem wstręt do lektur narzuconych nam przez oświatę. Tak oto na dobre zakochałem się w świecie magii, na długie godziny odgradzając się od świata rzeczywistego. Na wiele lat mój czas wolny pozostał wypełniony oczekiwaniami dotyczącymi kolejnych tomów oraz premier ekranizacji. Była... a co najlepsze, nadal jest to niezwykle mocna więź między mną a twórczością Rowling. Nie można się więc dziwić, że teraz, gdy sięgam po jedną z książek mówiących o przygodach młodego czarodzieja, moja miłość rozpala się na nowo. Chociaż każdy tom przeczytałem po kilka razy, mam nieodparte wrażenie, że kilka kolejnych by nie zaszkodziło, a wręcz umocniło moją więź z bohaterami powieści. Nie przypadkowo to akurat Harry Potter był tematem przewodnim mojej pracy maturalnej, którą zaliczyłem na 100% (nie chwaląc się).
Błądząc jakiś czas temu po różnego rodzaju stronach kolekcjonerskich odkryłem, że również i mną kieruje chęć posiadania. Postanowiłem zatem, że swoją kolekcję książek poszerzę o te napisane po angielsku, a przy okazji będę mógł porównać, jak ma się polskie tłumaczenie do oryginału. Kolekcję tą rozpocząłem nieświadomie już ponad rok temu. Przebywając w krakowskiej galerii natrafiłem na księgarnię, prowadzącą sprzedaż książek wyłącznie w języku angielskim. Jak łatwo jest się domyślić, nie zabrakło tam również Harrego Pottera, który to dostał dla siebie osobny regał. Ceny poszczególnych części, nie różniły się zbytnio od cen polskich odpowiedników, co jest dużą zaletą, tym bardziej, że księgarnie empik oferują praktycznie to samo po o wiele bardziej wygórowanej cenie. Jedynym minusem jakiego można by się tutaj doczepić, to wydanie i oprawa. Jest to bowiem edycja w miękkiej oprawie, która szybko się niszczy, zawierająca złote gwiazdki na przodzie okładki (tzw. Celebratory Edition), które nie każdemu mogą przypaść do gustu. Wtedy właśnie nabyłem czwartą część pt. "Harry Potter and Goblet of Fire", ponieważ jest to mój faworyt z całego cyklu. Od tamtego momentu minął rok, a ja postanowiłem uzupełnić swoją kolekcję o kolejną książkę. Nie stać mnie jednak było na nową zakup w renomowanych księgarniaj, a nie widzę nic złego w używanych książkach sprzedawanych przez internet. Oczywiście o ile ich wcześniejszy właściciel odpowiednio się nimi zajmował. Znana wszystkim strona Allegro spisała się tutaj na medal. Nie dość, że za piątą część przygód Harrego zapłaciłem niewiele, to do tego jakość, jak najbardziej sprostała moim wymaganiom. I chociaż jest to inna edycja od posiadanej przeze mnie czwartej części, nie ubolewam nad tym.

Harry Potter and Goblet of Fire 
(Celebratory Edition, miękka oprawa)
cena: 37zł

Harry Potter and Order of Phoenix
(Standardowa edycja, twarda oprawa)
cena: 25zł (wraz z przesyłką)



Jak się dowiedziałem kilka dni temu, pozyskiwanie autografów poszczególnych aktorów występujących w ekranizacjach, nie jest aż tak trudne, jak mogłoby się to wydawać. Więc czemu nie spróbować? Według mojego planu, w każdej z posiadanych przeze mnie książek, mógłbym umieścić odpowiednio zabezpieczone autografy postaci, które są dla nich specyficzne. I nie mówię tutaj o świętej trójce, którą zna każdy (Harry, Ron i Hermiona), ale o postaciach pokroju Dolores Umbridge czy Bathilda Bagshot, które przewijają się przez niektóre części, odgrywając w nich mniejsze, lub większe role. 
Reasumując jest to post otwierający serię wpisów o tworzonej przeze mnie kolekcji Harrego Pottera, autorstwa J.K. Rowling. Mam wielką nadzieję, że małymi krokami uda mi się zrealizować mój cel i pokazać wam, że dla chcącego nic trudnego. A wy... kolekcjonujecie książki? Jakiś konkretny autor albo może seria :)?