Niektórzy mogą być pewnie zdziwieni, tak jak ja byłem zdziwiony widząc na półkach w empiku powieść o tytule "Kształt wody". Jak rzadko to bywa, tym razem na podstawie filmu nagrodzonego na tegorocznej gali rozdania Oscarów, powstała książka. Kolejność odwrotna niż zwykle, ale czy to oznacza, że lektura ta nie może ona być dobra? Nie. Wręcz przeciwnie, będzie to kuszący kąsek jeżeli ktoś, tak jak ja zakochał się w najnowszym, nieco pokręconym dziele Guillermo del Toro. Co warto podkreślić, książka ta powstała przy współpracy meksykańskiego reżysera, laureata Oscarów odpowiedzialnego za wspomniany film, z amerykańskim pisarzem Danielem Krausem.
Tak samo jak miało to miejsce w przypadku filmu, książka również ma szansę podzielić czytelników na dwa obozy. Jedni "Kształt wody" w wydaniu papierowym pokochają, inni za to nie odnajdą w tej historii nic nadzwyczajnego, co mogłoby ich jakkolwiek poruszyć. Biorąc pod uwagę to, jak bardzo byłem zachwycony obrazem w reżyserii del Toro, nie trwało długo, bym tak samo zakochał się w książce, chociaż i tu rzuciły mi się w oczy jej pewne mankamenty. Ten największy z nich dotyczy języka, tak bardzo banalnego, szczególnie na początku powieści. Na szczęście po już po kilku rozdziałach przyzwyczaiłem się do tej wręcz scenariuszowej prostoty. Tak, książkowa adaptacja "Kształtu wody" w kilku momentach przywodzi na myśl rozszerzoną wersję filmowego scenariusza.
"Kształt wody" w przeciwieństwie do filmu nie koncentruje się aż tak mocno na postaci woźnej Elisy. Oczywiście ostatecznie to jej wątek prowadzi czytelnika do nieco dramatycznego finału, ale przez całą resztę akcja powieści zostaje równo podzielona przez pozostałych występujących w niej bohaterów. Tak więc poza wątkiem Elisy czytelnikowi przyjdzie zapoznać się z homoseksualnym malarzem Gilesem, rosyjskim szpiegiem doktorem Hoffstetlerem, Stricklandem oraz jego żoną Laine. Każda z tych postaci ma do zaoferowania dla czytelnika coś zupełnie innego. Ich wątki prezentowane są naprzemiennie czasami się ze sobą krzyżując. Chociaż sama historia, jej przebieg i zakończenie nie różnią się niczym od tego, co mogliśmy zobaczyć w filmie, to powieść zgrabnie rozszerza niektóre kwestie. Dzięki temu czytelnik ma możliwość poznania przyczyny odpowiadającej za tak silne ukorzenienie zła w Stricklandzie. O wiele większą rolę gra tu również jego żona Laine, która zgrabnie dopełnia wątek swojego męża.
Od strony poruszanych tematów, jak i wymowy powieści, na przód wypchniętych zostaje kilka tematów takich jak miłość i związane z nią poszukiwania, zło zapuszczające korzenie głęboko w naszej duszy czy inność i odstawanie od społeczeństwa przedstawione na przykładzie problemu Elisy, koloru skóry jej przyjaciółki Zeldy czy homoseksualizmu Gilesa. Pomimo iż wiele z wydarzeń mających miejsce na kartach książki nie należy do pozytywnych, to po skończeniu lektury poczułem, że bardzo pozytywnie mnie ona naładowała. I co najważniejsze, to że znałem zakończenie w żaden sposób nie przeszkodziło mi by przy "Kształcie wody" spędzić bardzo miło czas. Polecam tę książkę wszystkim, którzy uważają połączenie baśniowego klimatu z szarymi realiami życia za coś ciekawego.
Zainteresowanych odsyłam również do mojej recenzji filmu, którą znajdziecie klikając tutaj.
Ocena książki: 8/10
Tytuł: Kształt wody
Autor: Guillermo del Toro, Daniel Kraus
Ilość stron: 431
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Mam nadzieję, że mnie również spodoba się ta książka, bo kupiłam ją mimo pewnych obaw. Film widziałam, podobał mi się, choć na mój gust był ciut za krótki i za mało szczegółowy. Jeśli książka rozwija niektóre rzeczy bardziej niż film, to chyba mogę być spokojna o to, czy ostatecznie powieść mnie usatysfakcjonuje. :)
OdpowiedzUsuńKsiążka pokazuje niektóre rzeczy, których niestety film nie mógł w sobie zawrzeć, więc sądzę, że powinnaś być trochę bardziej usatysfakcjonowana niż w przypadku filmu :)
Usuń