Spielberg powraca z dobrym młodzieżowo-familijnym kinem akcji. Co prawda swój powrót reżyser ten zaliczył już w grudniu zeszłego roku przy okazji filmu "Czwarta władza", ale niestety nowy film z Meryl Streep w roli głównej nie zachwycił mnie tak jakbym tego oczekiwał. Co więcej, okazał się być ciężkostrawnym i raczej niepotrzebnym dodatkiem do tegorocznych Oscarów. Na szczęście nie trzeba było długo czekać na to, by niesmak został zatarty czymś o wiele lepszym.
"Player One" stanowi ekranizację wydanej w 2011 roku powieści napisanej przez Ernesta Cline'a. Świat przedstawiony w "Player One" to dystopia. By zapomnieć o przygnębiającej, pełnej niedostatków rzeczywistości, mieszkańcy całego świata przenoszą się do wirtualnej rzeczywistości OASIS, gdzie każdy może być kim tylko zechce. Kiedy James Halliday, słynny założyciel OASIS umiera, uruchomiona zostaje zagadka, która rozpoczyna wielki wyścig mający na celu wyłonienie spadkobiercy bajecznej fortuny. Jednym z jego uczestników jest młody chłopak, Wade Watts, który tak jak wielu innych pragnie odmienić swój los i zgarnąć legendarne Wielkanocne Jajo. By to zrobić będzie musiał rozwiązać skomplikowane zagadki, podjąć trudne wyzwania i zdobyć trzy klucze.
O ile zwiastun najnowszego obrazu Spielberga pozostawił mnie obojętnym, o tyle kiedy sięgnąłem po książkę zrozumiałem, że ten film będzie pozycją obowiązkową, szczególnie że za jego realizację zabrał się znamienity reżyser, jeden z moich ulubionych, który wielokrotnie już pokazał, że radzi sobie dobrze zarówno w przypadku tytułów poważnych, jak i tych, których przeznaczeniem jest po prostu dostarczenie dobrej rozrywki. Tym "Player One" właśnie jest- dobrą rozrywką, która wciąga do samego końca. Nie sądziłem, że Steven Spielberg mający na karku ponad siedemdziesiątkę, będzie w stanie stworzyć coś tak współczesnego, świeżego i wpasowującego się w modne ostatnio odwołania do przaśnej popkultury.
Ponad połowę "Player One" stanowi animacja przedstawiająca OASIS. Do pewnego momentu może nawet wydawać się, że to właśnie animowane sekwencje wiodą tu prym, ale pod koniec to rzeczywisty świat zaczyna dominować. Co się tyczy samej animacji, jak i tego w jaki sposób przedstawione zostało utopijne OASIS, to jestem w stu procentach usatysfakcjonowany. Nie jestem w stanie się tu do niczego przyczepić. OASIS wygląda dokładnie tak, jak sobie je wyobrażałem obcując z książkowym pierwowzorem. Mnóstwo tu szczegółów, które ciężko wyłapać podczas pierwszego oglądania. Równie dobrze wypada realny świat, szczególnie obszar pełen przyczep zamieszkiwany przez Wade'a Wattsa. Duży plus za obsadę stroniącą od wielkich, znanych całemu światu nazwisk. Chociaż postacie dzielą się w prosty sposób na dobrych i złych, to każdy wydaje się być dobrze dopasowany do swojej roli.
"Player One" wiele razy zahacza o banał i utarte schematy, nie stroniąc od licznych uproszczeń. Szczerze? W tym wypadku kompletnie mi to nie przeszkadzało. Akcja jest prosta, skupia się na wyścigu o ukrytą fortunę Jamesa Halliday'a oraz walce ze złą korporacją, która pragnie przejąć wirtualny raj zmieniając go w drogą rozrywkę tylko dla bogatych. W tle występuje też do bólu naiwny romans. Tak więc to wszystko już mogliśmy zobaczyć wielokrotnie w różnych wydaniach. To co sprawia, że "Player One" wychodzi obronną ręką, to fakt iż mimo prostej rozrywki jaką film ten oferuje, wszystko tu do siebie idealnie pasuje, a całość zachwyca nie tylko audiowizualnie, ale i od strony licznych odniesień do popkultury. O tak! "Player One" to jeden wielki ukłon w stronę popkultury. Znajdziemy tu dosłownie wszystko. Wiem, że brzmi to naiwnie, ale taka jest prawda. Dla każdego coś dobrego. Dla przykładu, fani Kubricka i Kinga mogą być podczas seansu wyjątkowo uszczęśliwieni, bowiem jedno z zadań przenosi awatary naszych bohaterów wprost do filmowego "Lśnienia", gdzie w bardzo niesprzyjających okolicznościach trzeba wypełnić kolejne ciężkie zadanie.
Co warto zaznaczyć, pomiędzy książką, a filmem występuje sporo różnic począwszy od przebiegu i tematyki poszczególnych zadań, a na losach jednego z bohaterów drugoplanowych kończąc. Tak więc sądzę, że warto zapoznać się z książką nawet wtedy, gdy film ma się już za sobą. Filmy rządzą się swoimi prawami, tak więc niektóre zmiany były do przewidzenia. Czy jakkolwiek negatywnie wpłynęły na mój odbiór całości? Nie.
Tak więc "Player One" to bardzo pozytywne zaskoczenie. Nawet jeżeli czasami zakrawa o banał, to film ten spełnia swoją rolę i dostarcza kawał naprawdę dobrej rozrywki, czyli tego czego od niego oczekiwałem. Niczego więcej. Żeby jeszcze bardziej Was zachęcić dodam tylko, że już planuję kolejny wypad do kina na "Player One", by tym razem wyłapać jeszcze więcej smaczków i nawiązań. Więcej takiego Spielberga poproszę!
Ocena filmu: 8/10
Tytuł: Player One
Reżyseria: Steven Spielberg
Czas trwania: 140 min.
Premiera: 6 kwietnia 2018
O! Jakoś wcześniej nie słyszałam o tej książce, chociaż zwiastun filmu oczywiście widziałam. Może skuszę się na obejrzenie :D
OdpowiedzUsuńCzytałam książkę i bardzo mi się ona podobała. Na pewno więc niebawem pokuszę się o obejrzenie ekranizacji. Film jakich setki zapewne, aczkolwiek liczę po prostu na dobrą zabawę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
dziewczyna z książkami
Dochodzą mnie bardzo sprzeczne recenzje tego filmu :P Słyszałam np., że te odniesienia do popkultury są tak na siłę wsadzane w każdą dziurę xD Chyba Catus Geekus o tym mówiła w swoich filmikach. Cóż, pozostaje mi się na własnej skórze przekonać.
OdpowiedzUsuńKsiążka posiadała jeszcze więcej tych odniesień. Ogólnie to był taki ukłon w stronę popkultury. W filmie i tak było tego mniej. Aczkolwiek byłem na to przygotowany po lekturze, więc może dlatego też inaczej to odebrałem. Obejrzyj koniecznie!
Usuń