9 mar 2016

Multipleksy kontra kina studyjne

Chętnie bym napisał, że jest to pierwszy tego typu wpis na blogu, lecz to byłoby kłamstwo. Dawno, dawno temu, kiedy należałem do "niedzielnych" blogerów posty tego typu pojawiały się na blogu, aczkolwiek dla własnego bezpieczeństwa nie radzę ich czytać!

W całym tym oscarowym szale, jaki panował przez ostatnie kilka tygodni odwiedzałem kino częściej niż zwykle. Na ogół starałem się nadrobić nominowane filmy, choć pojawiło się również kilka produkcji kompletnie z Oscarami niezwiązanymi. Dzisiejszy temat jednak nie będzie dotyczył samych filmów, a tego gdzie je oglądamy. Nie chodzi mi oczywiście o domowe zacisze i telewizor, czy komputer, a o kina. Te mniejsze kina studyjne i duże komercyjne multipleksy. Zarówno jedne, jak i drugie mają swoich widzów i zwolenników, choć to właśnie na multipleksy, do których zresztą chodzi najwięcej ludzi, spada największa krytyka. 

Mówi się, że multipleksy pokroju Cinema City, czy Multikina to zło wcielone, bo bilety są drogie, w salach często panuje tłok, zewsząd dobiegają zapachy i odgłosy konsumowanych przekąsek droższych niż same bilety, a w nastawionym na zysk repertuarze uświadczymy niewiele ponad kasowe blockbustery. Całkowitym przeciwieństwem tego jest oferta kin studyjnych. Czy aby na pewno? 







Na zdjęciu powyżej: do góry przykładowe sale w kinach studyjnych, na dole przykładowe sale w multipleksach.

Pisząc  ten tekst bazowałem na moich wyprawach do częstochowskich kin, dlatego ta część może być pod pewnymi względami subiektywna. W Częstochowie są trzy kina. Dwa Cinema City i jednosalowe kino studyjne OKF. Patrząc na ceny biletów, to rzeczywiście Cinema w tej kategorii wypada gorzej. W tygodniu bilet ulgowy kosztuje 19 zł. Dla osób, które nie posiadają zniżek to już 24 zł. W weekendy jest niestety drożej i rodzinny wypad na film (dwóch dorosłych + dwójka dzieci) może kosztować prawie sto złotych, nie doliczając do tego kuriozalnie drogiego popcornu i coli, o które dzieci z pewnością poproszą. Czy w tym momencie można mieć do ludzi pretensje, że do kina wybierają się od święta, ewentualnie uskuteczniają oglądanie filmów dostępnych w internecie? O wiele lepiej ma się ta sprawa w kinach studyjnych, gdzie bilety kosztują maksymalnie kilkanaście złotych. Dla przykładu, w częstochowskim OKF'ie bilet ulgowy to 14 zł, normalny kosztuje 16 zł. Cena ta jest niezmienna, niezależnie od tego, czy jest to weekend, czy zwykły dzień roboczy. Po przeliczeniu, czteroosobowa rodzina za ten wypad zapłaci 60 zł, czyli około 40 zł mniej niż za wypad do multipleksu. Jest różnica? Jest.

Ważną kwestią podczas oglądania filmu jest wygoda. Bo w końcu trzeba wysiedzieć w jednym miejscu dwie, a czasami nawet więcej godzin oglądając nie zawsze ciekawy film. Tutaj nie ma co zaprzeczać, że multipleksy do wygodnych należą, zaczynając od siedzeń, a na ogromnym ekranie i świetnej jakości dźwięku kończąc. Z kinami studyjnymi bywa różnie, niektóre z nich mają nawet kilkadziesiąt lat i niewiele remontów za sobą. Niewygodne siedzenia, które skrzypią przy każdym poruszeniu zagłuszając dialogi aktorów, brak jakiejkolwiek klimatyzacji i wszystkie rzędy ustawione na jednym poziomie, przez co osoby siedzące z tyłu męczą się cały seans by zobaczyć co dzieje się na ekranie. Takie sytuacje to jednak coraz większa rzadkość, biorąc pod uwagę to, jak szybko rozwijają się nawet te mniejsze kina. Dla przykłady Częstochowski OKF po remoncie, który zakończony został rok temu w żadnym stopniu nie ustępuje multipleksom, jeżeli mowa o komforcie i jakości wyświetlanego filmu.

Inną sprawą są rzekome tłumy, jakich uświadczymy w multipleksach. To oczywiste, że wybierając się do kina w piątkowy albo sobotni wieczór trzeba liczyć się z tym, że prawdopodobnie pół miasta przypomni sobie o istnieniu tego miejsca i tak jak Wy wyruszy by obejrzeć jakiś film. I wierzcie mi, bądź nie, ale w małych jednosalowych kinach studyjnych w weekendy jest podobnie. Jeżeli więc ktoś potrzebuje ciszy i spokoju podczas seansu, radziłbym wybrać się na poranne albo południowe projekcje, niezależnie od rodzaju kina i szczególnie w tygodniu, kiedy zdecydowana większość społeczeństwa jest zajęta pracą i szkołą. 

Faktem jest, że idąc do multipleksu nastawiam się bardziej w kategoriach rozrywki, kina akcji pełnego pościgów i wysokobudżetowych produkcji, na które koniecznie trzeba wybrać się ze znajomymi. Idąc za to do kina studyjnego mam poczucie większej intymności, większego skupienia widzów, którzy rzadko kiedy między sobą rozmawiają, czy hałasują przekąskami. To pozwala mi na lepszy odbiór filmu i sprawdza się szczególnie w przypadku tych mniej komercyjnych filmów, ewentualnie tych, które mam zamiar w zrecenzować.

Co zaś się tyczy repertuaru, to tutaj wszystko zależy od preferencji. Osoby lubujące się w kinie niekomercyjnym znajdą raj w małych kinach, które często oferują filmy, których w większości multipleksów nie dane będzie nam zobaczyć. W multipleksach za to do liczba i ilość seansów jest o wiele większa, jednakże w większości ustawiona pod produkcje, na których kino zarobi najwięcej.

Jak widać chodzenie do multipleksów też ma swoje plusy, choć ostatnio większą przyjemność stanowią dla mnie wizyty w kinie studyjnym. Pewna jest jedna rzecz, świat bez małych kin, czy też multipleksów nie działałby poprawnie, bo zawsze znalazłaby się grupa osób, która za jednym bądź drugim by zatęskniła.

A Wy, preferujecie kina studyjne czy multipleksy? Gdzie czujecie się bardziej komfortowo podczas seansu?


3 komentarze:

  1. Bardzo ciekawa notka :)
    Patrząc po zdjęciach, które wstawiłeś to wrocławskie kina studyjne wyglądają jak multipleksy :D Naprawdę sal jest kilka (w NH osiem sal), są ogromne, siedzenia wygodne. W DCFie jest jedna sama, która faktycznie jest mniejsza, ale reszta nie odbiega wyglądem od multipleksów. Do tego ceny mają świetne! CO prawda w Nowych Horyzontach ostatnio była podwyżka i tanie poniedziałki kosztują 13 zł (było 11), to i tak się opłaca. Za to DCF w środy dalej wpuszcza za 11 zł, w czwartki dla studentów za 12 zł, a poranki (seanse, które zaczynają się przed 12:00) kosztują 14 zł! Chyba dlatego tak bardzo uwielbiam studyjne kina, jest tanio i można tam zobaczyć filmy, które w multipleksach trudno znaleźć. Ale jak mam iść na coś Marvela np. to wybieram Multikino czy Cinema City - wiadomo :) No i trzeba wspomnieć, że Multikino nadrobiło u mnie retransmisją spektakli - świetna akcja, muszę wybierać się tam częściej.
    A co do jedzenia, to mój Luby często chce jeść w kinie, mi to nie przeszkadza, ale osobiście jakoś nie potrafię się przemóc, żeby podczas seansu coś szamać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W częstochowskim OKFie tak jak wspomniałem w poście również jest tak jak w multipleksie (OKF na zdjęciu, w prawym górnym rogu). No chyba, że ktoś siądzie w ostatnim rzędzie skąd ekran wydaje się mały :D U mnie poniedziałki po 10 zł :)

      Usuń
  2. Osobiście dużo bardziej wolę kina studyjne. Jednak przez wygodę lub brak odpowiadających mi godzin seansów, najczęściej jestem zmuszony wybrać się do multipleksu. Jednym z moich ulubionych kin jest Kino Pod baranami na krakowskim rynku. Mała, przytulna, klimatyczna sala z bogatą historią jest idealnym miejscem na jakiś ambitny film. Oczywistym jest też, że różne filmy pasują do różnych kin. Na blockbuster wolę wybrać się do Multikina, a do obejrzenia poważniejszego filmu zdecydowanie preferuję kina studyjne. Mam nadzieję, że w przyszłości będę miał okazję częstszego chodzenia do kin studyjnych :D

    OdpowiedzUsuń