Autor: Michaela De Prince & Elaine De Prince
Ilość stron: 272
Wydawnictwo: Kobiece
Cena: 34,90 zł
No i nareszcie tancerzowi przyszło zrecenzować książkę o tancerce.
Powieść o której dzisiaj będzie mowa to "Wytańczyć marzenia" autorstwa Michaeli De Prince oraz Elaine De Prince. Co najciekawsze jednak z autorek (Michaela) to również główna bohaterka, wokół której kręci akcja powieści. Dodatkowo książka ta oparta została o prawdziwą historię osieroconej dziewczynki, która osiągnęła ogromny sukces i została znaną primabaleriną.
Główną bohaterkę powieści poznajemy jeszcze jako małą dziewczynkę, która wraz z rodziną mieszka w Afryce. Jak się szybko przekonujemy, życie na tym kontynencie nie należy do łatwych, szczególnie dla dziewczynek, których rola życiowa ogranicza się do rodzenia dzieci i zajmowania się domem. Na tle innych wyróżnia się rodzina do której należy Michaela, ponieważ stawia ona na kosztowne wykształcenie swojej córki, której droga przez życie i tak należeć będzie do trudniejszych, ze względu na jej wrodzone bielactwo. Niestety rodzice Michaeli umierają, dziewczynka więc trafia do sierocińca, gdzie całkiem przypadkiem natrafia na magazyn, którego okładka przedstawia primabalerinę. Od tego czasu w głowie głównej bohaterki kiełkuje marzenie, by zostać profesjonalną baletnicą.
W powieści zastosowana jest narracja pierwszoosobowa, dzięki czemu na wszystkie wydarzenia patrzymy oczami Michaeli De Prince, która dorasta z każdym kolejnym rozdziałem inaczej patrząc na otaczający ją świat i pojawiające się problemy. Mogłoby się wydawać, że dominującym tematem już od pierwszych stron będzie taniec. Nic bardziej mylnego. Przez pierwsze sto stron powieść skupia się na ciężkim życiu afrykańskich sierot, a także adopcji i wynikającej z niej adaptacji do zupełnie innego życia, jakie prowadzi się w Stanach Zjednoczonych, czyli miejsca, do którego trafia Michaela. Ta część książki była dla mnie najciekawsza, ponieważ w jeszcze większym stopniu przybliżyła okropne warunki w jakich afrykańskie dzieci muszą dorastać. Ubóstwo, idące za tym choroby, niedożywienie i agresja stosowana wobec sierot składają się na walkę o każdy dzień, przez którą przejść musiała główna bohaterka i jej przybrane siostry.
W drugiej połowie książki pojawia się wątek tańca i towarzyszy nam aż do ostatniej strony. Mała Michaela odkrywa swoją pasję, jaką jest taniec i ucząc się jego podstaw. Chociaż powieść tę czyta się szybko, bo język jest lekki i przyjemny, to czegoś mi w tej części zabrakło. Nasza młoda tancerka szybko pnie się do przodu dzięki czemu jeden sukces rodzi kolejny. Niestety w tym wszystkim brak wielkich emocji, a poruszane w międzyczasie tematy segregacji rasowej zarówno wśród zwykłych ludzi, jak i baletnic, samoakceptacji, utraty osób bliskich i dojrzewania giną gdzieś w tle. Nawet najsmutniejsze z wydarzeń nie mają dostatecznej siły przebicia i szybko ustępują wobec pełnej optymizmu i wiary Michaeli. Bohaterka ta wzbudza sympatię i nie sposób jej nie lubić. Widać, że taniec to najważniejszy element jej życia, który chociaż wymaga od niej pełnego poświęcenia, to daje jej ogromną radość i satysfakcję. Co zaś się jeszcze tańca tyczy, to zabrakło mi bardziej rozbudowanych opisów tego, co narratorka czuje i co przeżywa będąc na scenie. Można by również bardziej przybliżyć podstawy tańca klasycznego, o których wspomina Michaela wymieniając wiele fachowych nazw, które dla mnie mogą być oczywiste, a dla innych natomiast nie będą mówić nic. Sądzę jednak, że osoby, które postanowią skupić się tylko i wyłącznie na fabule, będą w pełni zadowolone.
Podsumowując "Wytańczyć marzenia" to prawdziwa i optymistyczna opowieść o realizacji swoich marzeń, która daje nadzieję dla każdego z nas i pokazuje, że ciężka praca przynosi efekty. To może nieco zbyt wyidealizowana historia, w której poczuć spełniający się amerykański sen, jednakże nie można mieć zastrzeżeń, jeżeli historia Michaeli De Prince naprawdę tak wyglądała. Pozostaje tylko brać przykład z tej dziewczyny, która zaczynała jako afrykańska sierota, a skończyła na deskach największych scena na świecie i jeżeli tylko nadarzy się taka okazja, to obejrzeć ją w pełnej krasie na scenie, najlepiej w "Dziadku do orzechów", który przez tę powieść przewija się wielokrotnie. Mimo kilku nieznacznych wad książkę polecam zarówno osobom tańczącym, jak i tym, które z tańcem nie mają nic wspólnego.
Ocena książki: 7/10
Plusy:
-napisana lekkim językiem
-opowiada prawdziwą historię
-porusza tematy rasizmu, samoakceptacji i dążenia do obranego celu
-przesympatyczna główna bohaterka
Minusy:
-niektóre ważne i ciekawe zdarzenia giną w tle
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
Teraz nie mam już nic wspólnego z tańcem, ale przez kilka lat trenowałam balet, więc poniekąd styczność miałam. Powieść bardzo mnie zainteresowała i mam ją w planach :)
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com
Szkoda tych ważnych momentów, którym zabrakło dramatyzmu i emocjonalności. Ja taniec kocham miłością amatorską, na pewno uwielbiam oglądać tańczących ludzi, więc kto wie może czytanie o tańcu również mi się spodoba. Nie wiem tylko czy w tych nazwach się połapię, bo niezbędnej wiedzy nie posiadam :P
OdpowiedzUsuńPomimo, że gustuję w innej literaturze, to ten tytuł z chęcią bym przeczytała. Bardzo lubię motyw tańca, nawet powiedziałabym ogólniej, pasji, takiej będącej całym życiem bohaterki. Być może skuszę się na ten tytuł, bo o tańcu znam kilka filmów, natomiast książki, żadnej.
OdpowiedzUsuń