Tytuł: World War Z
Autor: Max Brooks
Ilość stron: 544
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Witajcie moi drodzy. Dzisiaj trochę o książce po którą sięgnąłem przypadkiem w momencie, kiedy zabrakło mi jakiejkolwiek innej lektury pod ręką. Szybka podróż do sklepu, równie szybki wybór, a potem... droga przez mękę? No nie do końca. "World War Z" autorstwa Maxa Brooksa nie jest książką złą. Wręcz przeciwnie. Po prostu w trakcie jej czytania dowiedziałem się o sobie jednej rzeczy. Nie lubię zombie i jeżeli ich temat ujęty zostaje w stereotypowy sposób, tym ciężej mnie zachwycić. Tak stało się właśnie w tym przypadku.
Świat pogrążył się w apokalipsie. Zombie okazały się być nie tylko wymyślonymi przez ludzi potworami, a prawdziwą plagą, która wdarła się na każdy kontynent dziesiątkując naszą populację i zmieniając zwykłych dotąd obywateli w martwe bestie, pragnące jedynie świeżego mięsa, koniecznie ludzkiego. Każdy kraj na świecie staje przed ogromnym wyzwaniem, bowiem przeciwnik z którym muszą walczyć jest czymś zupełnie obcym i dotąd nieznanym. Rozpoczyna się wojna pomiędzy żywymi, a martwymi.
"World War Z" był moim pierwszym starciem z literaturą przedstawiającą zombie bezpośrednio takimi, jakie znamy z wszystkich filmów i opowieści, czyli krwiożerczymi potworami, wyzbytymi wszelkich ludzkich uczuć. Jej czytanie jednak nie okazało się tak wielką przyjemnością na jaką wcześniej liczyłem. Mając ponad pięćset stron powieść chwilami się po prostu dłużyła, szczególnie podczas opisów stricte poświęconych wojsku i ich uzbrojeniu. Wiem, że w tego typu powieści były one niezbędne, jednak wypadały gorzej na tle pozostałych, ponieważ na książkę składa się wiele historii pochodzących z kilku kontynentów, opowiadanych z perspektyw różnych ludzi. Brak tu jednego głównego bohatera, za to otrzymujemy szeroki wachlarz postaci reprezentujących najróżniejsze dziedziny i grupy społeczne, zaczynając od żołnierzy, polityków, poprzez zwykłych obywateli, a kończąc na reżyserach filmowych, czy gwiazdach telewizji. Kiedy jeden rozdział się kończy, a zaczyna następny, wprowadzeni zostajemy w kolejną historię ujętą z całkiem innej perspektywy. W powieści Brooksa udało mi się oczywiście natrafić na rozdziały mrożące krew w żyłach, ukazujące wolę przetrwania, zmuszającą ludzi do najbardziej niewyobrażalnych zachowań, takich jak kanibalizm, czy zabijanie własnych przyjaciół w celu uchronienia ich przed wirusem mającym zmienić ich w zombie.. Wojna jaka ogarnęła świat jest o tyle ciekawa, że przeciwnik z jakim trzeba się zmierzyć jest czymś kompletnie nowym dotąd nieznanym, jednak minus dla autora za skupienie się głównie na Ameryce i Azji. Może i relacje z ataków żywych trupów pochodzą z całego świata, nie mamy jednak co marzyć na rozdział poświęcony Polsce. Ogólnie odniosłem wrażenie, że Europa została na niekorzyść dla całości pominięta. Relacje ze starego kontynentu są zdawkowe i nie ma ich zbyt wiele. Dla tych którzy liczą na wytłumaczenie, jak zombie pojawiły się na naszej planecie i kto za to opowiada mam złe wieści, bowiem "World War Z" nie przyniesie ostatecznej odpowiedzi na to pytanie. Zombie z jakimi mamy tu do czynienia, są niczym innym jak stereotypowymi potworami, a to nie do końca mnie zadowala.
Jeżeli szczególnie interesuje was temat zombie, ewentualnie pociągają was nietypowe apokalipsy wyniszczające nasz świat, koniecznie musicie sięgnąć po "World War Z". Jeżeli jednak nie jest to wasza działka i nie jesteście do końca przekonani, czy ta książka aby na pewno przypadnie wam do gustu, powinniście poważnie się zastanowić przed jej zakupem, bo tak jak w moim przypadku może się okazać, że będzie to lektura, która niepotrzebnie pochłonie wasz wolny czas. Jednakowoż, wyzbywając się mojej nabytej niedawno niechęci do zombie, książkę oceniam pozytywnie. Jest niezła. Nic poza tym.
Ocena książki: 6/10
Plusy:
-niektóre z relacji mrożą krew w żyłach
-oryginalny i ciekawy obraz wojny
Minusy:
-skupienie głównej uwagi na Ameryce i Azji
-brak jednego głównego bohatera
Nie czytałam książki, nie oglądałam nawet całego filmu, tylko jakiś jego kawałek przy okazji i z tego co widziałam (i tak, jak napisałeś), zombie są stereotypowymi potworkami, szybko biegające, krwiożercze bestie. I chociaż zombie nie lubisz, polecam Ci serial The Walking Dead, przynajmniej kilka odcinków dla porównania. Tam zombie są pokazane z zupełnie innej perspektywy - oczywiście też zabijają, jedzą ludzi - ale nie biegają szybko, nie myślą itd. Zresztą nigdy w serialu nie są, o dziwo, nazwane "zombie". Ale nie tylko ze względu na zombie Ci to polecam - ten z pozoru głupi serial z błahą, nierealną fabułą ma mnóstwo wspaniałych motywów, archetypów, toposów, a do tego doskonale pokazany jest charakter ludzi, ich przemiana w ciągu trwania "apokalipsy" oraz walka o ludzkość.
OdpowiedzUsuńWidziałem kilka odcinków i przyznam, że serial niestety mnie nie urzekł :)
UsuńRównież nie lubię zombie... Czy to książki, czy filmy/seriale z nimi w rolach głównych, omijam szerokim łukiem. Wyjątkiem jest film "Zombieland", który obejrzałam ze względu na aktorów i być może właśnie dlatego mi się podobał (;
OdpowiedzUsuńA ja bardzo lubię zombie. Nie czytałam jednak żadnej książki o tej tematyce. Słyszałam różne opinie, ale co taka książka może wnieść nowego? Hm, może kiedyś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Insane z http://przy-goracej-herbacie.blogspot.com/