26 wrz 2018

"Player One" Ernest Cline

Wydawać by się mogło, że w kwestii dystopii powiedziane zostało już dosłownie wszystko. Wtedy jednak pojawia się informacja o filmie w reżyserii Stevena Spielberga stworzonego na podstawie książki „Player One” napisanej przez amerykańskiego pisarza Ernesta Cline’a. Powieść ta jest jego literackim debiutem. Co warto podkreślić, debiutem bardzo udanym.

Autor w swojej książce przenosi czytelnika do niezbyt odległej przyszłości. Mamy rok 2045, a świat trapiony wieloma problemami powoli chyli się ku upadkowi. Szarej rzeczywistości i wszechobecnej biedy nie da się tak po prostu naprawić, ale istnieje półśrodek pozwalający znieść wszystkie przeciwności losu. Założona przez Jamesa Halliday’a wirtualna rzeczywistość zwana OASIS daje szansę na życie, w którym przy odrobinie szczęścia każdy może być kim tylko zapragnie. Niestety Halliday w końcu umiera i nie pozostawia po sobie żadnego spadkobiercy. W celu znalezienia dziedzica bajecznej fortuny rozpoczęty zostaje wyścig, w którego celem jest rozwiązanie przejście trudnych prób, rozwiązanie zagadek i zebranie trzech kluczy umożliwiających dotarcie do Wielkanocnego Jaja. Główny bohater, niezamożny nastolatek Wade Watts będzie jednym z tych, którzy marząc o odmienieniu swojego losu podejmą się poszukiwań.

„Player One” ma w sobie wszystko to, za co zwykle kocha się literaturę młodzieżową. Wartka akcja napędzana przez wyścig o fortunę, szary obraz przyszłości, młodzi aczkolwiek inteligentni i przebiegli bohaterowie oraz nienachalny romans w tle. Kiedy się o tym mówi, to brzmi to banalnie, ale podczas czytania wszystkie te elementy zgrabnie łączą się w spójną i co najważniejsze, jakże interesującą i rozrywkową całość. Powieść ta wciągnęła mnie już od pierwszych stron, gdzie autor za sprawą słów głównego bohatera opowiada o rzeczywistości, w jakiej przychodzi mu żyć. Trzeba przyznać, że autor w kwestii kreowania świata (szczególnie opisując funkcjonowanie OASIS) wykazał się dużą kreatywnością. Wirtualna rzeczywistość którą stworzył pełna jest zachwycających szczegółów. Oznacza to oczywiście wiele opisów, ale bez obaw! Są one napisane w taki sposób, że czyta się je z przyjemnością. Ujawnia się tutaj również kolejna zaleta „Player One”, jaką jest lekki język , którym posługuje się autor.

Główny bohater Wade Watts to naprawdę przesympatyczna postać. Mógłbym nawet pokusić się o stwierdzenie, że podczas lektury wywołał on u mnie podobne emocje co Mark Watney, którego kojarzyć możecie z popularnej (i również dobrze zekranizowanej) powieści „Marsjanin” autorstwa Andy’ego Weira. Wade idealnie pasuje do swojego wieku. Kiedy go poznajemy pragnie znaleźć Wielkanocne Jajko Halliday’a tylko i wyłącznie dla własnych materialnych korzyści. Powinno mnie to do niego zrazić, ale tak się nie stało, bowiem jest w tym coś uroczego i adekwatnego do jego wieku i statusu społecznego. Poza Wade’m na drugim planie rysuje się kilka interesujących postaci drugoplanowych, którzy w jakiś sposób połączą swoje losy z głównym bohaterem.

Jak łatwo się oczywiście domyśleć, w książce Ernesta Cline’a znajdą się również bohaterowie spod ciemnej gwiazdy. W tym przypadku jest to wielka korporacja dążąca do przejęcia OASIS i zmodyfikowanie wirtualnego raju wobec własnych, niekoniecznie dobrych dla społeczeństwa zasad. Bardzo dostrzegalny jest tu motyw walki pojedynczych jednostek ze złą korporacją. W pewnym momencie to właśnie ten temat zaczyna dominować w całej powieści. Kto wygra to starcie? I czy w ogóle komukolwiek się to uda? By się tego dowiedzieć, będziecie musieli sięgnąć po tę książkę.

Sądzę, że „Player One” to naprawdę dobra powieść młodzieżowa, która jednak i dla starszego czytelnika może być interesująca. Szczególnie powinna się ona nadać dla osób lubujących się w antyutopiach w których szybka akcja stawiana jest na czele. Ja czytając tę powieść bawiłem się świetnie od pierwszej aż do ostatniej strony. Czytelnikom „Player One” polecam również ekranizację w reżyserii Stevena Spielberga. Warto obejrzeć by móc porównać wszystkie różnice względem książkowego pierwowzoru, które reżyser poczynił by zrobić film jeszcze bardziej oglądalnym.

Ocena książki: 7/10 

3 komentarze:

  1. Jakoś nie jestem przekonana do książki, nie wiem, czy po nią sięgnę, ale żeby zapoznać się z historią może skuszę się na film.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najbardziej do mnie przemawia złe korpo z całego tego opisu ;) Chyba książka nie do końca dla mnie, ale podobnie jak Jellyfish może dam szansę filmowi...

    Pozdrawiam,
    Ewelina z Gry w Bibliotece

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze można obejrzeć film i w razie czego sięgnąć po książkę, która od filmu nieco się różni :)

      Usuń