28 kwi 2018

"Nawałnica mieczy. Krew i złoto" George R.R. Martin

No i po ponad roku przerwy powróciłem do "Pieśni Lodu i Ognia". Tym razem w swoje ręce wziąłem drugi tom "Nawałnicy mieczy". Tak więc połowa całej opublikowanego dotąd cyklu już za mną. Zaznaczę od razu, że szalenie nie lubię, kiedy powieść oryginalnie mająca jeden tom, w Polsce podzielona zostaje na dwa odrębne. Ja rozumiem, że przetłumaczenie lektury mającej około tysiąca stron zajęłoby sporo czasu i że ważyłaby ona mniej więcej tyle co cegła, no ale dla czytelników wiąże się to z dodatkowymi kosztami. Co więcej, ciężko jest mi jednoznacznie ocenić drugi tom "Nawałnicy mieczy", mając na uwadze, że to zaledwie połowa całej opowieści.

"Nawałnica mieczy. Krew i złoto" zaczyna się na krótko przed krwawymi godami i ślubem Joffrey'a Baratheona, który według rodu Lannisterów jest jedynym prawowitym dziedzicem tronu. Mogłoby się wydawać, że wojna pięciu królów powoli dobiega końca, ale tak naprawdę gra o tron wciąż trwa. Po drugiej stronie morza Daenerys Targaryen przemierza i podbija Wolne Miasta zyskując w swoje ręce coraz więcej władzy. Czytelnik zostaje zatem rzucony w wir wydarzeń pełnych często niespodziewanych zwrotów akcji. Gdybym miał oceniać, to ze wszystkich przeczytanych przeze mnie tomów Pieśni Lodu i Ognia, w tym dzieje się chyba najwięcej.


Świat stworzony przez Martina jest niezwykle brutalny, a krew leje się tu litrami. Każdy z wielu bohaterów posiada inne słabości, które w każdej chwili mogą zostać przeciw niemu obrócone, co drugi tom "Nawałnicy mieczy" udowadnia w sposób dosadny. W świecie Martina nikt nie jest bezpieczny, niezależnie od tego czy do czynienia mamy z postacią pozytywną, czy też taką wzbudzającą głównie negatywne emocje. Martin nie określa jednoznacznie czy dany bohater jest dobry czy zły. Tak naprawdę każdy z nich podejmuje według siebie decyzje mające na celu dobro królestwa, tudzież dobro własnej rodziny. Chociaż oglądałem serial i wiedziałem czego dokładnie się spodziewać, to i tak niektóre z rozdziałów czytałem z wypiekami na twarzy. 

Pod względem prowadzonych wątków znalazło się kilka, które pochłonęły mnie bez reszty oraz kilka takich, choć jest to słowo przesadzone, mnie rozczarowały. Najciekawszym okazał się wątek Tyriona Lannistera. Odniosłem wrażenie, że jego postać zdominowała tę powieść, co zresztą wyszło jej na dobre. Okazuje się bowiem, że frustracja i żal narastający przez lata może w końcu znaleźć swoje ujście, co jak można się domyślić przysporzy wiele problemów, szczególnie w Królewskiej Przystani. Rozczarowujący okazał się niestety wątek mojej ulubionej postaci- Daenerys Targaryen. Niby dzieje się u niej dużo, bowiem dopuszcza się podboju miasta Meereen, ale tak naprawdę niewiele z tych wydarzeń zostaje opisanych w sposób zaspokajający moje oczekiwania. Zwykle dowiadujemy się o tym już po fakcie. Dodatkowo podejmowane przez nią działania pozostają kompletnie obojętne wobec tego, co aktualnie dzieje się w Siedmiu Królestwach.

"Nawałnica mieczy. Krew i złoto" kompletnie mną zawładnęła. Przez ten rok przerwy zdążyłem już zapomnieć jak dobrze czułem się obcując z twórczością George R.R. Martina. W porównaniu do pierwszego tomu "Nawałnicy mieczy" ten wypada o wiele lepiej, ale nie powinno to dziwić. W końcu, to "Krew i złoto" serwuje nam wielki finał. Nie licząc małych nierówności pomiędzy wątkami, to nie mam na co narzekać w kontekście tej książki. Tym razem obiecuję sobie, że po kolejne tomy, czyli dwie części "Uczty wron" sięgnę już zdecydowanie szybciej. 

Ocena książki: 9/10

Tytuł: Nawałnica mieczy. Krew i złoto
Autor: George R.R. Martin
Ilość stron: 636
Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz