25 lis 2017

Weekend z filmami: Liga Sprawiedliwości

Wydany w 2016 roku "Batman v Superman: Świt sprawiedliwości" bazujący na komiksach DC został zrównany z ziemią przez krytyków. Jego przyjęcie przez widzów również nie należało do ciepłych, choć znaleźli się i tacy, którzy uznali ten ciężkostrawny twór za arcydzieło. Chociaż film zgarnął cztery złote maliny, w tym w kategorii "najgorszy film" okazał się być kasowym sukcesem zarabiając prawie 900 milionów dolarów przy budżecie wynoszącym 250 milionów. I to chyba był właśnie jeden z tych najważniejszych powodów skłaniających studio do stworzenia kontynuacji. Była to jednocześnie szansa by wyciągnąć wnioski z fali krytyki i poprawić... wszystko. Niestety pomimo tego, że "Liga Sprawiedliwości" jest filmem lepszym niż "Batman v Superman", to i tak nadal zawodzi pod wieloma aspektami będąc daleko od bycia produktem godnym uznania.

Zacznijmy więc od całego chaosu panującej wokół tej produkcji. Początkowo za reżyserię "Ligi Sprawiedliwości" odpowiedzialny był Zack Snyder, jednak ze względu na tragedię rodzinną porzucił cały projekt w momencie, kiedy materiał był już nagrany i zaczynała się jego post-produkcja. Na jego miejsce zatrudniono Jossa Whedona, który postanowił dograć kilka nowych scen i pociąć gotowy już materiał. Dużo mówi się o tym, jakoby ponad pół godziny pierwotnej wersji filmu wylądowało w koszu. Kiedy wybrałem się na seans "Ligi sprawiedliwości", to nie miałem najmniejszego pojęcia o całym tym zamieszaniu odbywającym się za kulisami, a mimo wszystko podczas oglądania filmu dało się wyczuć, że coś jest nie tak, szczególnie od strony montażu i czasowania poszczególnych części fabuły. "Liga sprawiedliwości" rozwija się za wolno, zbyt wiele uwagi poświęcając na rzeczy nieistotne. Najbardziej w tym wszystkim cierpi o wiele za krótki finał filmu. Po zakończeniu seansu miałem wręcz wrażenie, że nie wszystko zostało mi pokazane. Sądzę, że gdyby produkcję wydłużyć o jakieś 15-20 minut, mogłaby na tym zyskać, o ile oczywiście zrobione byłoby to z głową.
Budowa filmu jest bardzo prosta, ogranicza się do dwóch części. Pierwsza to zbieranie tytułowej ligi, druga natomiast polega na pokonaniu czarnego charakteru. Brak tu jakichkolwiek elementów zaskoczenia czy niespodziewanych zwrotów akcji. "Liga Sprawiedliwości" jest filmem prostolinijnym, oklepanym i do bólu przewidywalnym. Lwia jego część poświęcona zostaje na stworzenie relacji pomiędzy poszczególnymi bohaterami. Wychodzi to z różnym skutkiem. Co do samych postaci to też poziom wydaje się być bardzo zróżnicowany. Najjaśniejszym punktem filmu jest Wonder Woman (Gal Gadot), Flash (Ezra Miller) oraz Aquaman (Jason Momoa). Nie dość że grający ich aktorzy dobrze oddają charakter swoich postaci, to jeszcze dobrze sprawdzają się w scenach humorystycznych. Wszystkie te nieliczne zabawne momenty są zagrane przez nich. To oni, a nie tragicznie zagrany przez Bena Afflecka Batman, stanowią trzon tego filmu.

Podczas seansu cały czas miałem wrażenie, że "Liga Sprawiedliwych" na siłę stara się być filmem podniosłym, przez co bardzo na tym traci. Już samo użycie ciemnych i zimnych barw aż krzyczy do widza: będzie smutno, mrocznie, podniośle i poważnie. W ten właśnie sposób pojawiające się żarty nie mogą wybrzmieć i czasami sprawiają wrażenie zbędnych. Efekty specjalne, których jest tu mnóstwo, nie powalają jak na film posiadający budżet wynoszący około 300 milionów dolarów. W większości są one sztuczne, a wręcz kiczowate w złym tego słowa znaczeniu. Kolejnym elementem do którego można się przyczepić jest czarny charakter. Wiemy o nim naprawdę niewiele. Jest tam tylko po to, by tytułowa liga miała powód do zjednoczenia się i wspólnej walki. Samo pokonanie go też nie stanowi jakiegoś super trudnego zadania. I chociaż nie wynudziłem się jakoś specjalnie oglądając "Ligę Sprawiedliwości", to nie mogę powiedzieć, by był to film jakkolwiek wybitny, a nawet dobry, raczej przeciętny do granic możliwości.
Jeżeli "Liga Sprawiedliwości" miała być odpowiedzią na nowego Thora, to niestety w tym starciu adaptacja komiksów DC poniosła porażkę. Chociaż moja ocena filmu "Thor: Ragnarok" nie była o wiele wyższa, to jednak kiedy porówna się te dwie produkcje, widać ogromną przepaść jakie je dzieli. Podkreślam, że "Liga Sprawiedliwości" i tak pozostaje lepsza od "Batman v Superman" i można ją obejrzeć, ale ciężko się na nią zachwycać. Trudno mi jakkolwiek myśleć o filmie mogącym być przedłużeniem "Ligi Sprawiedliwości". Czy to może się udać? Mówi się, że do trzech razy sztuka, więc może warto dać kolejną szansę biorąc pod uwagę, że w tym uniwersum znajdują się również filmy dobre pokroju "Wonder Woman". Może po prostu potrzeba kogoś ze świeżym spojrzeniem, kto wniesie coś zupełnie nowego.

Ocena filmu: 6/10

Tytuł: Liga Sprawiedliwości
Reżyser: Zack Snyder, Joss Whedon
Czas trwania: 120 min.
Premiera: 17 listopada 2017

2 komentarze:

  1. Mnie nawet „Wonder Woman” nie przekonał, więc chyba DC nie jest dla mnie. Nie widziałam jeszcze „Batman vs Superman” (trzeba przed „Ligą” zobaczyć?). Tzn. i tak mam w planach na ten film iść do kina, najbardziej mnie kusi ta relacja Flash-Aquaman, podobno dla niej warto zobaczyć tej film :D
    Zresztą ja nie przepadam za tymi patosowymi filmami o superbohaterach, dlatego nowy Thor tak mi się podobał :D Ale zobaczymy jak będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liga dzieje się po wydarzeniach z Batman v Supermen, do tego jest tak ogrooomny spoiler dotyczący zakończenia Batman V Supermen więc... tak, wypadałoby obejrzeć :P

      Usuń