24 lis 2017

Weekend z filmami: Coco

No i stało się. Niecały tydzień temu udało mi się przedpremierowo obejrzeć "Coco", które właśnie dzisiaj oficjalnie wchodzi już do kin. Po niezbyt udanym "Dobrym dinozaurze" mogę stwierdzić, że studio Pixara naprawiło swoje wszystkie błędy i wypuściło produkt wręcz idealny. Ze szczerym sercem mogę powiedzieć, że jest to najlepsza animacja jaką udało mi się obejrzeć w tym roku. Nawet jeżeli jakimś cudem w innej recenzji pisałem tak samo o jakimś tytule, to zapomnijcie o tym, bo "Coco" naprawdę zachwyca pod każdym możliwym względem.

Głównym bohaterem animacji jest mieszkający w Meksyku chłopiec o imieniu Miguel. Jego rodzina od kilku pokoleń jako jedna z nielicznych stroni od muzyki, a wszystko za sprawą prapradziadka, który na rzecz muzyki opuścił swoją żonę i córkę. By było ciekawiej największą miłością Miguela jest właśnie muzyka, co budzi wielki sprzeciw w członkach rodziny. Pewnego razu, kiedy chłopiec ten trafia do świata zmarłych staje nie tylko przed wyzwaniem powrotu do świata żywych, ale i przed możliwością poznania swoich nieżyjących już przodków. Jakie będzie to miało konsekwencje na jego życie?
Teraz pokrótce przedstawię Wam, co zachwyciło mnie w "Coco", bo na jakiekolwiek wady tej animacji nie ma tutaj miejsca. Chociaż mówi się trochę o "Coco" w kontekście podobieństw do innej animacji o tytule "Księga życia", której zresztą nie widziałem, więc ciężko mi się tutaj jakkolwiek odnieść. Tak więc "Coco" robi ogromne wrażenie za sprawą rozmachu. Pixar po raz kolejny dostarczył mi tego, co tak bardzo kocham w jego filmach, czyli szczegółowo stworzonego, zupełnie nowego świata. W tym przypadku był to świat zmarłych. Właśnie w nim widz spędzi zdecydowaną większość seansu. Mogłoby się wydawać, że świat zamieszkiwany przez ludzi nieżywych będzie mroczny i przerażający. Nic bardziej mylnego. Za sprawą meksykańskiej tradycji obchodzenia święta zmarłych (które zresztą "Coco" bardzo dobrze przybliża), życie pozagrobowe pokazane jest tu w prawdziwej ferii jaskrawych barw. Umarli niczym normalni ludzie żyją w wielkiej metropolii podzielonej na lepsze i gorsze dzielnice. Tak samo jak żywi bawią się i świętują. Od strony technicznej również nie ma się do czego przyczepić. Cała animacja prezentuje się wręcz zjawiskowo, ciężko choć na chwilę odwrócić wzrok od ekranu. Dużą rolę w całości odgrywa też muzyka, co zresztą nie powinno dziwić ze względu na zarys fabularny, który przedstawiłem Wam na początku.

Równie ważnym w animacji co strona audiowizualna, jest poruszana problematyka i przesłanie w niej zawarte. "Coco" ukazuje temat śmierci w zupełnie innym świetle co, podkreślam po raz kolejny, osiągnięte jest za sprawą meksykańskiej tradycji i kultury, gdzie dzień ten świętuje się w sposób zupełnie nam obcy. Ponadto "Coco" skupia się marzeniach, o które czasami trzeba zawalczyć. Na pierwszy plan wystawiona zostaje również rodzina stanowiąca o wiele ważniejszą część naszego życia, niż może nam się wydawać. Duży plus należy się też za nawiązania do meksykańskiej popkultury. Dobrym przykładem będzie tu chociażby postać Fridy, którą Miguel poznaje w świecie zmarłych. Fabuła w "Coco" poprowadzona jest idealnie. Nie zabrakło w niej miejsca na momenty humorystyczne (związane z przezabawną postacią psa) smutne oraz wzruszające. Tak, istnieje taka możliwość, że "Coco" wyciśnie z Was kilka łez. Animacja ta ma w sobie chyba wszystko to, czego oczekujemy wybierając się do kina na film animowany. Sądzę, że nie dałoby się zrobić tego lepiej. 
O ile dzieci mogą się bawić dobrze na "Coco", o tyle starsza młodzież i dorośli wyniosą z seansu znacznie więcej. Jeżeli więc tylko macie taką możliwość, to koniecznie wybierzcie się na tę animację do kina. Zachwyci Was nie tylko wizualnie, muzycznie, ale i pod względem poruszanej problematyki i przesłania, które ze sobą niesie. Ja na pewno do "Coco" powrócę nie jeden raz, bowiem dawno nie oglądałem czegoś tak ciepłego i pełnego emocji. Więcej takich animacji od Pixara poproszę!

Ocena filmu: 10/10

Tytuł: Coco
Reżyser: Lee Unkrich
Czas trwania: 109 min. 
Premiera: 24 listopada 2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz