20 sie 2017

Filmowa Niedziela #58 Dunkierka

Tytuł: Dunkierka
Reżyseria: Christopher Nolan
Czas trwania: 106 min.
Premiera: 21 lipca 217

Czy Christopher Nolan kiedykolwiek mnie zawiódł? Nie. Wszystkie filmy jego autorstwa, które jak dotąd widziałem, począwszy od trylogii o Batmanie, poprzez "Prestiż", "Incepcję", a kończąc na "Interstaller", okazały się być bardzo dobre, a niektóre nawet świetne. Chociaż za kinem wojennym nie przepadam, to muszę szczerze przyznać, że najnowszą produkcję Nolana zatytułowaną "Dunkierka" mogę spokojnie umieścić w gronie wyżej wymienionych tytułów. Tak, to będzie recenzja pełna zachwytów (chociaż pewnie znajdzie się miejsce na opisanie jakiejś małej wady).

"Dunkierka" jest filmem wojennym opartym na faktach. Wydarzenia dziejące się na ekranie dotyczą ewakuacji żołnierzy z tytułowego miasta, Dunkierki, znajdującego się w w czasie II wojny światowej we Francji. Obraz Nolana skupia się na trzech różnych, ale łączących się w jedno historiach zatytułowanych "The Molo", "The Sea" oraz "The Air". Każda z tych historii przedstawia bohaterów, których dosięgnął niepewny los. Czy wrócą bezpiecznie do domu? Czy wykonają ? Czy w ogóle przeżyją?
Najnowszy film Nolana pod wieloma aspektami jest dosyć specyficzny. Bardzo mało w nim dialogów. Nie słowa grają tu pierwsze skrzypce, a czyny i decyzje podejmowane przez poszczególnych bohaterów. Pomiędzy postaciami, a mną jako widzem nie nawiązana została żadna więź, przez co ich losy do samego końca pozostały mi obojętne. Powodem tego jest prawdopodobnie fakt, że czas akcji filmu w przypadku najdłuższej historii trwa kilka dni, najkrótszej godzinę. Więc jako że czasu jest niewiele, to bohaterów poznajemy sposób bardzo pobieżny Nie wnikamy w ich życie, nie wiemy jak przed wojną wyglądało ich życie i czy czeka na nich jakakolwiek rodzina. Dla jednym mogłoby stanowić to problem, dla mnie jednak było zaletą, bo pozwoliło skupić się na samej akcji. Dodatkowo wydaje mi się to bardzo pasować do wojny, gdzie mamy setki tysięcy ludzi na temat których nie wiemy nic poza tym, że walczą w imię kraju. 

Wśród postaci występujących w filmie znalazły się dwie, których udział był według mnie niepotrzebny, tym bardziej że jedna z nich swoim losem w banalny sposób ma żerować na emocjach widza. Takie zagranie u Nolana? Jak widać nawet najlepszym się zdarza popełniać głupie błędy. Drugą taką postacią była ta grana przez piosenkarza Harry'ego Stylesa. Jego udział nie były taki zły, gdyby tylko dano mu nieco mniejszą rolę, w której nie musiałby pokazywać swojego "warsztatu" aktorskiego. Niemniej jednak obsada prezentuje się bardzo dobrze. Jest typowo męska i brak w niej miejsca na postaci kobiece. Dzięki temu nie ma tu miejsca na łzawe romanse, z których tak chętnie korzysta się w przypadku filmów wojennych.
"Dunkierka" zachwyca całą oprawą audiowizualną oraz tym, w jaki sposób była kręcona. Przy  jej produkcji użyto bowiem większych, o wiele mniej poręcznych kamer na rzecz lepszej jakości obrazu. Co więcej, ilość sztucznych efektów komputerowych ograniczona została do minimum, co jest jednym z powodów, dlaczego "Dunkierka" podczas oglądania robi tak duże wrażenie. Wydarzenia przedstawione na ekranie nie starają się przekonać widza. One po prostu się dzieją wyglądając przy tym na tyle naturalnie i przekonująco, że podczas seansu ani przez moment nie pomyślałem czegoś w stylu "o, widzę perfidnego green screena". Tak jak było w przypadku "Atomic Blonde", tak i przy "Dunkierce" nie sposób nie wyróżnić człowieka odpowiedzialnego za wspaniałe zdjęcia do filmu, czyli Hoyte'a Van Hoytema. Mam nadzieję, że w kategorii najlepszych zdjęć czy chociażby montażu Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej będzie dla nowego filmu Nolana łaskawa, bo naprawdę sobie na to zasłużył. Kolejny duży plus należy się za całą ścieżkę dźwiękową filmu skomponowaną przez niezastąpionego Hansa Zimmera. Cały soundtrack jak zwykle trafia w punkt, podkręca napięcie i wypełnia pustki, jakie można by dostrzec gdyby pozbawić film dźwięku.

Co zaś samej akcji się tyczy, to byłem zaskoczony, że Nolan nawet w tak krótkim (jak na swoje możliwości) filmie potrafi pokazać tak dużo, zawrzeć tak wiele emocji i nabudować tak wiele napięcie. Co prawda nie obraziłbym się gdyby "Dunkierka" była o dziesięć minut dłuższa, ale i tak chylę pokłony, bo o ile nie przepadam za kinem wojskowym, o tyle ten film po prostu trafił do mojego serca świetnie przedstawiając wojnę oraz walczących na niej ludzi. Nawet jeżeli trafiliście na jakieś niepochlebne opinie, a takie zawsze się zdarzają, to "Dunkierka" i tak pozostaje jednym, z tych tytułów, które warto zobaczyć chociażby ze względu na reżysera. 

Ocena filmu: 9/10

Nie bardzo wiem kiedy pojawi się kolejna Filmowa Niedziela, a jeżeli już się pojawi, to nie wiem o jakim filmie będzie. Jeżeli macie coś godnego polecenia, na co mógłbym się wybrać w najbliższym czasie do kina, to dajcie znać w komentarzach.

5 komentarzy:

  1. Tyle osób poleca ten film, a ja nie lubię wątków wojennych, bo zwyczajnie mnie przerażają. Jak żyć? :(
    Pozdrawiam cieplutko ♥
    helloimbooklover.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie przepadam za wszystkimi filmami Nolana - jego "Incepcja" nie zrobiła na mnie wrażenia. Ale "Dunkierka" jest bardzo dobra, właśnie szczególnie od tej strony technicznej (kibicuję w drodze po Oscary za montaż, montaż dźwięku, dźwięk, może i zdjęcia).
    Faktycznie były postaci mniej potrzebne, ale jakoś mi to nie przeszkadzało w oglądaniu.
    Za to mój chłopak nie był tak zadowolony, bo stwierdził, że ta końcówka była tragiczna, za bardzo "poprawna politycznie" i trochę się z nim zgadzam... Co nie zmienia faktu, że to jeden z lepszych filmów wojennych (chociaż tak jak Ty, za tym kinem nie przepadam!).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do końcówki to rzeczywiście można mieć mieszane odczucia, ale dla mnie i tak nie rzutowała ona aż tak bardzo na całość :)

      Usuń
  3. Jak dla mnie jeden z lepszych filmów wojennych ostatnich lat. Nareszcie film bez zbędnego patosu, czy też głównego bohatera - herosa, który sam rozwala dwa czołgi wroga, wyposażony jedynie w granat oraz nóż. Słyszałam wiele zarzutów względem tego filmu, lecz wiele po prostu mnie śmieszy. Nie widać wroga. Ależ o to właśnie chodziło! By niebezpieczeństwo było stałe, otaczało bohaterów ze wszystkich stron, przerażające mimo iż, nie zostało nawet raz w postaci człowieczej ukazane. Nuda. Niestety ludzkość ma to do siebie, że jeśli coś co minutę w kinie nie wybucha, nie ma superbohaterów, czy też prostoty przekazu, szybko się nudzą, bo nie lubią myśleć. Ale ten film był genialny, bo ukazywał wojnę taką jaką była. Strefa wizualna, muzyka, zdjęcia - coś genialnego, jeśli ten film nie zostanie nominowany do Oscara, to składam zażalenie.

    Pozdrawiam, dziewczyna z książkami

    OdpowiedzUsuń