23 mar 2017

Małe życie [RECENZJA]

Tytuł: Małe życie
Autor: Hanya Yangihara
Ilość stron: 816
Wydawnictwo: W.A.B
Cena: 49 zł

Jude, Willem, Malcolm, JB to czwórka przyjaciół, których losy zapełniają karty powieści Hanya Yangihary zatytułowanej "Małe życie". Willem to aspirujący aktor. Malcolm to architekt. JB to artysta pragnący uznania. Ostatni z nich, Jude, to świetnie zapowiadający się prawnik, najbardziej skryty z całej czwórki. W momencie, kiedy ich poznajemy, kończą studia i przenoszą się do Nowego Jorku, głodni sukcesu, powoli dążący do obranych przez siebie celów. Znają się już wiele lat, jednak ile naprawdę wiedzą o sobie nawzajem? Ile wiedzą na temat jednego z nich- Juda St Francisa? Ile wiedzą o jego dzieciństwie? Ile wiedzą o przyczynach jego nieustannych bólów?


Życie może i małe, ale książka za to duża zarówno pod względem ilości stron, jak i jej wymowy. Żebym mógł sprawnie ocenić tę powieść, najpierw muszę zadać sobie pytanie, dlaczego przeczytanie "Małego życia" zajęło mi aż tyle czasu. Miałem już dawniej w swoich rękach książki, będące podobne pod względem objętości, może nawet większe, które podczas czytania nie sprawiały żadnego problemu. W przypadku "Małego życia" mamy do czynienia z książką bardzo nierówną, raz wręcz genialną, następnym razem do bólu męczącą. I jak to spójnie ocenić?  Początek lektury był interesujący, po prostu chciało się  czytać dalej. W samym środku powieści coś nagle zwolniło, a czytanie stało się męczące, przede wszystkim ze względu na monotonność głównego bohatera. Potem nagle coś odżyło, fabuła ponownie mnie zainteresowała, doszło do kilku ciekawych, nieprzewidywalnych zdarzeń i na końcu... akcja ponownie zaczęła zwalniać, wchodząc w pewnego rodzaju marazm. To na szczęście nie koliduje z dobrym zakończeniem, na które warto czekać i przetrzymać wszystkie te cięższe, wysysające energię momenty.

Największym zaskoczeniem podczas czytania "Małego życia" był moment, kiedy przekonałem się, że w gruncie rzeczy nie jest to powieść w której przyjaźń czwórki bohaterów gra główną rolę, ani powieść dająca każdemu z nich tyle samo uwagi. Bohaterem wokół którego kręci się cała akcja, jest Jude St Francis. Najważniejszy zaraz po nim i odgrywający w całej akcji dużą rolę, jest Willem. Malcolm i JB to natomiast jedynie dopełnienie, niezbyt ważne i nieabsorbujące uwagi czytelnika, bo ta w pełni spożytkowana będzie na Juda i jego problemy. Jude to postać bardzo specyficzna, posiadająca bolesny bagaż przeszłości. Bagaż, ciężki do opisania, jeszcze cięższy do zapomnienia. To postać niezwykle depresyjna, wzbudzająca we mnie ambiwalentne odczucia. Były takie momenty podczas czytania, że bardzo mu współczułem i starałem się chociaż trochę zrozumieć to, co przeszedł, ale były też momenty, kiedy miałem po prostu dość jego i niekończących się problemów. Trudna przeszłość kształtuje Jude na osobę nieufną i niepewną swojej wartości. Dla czytelnika może być on naprawdę ciężkim orzechem do zgryzienia. Na szczęście poza nim otrzymujemy również całą paletę porządnie wykreowanych postaci drugoplanowych, znacznie urozmaicających książkę.

Problematyka "Małego życia" dotyka tematów takich jak przyjaźń, miłość, uzależnienia, trudne dzieciństwo, zmaganie z chorobami, dojrzewanie i dochodzenia do sukcesu. Uogólniając- samo życie. I właśnie to życie, czasami tak bardzo skomplikowane, wywołało we mnie tyle emocji, chwilami nawet doprowadzając do wzruszenia. Autorka, Hanya Yanagihara, w swojej powieści skupia się przede wszystkim na mężczyznach, aczkolwiek to nie sprawia, że jej dziełko przeznaczone jest tylko i wyłącznie do męskiego grona czytelników. Wręcz przeciwnie! Niestety opisywanie męskiego świata nie zawsze Yangihara wychodzi idealnie. Chwilami bardzo wyraźny staje się kobiecy punkt widzenia, który niejako gryzie się z męskimi postaciami. Czasami miałem wrażenie, że ta książka równie dobrze mogłaby mówić o kobietach. Na szczęście pisarka broni się za sprawą kreślenia poszczególnych, jakże skomplikowanych relacji, czy nadawania bohaterom konkretnych barw, co sprawia że zdają się być bardziej realistyczni. 

"Małe życie" może wiele nauczyć, a zarazem wywołać falę sprzecznych emocji. To książka dobra, mądra, można nawet wielka, jednak trudna w odbiorze, bolesna, czasami zbyt monotonna. Pomimo tych chwil zwątpienia cieszę się, że udało mi się ją przeczytać do samego końca. Sądzę, że najtrafniejszym będzie polecić ją dorosłym czytelnikom, gotowym odbyć wyboistą podróż przez kilka dekad niełatwego życia. To lektura mogąca dogłębnie zasmucić, wywołać wzruszenie, rzadziej uśmiech. To lektura o życiu. Małym życiu. Trudnym życiu. 

Ocena książki: 7/10

11 komentarzy:

  1. Muszę przyznać, że wiele razy zastanawiałam się nad kupnem i przeczytaniem tej książki, ale potem zaczęły pojawiać się mieszane recenzje po tym całym bum i sama nie wiem, ale jakoś odłożyłam kupno i czytanie na później. Poza tym, ciężko z taką cegłą podróżować do pracy i z pracy, a to tam najczęściej czytam, w tramwajach... Także. Sama nie wiem, chyba będę musiała zaopatrzyć się w ebooka i kiedyś przekonać się czy warto :)

    Ściskam ciepło,
    Monia
    [Oh My Blog]

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm... Powieśc intryguje mnie od samego początku, jednak nie wiem, czy chcę ją kupić. Na pewno kiedyś po nią sięgnę, tak z czystej ciekawości, by sprawdzić czym czytelnicy się zachwycają oraz czy mnie również porwie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z jednej strony chciałabym wiedzieć o co z tą książką chodzi, z drugiej nie mogę sobie wyobrazić, że jednak ją czytam. Chyba przeraża mnie objętość i perspektywa że mogę się rozczarować, a niestety należę do osób które i tak uparcie będą chciały dokończyć pozycję, nawet jeśli mi się nie spodoba. Cały czas mam tę książkę na uwadze, ale kiedy i czy w ogóle się za nią zabiorę - nie mam pojęcia ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Małe życie" jest ze mną w domu, mieszkamy już pod jednym dachem, ale jakaś cząstka mnie na razie nie ma chęci wikłać się w depresyjne klimaty. Może bliskość obrony pracy magisterskiej tak na mnie działa. ;) Tak czy inaczej, właśnie takie mam przeczucia co do "Małego życia", że to taki raczej nieco smutny, nostalgiczny obraz, tak ja napisałeś - nieco depresyjna, wyboista podróż i chyba jeszcze nie jestem na nią gotowa. Ale może niedługo. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dużo słyszałam, dużo czytałam o tej książce, jednak sama jeszcze nie miałam z nią bezpośredniej styczności. A chciałabym sprawdzić na własnej skórze, czy jest w niej to, o czym tyle się słyszy. Troszkę odpycha mnie jej objętość - czy będę w stanie przeczytać trudną książkę o życiu o objętości ponad ośmiuset stron? Nie wiem, ale spróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zatrzymałam się na ok. dwusetnej stronie i na razie odłożyłam tę książkę. Za ciężko mi się ją czyta, a mam na głowie pisanie magisterki, więc potrzebuję czegoś znacznie lżejszego... Ale na pewno do niej wrócę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałem ochotę ją odłożyć przy około 400 stronie :D Wtedy to było prawdziwe apogeum....

      Usuń
  7. Mnie książka nieco "pozamiatała" emocjonalnie, niektóre fragmenty były naprawdę ciężką przeprawą. Niestety część przeskakiwałam, np. opisy pracy bohaterów i ich kolegów z pracy poprostu mnie nudziły. Niemniej książka warta uwagi:) Świetna recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Obawiam się tej książki i cały czas ją odkładam. Zdaję sobie sprawę, że jest ciężka w odbiorze i nie wiem, czy to dobra pozycja dla takiego wrażliwca jak ja. Wszędzie było i jest o niej głośno, więc pewnie się skuszę.
    Pozdrawiam :) http://w-swiecie-kultury.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. "Małe życie" kupiłem kilka miesięcy temu i od tej pory grzecznie czeka na swoją kolej. Pewnie przeczytam ją dopiero w lipcu, jednak już teraz nie mogę się doczekać lektury :). Czuję, że to będzie coś dobrego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak czułem zanim ją przeczytałem :P Potem moje zachcianki zderzyły się z rzeczywistością...

      Usuń