Tytuł: Personal Shopper
Reżyseria: Olivie Assayas
Czas trwania: 105 min.
Premiera: 17 marca 2017
Z czym kojarzymy Kristen Stewart? Powiedzmy to głośno. Ze Zmierzchem. A jakim filmem był "Zmierzch"? Słabym (aczkolwiek wciąż lepszym od Pięćdziesięciu twarzy Greya). Seria o wampirach sfilmowana na podstawie twórczości Meyer, przyszyła tej aktorce łatkę, taką samą, jaką otrzymał Daniel Radcliffe po roli Harry'ego Pottera. Mimo, że Kristen zagrała w kilku innych filmach, to jeszcze nie trafiła na rolę pierwszoplanową, dzięki której mogłaby odciąć się od niepochlebnych opinii kwestionujących jej talent. "Personal Shopper", najnowszy film w reżyserii Olivie Assayasa zainteresował mnie nie tylko ze względu na pierwszoplanową rolę Stewart, ale i poprzez skrajnie różne opinie na jego temat. Piszę to w kontekście festiwalu w Cann, gdzie jednego dnia "Personal Shopper" został wygwizdany, innego natomiast zebrał owacje na stojąco. Oczywiście idąc do kina chciałem należeć do tej drugiej grupy osób, która filmem się zachwyci. No ale niestety się nie udało...
Maureen (w tej roli Kristen Stewart) pracuje jako personal shopper dla popularnej i humorzastej Kyry. Maureen jest również medium, pragnącą skontaktować się z przebywającym w zaświatach bratem. Licząc na jakikolwiek znak od zmarłego brata Lewisa, dziewczyna zaczyna dostawać smsy od nieznanej jej osoby. W ten sposób rozpoczyna się tajemnicza gra.
"Personal Shopper" to film nudny, pozbawiony ciekawej akcji, przeciągnięty przez sceny-zapychacze kiedy to główną bohaterkę oglądamy podczas nic niewnoszących scen podróży do domu, do pracy, czy też do posiadłości zmarłego brata. Momentów naprawdę interesujących jest tak mało, że spokojnie można by je policzyć na palcach jednej ręki. Główny temat, czyli ten dotyczący próby skontaktowania się z zaświatami nie jest wystarczająco silny, by wypełnić film trwający ponad sto minut, dlatego też w międzyczasie pojawia się wątek kryminalny, który staje się przewidywalny jeszcze zanim dobrze się rozwinie. Nie do końca potrafię określić, czym miał być ten film w zamiarze twórców. Smutną historią o tęsknocie? Horrorem o medium starającej się skontaktować ze światem zmarłych? A może miała to być opowieść o dziewczynie pragnącej uszczknąć życia kogoś innego? Cokolwiek to miało być, to nie udało się, w skutek czego "Personal Shopper" to takie wszystko i nic w jednym. Wątkiem, który spośród wszystkich najbardziej mi się spodobał (o ile o czymś takim można w ogóle tu mówić) był ten dotyczący pracy wykonywanej dla Kyry. W szczególności chodzi mi o sceny, kiedy to Maureen ulegała pokusie i przymierzała piękne kreacje swojej pracodawczyni, czego oczywiście robić nie powinna.
"Personal Shopper" to film nudny, pozbawiony ciekawej akcji, przeciągnięty przez sceny-zapychacze kiedy to główną bohaterkę oglądamy podczas nic niewnoszących scen podróży do domu, do pracy, czy też do posiadłości zmarłego brata. Momentów naprawdę interesujących jest tak mało, że spokojnie można by je policzyć na palcach jednej ręki. Główny temat, czyli ten dotyczący próby skontaktowania się z zaświatami nie jest wystarczająco silny, by wypełnić film trwający ponad sto minut, dlatego też w międzyczasie pojawia się wątek kryminalny, który staje się przewidywalny jeszcze zanim dobrze się rozwinie. Nie do końca potrafię określić, czym miał być ten film w zamiarze twórców. Smutną historią o tęsknocie? Horrorem o medium starającej się skontaktować ze światem zmarłych? A może miała to być opowieść o dziewczynie pragnącej uszczknąć życia kogoś innego? Cokolwiek to miało być, to nie udało się, w skutek czego "Personal Shopper" to takie wszystko i nic w jednym. Wątkiem, który spośród wszystkich najbardziej mi się spodobał (o ile o czymś takim można w ogóle tu mówić) był ten dotyczący pracy wykonywanej dla Kyry. W szczególności chodzi mi o sceny, kiedy to Maureen ulegała pokusie i przymierzała piękne kreacje swojej pracodawczyni, czego oczywiście robić nie powinna.
Jeżeli nie lubicie Kristen Stewart, to nie ma co się zapatrywać na ten film, gdyż to wokół niej kręci się cały obraz, a kamera rzadko kiedy koncentruje się na kimś innym. Stewart to aktorka specyficzna, nie zawsze sprawdzająca się w filmach, do których jest zaangażowana. Mimo to jest w niej jednak coś, co przyciąga moją uwagę i sprawia, że chce mi się na nią patrzeć. Kwestia niebanalnej urody? Być może. Niestety w "Personal Shopper" jako aktorka pierwszoplanowa nie podołała zadaniu. Cały czas stroi dziwne, nienaturalne miny, niezależnie od tego, czy cierpi, czy wybiera dodatki do stroju Kyry. Większość ze scen w jej wydaniu wypełniona jest niepotrzebną teatralnością. Stewart bardzo stara się, by na jej twarzy widz zobaczył smutek, strach, a nawet łzy spowodowane tęsknotą. To jednak puste emocje, w których brak potrzebnego realizmu.
Od strony wizualnej jest okej. Po prostu okej. To europejskie kino małego kalibru, trochę surowe, ponure, może nawet mroczne, kilkakrotnie bazujące na roztrzęsionej kamerze. Ma to potęgować uczucie niepewności i dramatyzmu, szczególnie podczas nocnych przechadzek po domu Lewisa. W ostatecznym rozrachunku mimo mojej sympatii do Stewart i coraz większego zamiłowania do mniejszych filmów, "Personal Shopper" nie zdaje egzaminu pozostając bez wyrazu i szybko znikając z pamięci. Czy warto na ten film wydać pieniądze? Raczej nie.
W takim razie ich nie wydam! :) Być może kiedyś zdecyduję się na jakiś domowy seans, ale kino na pewno sobie odpuszczę. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Ja lubię Stewart, nie wiem czemu, ale strasznie podobała mi się w "The Runaways" jako Joan Jett :D I ten film też pewnie obejrzę, ale raczej w domowym zaciszu ^^
OdpowiedzUsuńOsobiście dzielę filmy na takie, które warto obejrzeć w kinie oraz takie, na które szkoda wydawać pieniądze, bo można je bez żalu obejrzeć w domu :D "The shopper" należy do drugiej kategorii, więc może gdy nie będę miała innych alternatyw to obejrzę, aczkolwiek zgadzam się z Twoją opinią co do aktorki.. Jej charakterystyczna twarz uniemożliwia granie większej gamy emocji, ale uwaga, nawet pozytywnie zaskoczyła mnie w "Królewnie Śnieżce i Łowcy".
OdpowiedzUsuńTrochę mi się wydaje, że duży wpływ na Twoją ocenę ma uprzedzenie do aktorki :) ja do Kristen nic nie mam, "Zmierzch" to rzeczywiście paździerz, ale w "Equals" wypadła całkiem nieźle i wyczekuję Personal Shopper, żeby dokonać semi-ostatecznej oceny jej gry aktorskiej.
OdpowiedzUsuńNie nazwałbym tego uprzedzeniami. Stwart to aktorka specyficzna, co nie znaczy że zła :) W niektórych filmach, np. "Śmietance towarzyskiej" Allena mi się podoba :)
Usuń