25 gru 2016

Filmowa Niedziela #36 Zwierzęta nocy

Tytuł: Zwierzęta nocy
Reżyseria: Tom Ford
Czas trwania: 115 min.
Premiera: 18 listopada 2016

Wszyscy kojarzymy Toma Forda jako sławnego projektanta mody. Okazuje się jednak, że poza tworzeniem pięknych kreacji, zajmuje się on również reżyserią filmów. Wydany w 2009 roku "Samotny mężczyzna" był jego debiutem w tej dziedzinie. Co warto podkreślić, debiutem który odniósł sukces i przyniósł wiele nominacji do różnorakich nagród filmowych. Mamy rok 2016 i do kin wchodzi drugi film Forda, czyli "Zwierzęta nocy" będące ekranizacją powieści Austin Wright. I chociaż "Samotnego mężczyzny" jeszcze nie widziałem, to o najnowszym dziele Toma Froda mam sporo do napisania.

"Zwierzęta nocy" to film, którego akcja rozgrywa się na trzech różnych płaszczyznach. Pierwszą jest teraźniejszość, gdzie poznajemy bogatą aczkolwiek nieszczęśliwą Susan. Pewnego dnia dostaje ona od swojego byłego męża maszynopis jego najnowszej powieści. Tutaj pojawia się druga płaszczyzna, czyli fabuła wspomnianej książki, która na ekranie ożywa i raczy widza okrutną i pełną agresji historią o dążeniu do sprawiedliwości. Trzecią i ostatnią płaszczyzną są wspomnienia Susan wywołane brutalną lekturą. W głównej mierze dotyczą one jej relacji z ex mężem- Edwardem.

Co warto podkreślić, to fakt że każda z płaszczyzn stanowi jakby odrębną opowieść, z których wszystkie różnią się od siebie pod względem estetyki i budowanego klimatu. Teraźniejszość jest ukazana w zimnych barwach i wypada bardzo nostalgicznie. To również chyba najnudniejsza ze wszystkich części. Przeszłość skąpana już w nieco innych, ciepłych kolorach  przywodzi na myśl dramat romantyczny. O fabule książki wspominam na końcu, bo nie dość, że z wszystkich trzech wizualnie to ona najbardziej się wyróżnia i zapada w pamięć, to pozostaje także płaszczyzną najbardziej interesującą. Akcja książki umieszczona jest w pełnym słońca i piachu teksasie, dlatego paleta wykorzystanych barw przechodzi w różnorakie odcienie żółtego. Zmienia się również operowanie oświetleniem w poszczególnych scenach, bowiem w wielu z nich wykorzystane zostaje naturalne światło. Do tego ta część buduje największe napięcie, wprowadza element nieprzewidywalności, sporą dawkę agresji i zwroty akcji. Ożywienie powieści czytanej przez Susan okazało się wręcz strzałem w dziesiątkę!

Przeskoki pomiędzy płaszczyznami są bardzo klarowne, więc nie ma mowy o tym, by widz pogubił się w opowiadanej historii. Niemniej jednak jest to film zmuszający do analizowania tego co widzimy na dużym ekranie. Czasami nie jest oczywistym dokąd film chce nas zaprowadzić i co ma do przekazania. Jego tematyka wydaje się być dopasowana do wszystkich, więc każdy z nas powinien w nim znaleźć coś dla siebie. To co oczywiście wybija się na pierwszy plan, to poruszenie problemu bycia mężczyzną w dzisiejszym świecie, ukazanie wielkiej wartości miłości, czy chociażby skupienie się na utraconych szansach, których życie drugi raz już nam nie da.

Obsada w "Zwierzętach nocy" jest naprawdę dobra. Co do gry aktorskiej, to nie ma się do czego przyczepić. Amy Adams mimo że kreowana na główną bohaterkę, nie ma zbyt wiele do zagrania. Choć i to "niewiele" wychodzi jej bardzo dobrze. Na wielkie wyróżnienie zasługuje za to Jake Gyllenhall, którego postać, a raczej postaci, mają mocne fundamenty i nie pozostają na ekranie obojętne. Na duże wyróżnienie zasługują również bohaterowie drugoplanowi grani przez Taylora-Johnsona oraz Michaela Shannona. Ten pierwszy to amerykański psychopata, który na długo pozostanie w waszej pamięci. Drugi natomiast, to policjant, charyzmatyczny gliniarz z prawdziwego zdarzenia, o którym co prawda nie wiemy zbyt wiele, ale jest on ważnym elementem jednej z płaszczyzn filmu. 

Na koniec chciałbym jeszcze wspomnieć o soundtracku, który od kilku dobrych dni nie wychodzi z mojej głowy. Utwory skomponowane przez (Polaka!) Abla Korzeniowskiego wywołują ciarki i czynią film wyjątkowym. Warto go obejrzeć chociażby dla samej oprawy muzycznej w dużej mierze zbudowanej na instrumentach smyczkowych. Cały czas pamiętam wspaniałą scenę zamykająca film. Niby nie działo się wiele, było wręcz minimalistycznie, ale w połączeniu z muzyką Korzeniowskiego wrażenie było piorunujące, może nawet monumentalne. Jak się okazuje, Tom Ford to nie tylko dobry projektant, ale i świetny reżyser filmowy. "Zwierzęta nocy" obejrzę na pewno jeszcze nie raz i mam naprawdę ogromną nadzieję, że zostaną odpowiednio docenione w nadchodzących nominacjach do Oscarów. 

Ocena filmu: 9/10

8 komentarzy:

  1. Drogi Kamili, przyszłam zobaczyć ocenę, tylko piszę że się zgadzam (film zrobił na mnie ogromne wrażenie), lecę dalej się obżerać, a za dwa dni wracam i czytam całość :)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, krótko, zwięźle i na temat! Również wracam do obżerania :D

      Usuń
    2. Jakoś tak zapomniałam i wracam dopiero teraz, kiedy sama właśnie opublikowałam recenzję tego filmu ;) I zgadzam się dalej. Oj tak muzyka... jest niesamowita. Zdziwiłam się brakiem nominacji do Złotych Globów, bo wydawało mi się, że i tu i na Oscarach będzie to pewna statuetka. A Jake to tak zagrał, że się z dwa razy popłakałam przez samo to jak grał. Scen nie będę pisać, żeby nie spoilerować, ale napiszę, że mocna i z konfrontacji z Aaronem ;) Świetny, piękny, brzydki... uwielbaim go i nie mogę się doczekać aż kupię go sobie na tym cholernie drogim blureju i obejrzę w domu...

      Usuń
  2. Słyszałam, że Amy Adams i Jake Gyllenhaal zagrali naprawdę świetnie i dla tej dwójki mogę pooglądać ten film :D Jednak wcześniej chyba skuszę się na książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie widziałam, nie słyszałam, zaciekawiłeś. lubię takie filmy. obejrzę, bo dalej nic nie oglądałam po "Fantastycznych zwierzętach", oczywiście poza świątecznymi produkcjami, które każdy widział 472380420 razy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jeżeli napiszę, że nigdy nie widziałem w całości "Kevina samego w domu" :D?

      Usuń
  4. Uwielbiam "Samotnego mężczyznę" Forda <3 Zresztą jego projekty modowe też mnie zachwycają. Koniecznie muszę zobaczyć ten film, wydaje mi się, że trafi w moje gusta.
    Btw. widziałam ostatnio "Lobstera" i od razu widać, że to reżyseria gościa od "Kła". Ma facet wyobraźnię :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nareszcie! Ja za to jakiś czas temu obejrzałem "Kła" i przyznam, że "Lobster" był dla mnie bardziej przystępny i hmmm... intrygujący? "Kieł" to mocny film...

      Usuń