Tytuł: Westworld
Twórcy: Jonathan Nolan, Lisa Joy
Sezon: 1
Liczba odcinków: 10
Były książki, były filmy, przyszła zatem pora na seriale. Na ogół za nimi nie przepadam, bo są dosyć uzależniające, a obejrzenie kilku sezonów zajmuje trochę czasu. Kiedy jednak na HBO zobaczyłem zwiastun "Westworld", od razu pomyślałem, że to coś wręcz idealnego dla mnie. Za stworzenie "Westworld" odpowiedzialni są Jonathan Nolan oraz Lisa Joy. Początkowo propozycję pracy nad serialem dostał Quentin Tarantino, aczkolwiek odrzucił on tę propozycję. Może to i dobrze, bo nie wyobrażam sobie Tarantino zamkniętego w czasowych ograniczeniach serialu. Z drugiej strony, mogłoby to być prawdziwe do bólu krwawe i brutalne arcydzieło... kończę jednak już te dywagacje i skupiam się na efekcie końcowym, czyli dziesięciu odcinkach serialu zrobionego na podstawie filmu o tym samym tytule w reżyserii Michaela Crichtona.
Czym jest tytułowy "Westworld"? Westworld to ogromny, zaawansowany technologicznie park rozrywki stylizowany na dziki zachód, gdzie goście za odpowiednią opłatą uczestniczyć mogą w najróżniejszych wątkach fabularnych. Wszyscy mieszkańcy zaludniający park to maszyny nazywane hostami, idealnie imitujące ludzi. Co więc za tym idzie, wszystkie chwyty dozwolone. Będąc w Westworld możesz rabować, zabijać, gwałcić, robić wszystko to na co tylko masz ochotę. W tym miejscu można całkowicie wyłączyć granice moralne, w końcu to tylko hosty, które po resecie wspomnień zapomną o tym, co zostało im wyrządzone. Ale czy na pewno? Kilka popełnionych błędów, a może nawet uknuty spisek doprowadzić mogą do poważnych konsekwencji. Niektóre z hostów zbaczają z zaprogramowanej dla nich ścieżki, inne zaczynają przypominać sobie przeszłość i poprzednie wątki w których uczestniczyły.
Pierwszy odcinek "Westworld" był ciekawy i przy tym nieco enigmatyczny i tajemniczy. Dopiero po chwili staje się jasne, na jakich prawach funkcjonuje park oraz kto jest kim, chociaż i tak wiele spraw pozostaje niewyjaśnionych. Kolejne dwa, a może nawet trzy odcinki były dla mnie trochę nużące. Nie wiedziałem dokąd twórcy chcą zaprowadzić tę historię, akcja rozwijała się powoli, a do tego kilka rzeczy pozostawało nielogiczne i niespójne w stosunku do reszty. Dopiero gdzieś przed pierwszą połową sezonu, akcja "Westworld" zaczęła nabierać realnego tempa i pojawiać się zaczęły coraz bardziej nieprzewidywalne zwroty akcji. Finał sezonu w postaci odcinka dziesiątego, trwającego niecałe półtorej godziny (czyli tyle, ile trwają krótsze filmy) bardzo wysoko podniósł poprzeczkę i okazał się być najlepszym ze wszystkich odcinków. To właśnie w nim okazało się, że wszystkie te nielogiczne elementy łączą się w spójną całość, a historia jest o wiele bardziej skomplikowana niż mogłoby się to wydawać chociażby w przedostatnim odcinku. Dodatkowo zakończenie stawia duże oczekiwania przed kolejnym sezonem.
Bardzo szybko w serialu rzuca się w oczy znany chociażby z "Parku Jurajskiego" Crichtona motyw wynaturzonego parku rozrywki. Tylko że tym razem zamiast powołanych do życia dinozaurów, dostajemy dopracowane w każdym calu hosty, które pod względem zachowania czy wyglądu, nie różnią się od normalnych ludzi. Ale jednak ludźmi nie są i własnych praw nie posiadają. Kolejnym popularnym motywem wybijającym się naprzód w serialu, jest maszyna sprzeciwiająca się swojemu stwórcy. Ciekawym zabiegiem, jaki został tutaj zastosowany, jest ograniczenie miejsc akcji do Westworld, centrum dowodzenia i kompleksów dla gości znajdujących się na jego terenie. O świecie znajdującym się poza granicami parku nie wiemy tak naprawdę nic. Czy jest to futurystyczny świat, gdzie społeczeństwo do cna jest zdegradowane, czy może niewiele różni się ono od tego znanego nam dzisiaj, a takie rozrywki jak pobyt w Westworld pozostają awangardową przyjemnością tylko dla najbogatszych? W tej kwestii można tylko dywagować i mieć nadzieję, że kolejny sezon naświetli tę kwestię. O ile to w ogóle jest potrzebne, bo zamknięcie akcji w jednym konkretnym miejscu wcale mi nie przeszkadzało.
Jak przystało na serial produkcji HBO, nie brak w nim seksu, agresji i krwi. Może i jest tego sporo, jednak idealnie pasuje to do nieprzewidywalnej fabuły i parku rozrywki, w którym wszystko jest dozwolone. Jeżeli chodzi o ilość zaskoczeń jakich widz może doświadczyć na ekranie, to twórcy w tej kategorii nie próżnują. Aczkolwiek wielu kwestiach można snuć domysły i niektóre z nich na pewno przynajmniej częściowo się sprawdzą. Od strony aktorskiej jest dobrze, może nawet bardzo dobrze. Prawdziwym diamentem w obsadzie jest Anthony Hopkins znany widowni z takich klasyków jak "Hannibal", czy "Milczenie owiec". Bardzo długo ciężko stwierdzić po jakiej stoi on stronie. Grana przez niego postać bogatego właściciela parku jest tajemnicza, intrygująca i diabelsko inteligentna. Moją dużą sympatię zaskarbiła sobie nieznana mi dotąd Thanadie Newton grająca jednego z hostów- burdelmamę. Z każdym następnym odcinkiem jej postać stawała coraz ważniejsza i bardziej wyrazista. Drugiej tak bezwzględnie dążącej do celu bohaterki nie uświadczycie.
Poza tym wszystkim warto również nadmienić, że "Westworld" to serial zrealizowany z rozmachem. Wszystkie elementy w nim zawarte zgrabnie do siebie pasują. Jeżeli więc jesteście ciekawi połączenia sci-fi z westernem, dołączcie do grona gości odwiedzających Westworld i sprawdźcie, czy zatrzymacie się w tym miejscu dłużej niż na chwilę. Dla mnie jest to jedno z największych pozytywnych zaskoczeń w tym roku. Z niecierpliwością czekam na drugi sezon, który niestety swoją premierę ma mieć dopiero w 2018 roku.
Ocena serialu: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz