Wakacje to czas odpoczynku, gdyż wielu z nas wtedy nie musi uczyć się na kolejne egzaminy, ewentualnie dostaje urlop od pracy. To dobry czas by zregenerować siły na jesień i spędzić mile czas z rodziną i przyjaciółmi. To także dobry czas na to, by nadrobić zaległości, nie tylko książkowe, ale i filmowe. Bo przecież czas spędzony przed telewizorem wcale nie musi być czasem straconym, o ile oczywiście wybierze się odpowiedni film. Z tego też względu, dziś, zamiast pojedynczej recenzji, przygotowałem dla Was nieduży wakacyjny przegląd filmowy, w którym słów kilka o ośmiu tytułach, niekoniecznie nowych i raczej niegranych obecnie w kinie, które miałem okazję ostatnio obejrzeć i które według mnie koniecznie powinniście sami zobaczyć. No więc zaczynamy!
Jeżeli oglądaliście nominowany do Oscarów "The Grand Budapest Hotel" i urzekła Was estetyka Wesa Andersona, to koniecznie powinniście sięgnąć po "Kochanków z księżyca" bo i w nich zakochacie się na zabój. Film ten pochodzi z roku 2012 i opowiada on historię dwójki dwunastolatków, Sama i Suzy, którzy zakochani w sobie uciekają od najbliższych, którzy szybko ruszają za nimi w pogoń. Ten niedługi, bo trwający zaledwie półtorej godziny film, niesie ze sobą wiele przezabawnych, wręcz karykaturalnych scen, a także momentów, które poruszą nawet najtwardsze serca, a wszystko to za sprawą czystej, niewinnej młodzieńczej miłości, która daleka jest od zdrad i kłamstw. I wcale nie jest to film ciężki, bo obraz w stylistyce Wesa Andersona nadaje się dla każdego. Tak jest i w tym przypadku.
2. Amy
Kto z nas nie zna Amy Winehouse? Kto nie kojarzy jej największego hitu "Rehab"? I kto nie pamięta jej trudnych, tragicznie zakończonych, zmagań z używkami? Kolejny proponowany przeze mnie film, o prostym tytule "Amy" to dokument, nagrodzony Oscarem, prawdopodobnie najlepszy z możliwych, dodatkowo obiektywny, nieunikający szczerych opinii. "Amy" to początkowo zwykła podróż przez życie tytułowej piosenkarki, wypełniona prywatnymi zdjęciami, nagraniami i wypowiedziami osób, którymi otaczała się sama Amy Winehouse. Z czasem jednak jest to wyboista jazda pełna emocji i wzruszeń, pokazująca ciężkie starcia z naśmiewającymi się mediami, skłonnością do brania narkotyków, a w końcu nietrafioną miłością, która pociąga na samo dno. Jaki jest tego koniec? Wiemy wszyscy. Trumna, potok łez i niepowtarzalny głos Amy rozbrzmiewający w tle. Ogląda się to niczym dobry film, a tak naprawdę to przerażająca rzeczywistość o kruchej kobiecie, po której zostały wspomnienia i dwie wspaniałe płyty.
3. Sierpień w hrabstwie Osage
Jeżeli chcecie zobaczyć prawdopodobnie najlepszą rolę Meryl Streep, niesamowitą, pełną wielkich nazwisk obsadę, a także emocje, tak niepowtarzalnie prawdziwe, to nie znajdziecie filmu lepszego od "Sierpnia w hrabstwie Osage". Zaczyna się od zniknięcia głowy rodziny, ojca trzech dorosłych już córek. Potem kiedy cała zmartwiona rodzina zbiera się w jednym domu dochodzi do bolesnych konfrontacji i głośnego prania brudów, bo jak wiemy, z rodziną wychodzi się dobrze tylko na obrazku, a każdy z bohaterów przeżywa własne problemy, których na ekranie pominąć nie można. To starcie przeszłości z teraźniejszością, a także z przyszłością. Kto je wygra? To już zobaczycie sami. Ja mogę tylko powiedzieć, że "Sierpień w hrabstwie Osage" to film szczery i cholernie dobry, po który sięgnę na pewno jeszcze nie raz!
4. Eddie zwany orłem
Jeżeli sądzicie, że jesteście przysłowiowymi "sierotami", którym nigdy nic nie wychodzi i które nie osiągną w życiu zbyt wiele, nie wspominając o spełnianiu marzeń... to tak, ten film jest przeznaczony właśnie dla Was! Eddie to właśnie taka postać, która ma wielkie marzenia, by zostać sportowcem, niestety jego wrodzony talent do tego wydaje się być bardzo ograniczony, co namiętnie wypomina mu jego ojciec, który dla syna ma bardziej przyziemną pracę. Eddie jednak posiada samozaparcia i w często komiczny sposób (bo do czynienia mamy tu rzecz jasna z komedią) pokazuje, że nic tak naprawdę nie stoi na przeszkodzie w przekraczaniu własnych granic i spełnianiu marzeń. To historia ciepła, sympatyczna i do tego przezabawna, a główny bohater daje widzowi kopa i motywuje do działania. Wystarczy tylko, że przypomnę sobie, jak bardzo kibicowałem mu w najważniejszych scenach podczas seansu!
5. Co jest grane, Davis?
Jest to film tematycznie nawiązujący do poprzedniego, opisanego powyżej. Znowu tematyka nieudanego życia, aczkolwiek tym razem w wydaniu braci Coen, których ostatnio sobie nadrabiałem. Jak zwykle w przypadku twórczości tych panów, chodzi głównie o pieniądze, czy też raczej ich brak. Tytułowy bohater, Davis, to niespełniony muzyk, który niewiele osiągnął w swoim życiu. Jego płyty zalegają niesprzedane, on sam natomiast nocuje u znajomych, a koncerty gra tylko po znajomości. Nie jest to opowieść tragiczna, nie jest to też kolorowa komedia. To po prostu film, który trafia w punkt i pokazuje, że życie nie zawsze nas oszczędza i że wbrew wszystkiemu da się z tym żyć. Serio. A jeżeli to dla Was wciąż za mało, to dodam, że muzyka folkowa wykonywana przez Oscara Isaaca, wcielającego się w Davisa, brzmi fenomenalnie, szczególnie jego wokal. Jak dla mnie to jednej z najbardziej niedocenianych tworów w dorobku braci Coen.
6. Kwartet
Maggie Smith, Bill Connolly i Michael Gambdon to zaledwie ułamek świetnej, przyprószonej siwizną obsady, która pokazała w "Kwartecie" na co ją stać. Jeżeli myśleliście, że wiek pozbawia aktorów talentu, nic bardziej mylnego! "Kwartet" jest na to świetnym dowodem, bowiem jednakowo bawi i stara się zachować powagę sytuacji. Akcja koncentruje się tu na domu spokojnej starości przeznaczonego wyłącznie dla muzyków, którzy lata wielkiej kariery mają już za sobą. Pewnego dnia jednym z jego mieszkańców staje się Jean Horton, która wyrazie nie jest zadowolona i nie może pogodzić się z tym, że czas jej nie oszczędził. Jak się na szczęście okazuje, życie tam wcale nie musi być smutne, o ile ma się odwagę odegnać dawną dumę i uspokoić demony przeszłości.
7. Miłość
A teraz całkowite przeciwieństwo tego, co napisałem odnośnie "Kwartetu". Starość choć może być czasem pięknym, niezaprzeczalnie jest też czasem, który nie obchodzi się z człowiekiem, jak z jajkiem. Przedstawione to zostaje w "Miłości", filmie cichym, oszczędnym w niepotrzebnych środkach wyrazu, pokazującym bardzo przyziemne życie dwójki starszych ludzi- małżeństwa, które staje w obliczu choroby jednego z nich. Film ten jest jakże zwykły, a przy tym poruszający, czasami nawet szokujący, bo ukazuje zwykłe życie bez kolorowej otoczki, starość, zmagania z chorobą i to jak wiele miłość nas kosztuje. Ciężko o tym mówić, to trzeba po prostu obejrzeć i być przygotowanym na to, że jest to kino ambitne. Pisząc o tym filmie, boli jedynie fakt, że "Miłość" to ponoć plagiat obrazu nieco mniejszego kalibru, o tytule "Wulkan" (kino islandzkie), którego jeszcze nie miałem okazji obejrzeć.
8. Drive
Długo zastanawiałem się, jaki film powinien zamykać to zestawienie. Padło na "Drive", bo lista ta by się nie obyła bez jakiegoś dobrego filmu akcji. A ten pod wieloma względami jest wyjątkowy. Już w pierwszych minutach moje serce skradł jego soundtrack, tak dobry, elektroniczny, żeby nie powiedzieć, że lekki, daleki od ciężkich rockowych brzmień, które zwykle towarzyszą scenom imponujących pościgów. Co się zaś samego filmu tyczy, to mocno trzyma on w napięciu i serwuje dawkę porządnej, czasami niezwykle brutalnej akcji. Postacią, na której skupia się fabuła, jest bezimienny kierowca, pracujący jako kaskader. Jest to mężczyzna cichy i z pozoru spokojny, który postanawia pomóc mężowi swojej pięknej sąsiadki. W roli głównej Ryan Gosling, który mistrzowsko wpasował się w swoją postać i w połączeniu z innymi czynnikami uczynił ten film świetnym, nieposiadającym jakichkolwiek dłużyzn. To audiowizualny miód dla oczu i uszu.
Długo zastanawiałem się, jaki film powinien zamykać to zestawienie. Padło na "Drive", bo lista ta by się nie obyła bez jakiegoś dobrego filmu akcji. A ten pod wieloma względami jest wyjątkowy. Już w pierwszych minutach moje serce skradł jego soundtrack, tak dobry, elektroniczny, żeby nie powiedzieć, że lekki, daleki od ciężkich rockowych brzmień, które zwykle towarzyszą scenom imponujących pościgów. Co się zaś samego filmu tyczy, to mocno trzyma on w napięciu i serwuje dawkę porządnej, czasami niezwykle brutalnej akcji. Postacią, na której skupia się fabuła, jest bezimienny kierowca, pracujący jako kaskader. Jest to mężczyzna cichy i z pozoru spokojny, który postanawia pomóc mężowi swojej pięknej sąsiadki. W roli głównej Ryan Gosling, który mistrzowsko wpasował się w swoją postać i w połączeniu z innymi czynnikami uczynił ten film świetnym, nieposiadającym jakichkolwiek dłużyzn. To audiowizualny miód dla oczu i uszu.
Eddie zwany orłem - miałam ochotę na ten film, kiedy zobaczyłam jego trailer w kinie, jednak jakoś o nim zapomniałam, teraz chyba muszę sobie go gdzieś zapisać :D
OdpowiedzUsuńKoniecznie! :)
Usuń