15 maj 2016

Filmowa Niedziela #15 #WszystkoGra


Tytuł: #WszystkoGra
Reżyser: Agnieszka Glińska
Czas trwania: 95 min.
Premiera: 6 maja 2016

Oglądając polskie kino rozrywkowe cały czas widać, jak nasz kraj nieudolnie stara się dorównać Ameryce. Prawda jest jednak taka, że Polska nigdy Ameryką nie była, nie jest i nie będzie, a takie ślepe podążanie za czymś najczęściej działa na niekorzyść. Bo przecież można stworzyć coś dobrego mającego polską, tudzież europejską jakość. Wspominam o tym, ponieważ oglądając materiały promujące "#WszystkoGra" nie było chyba wywiadu, w którym twórcy filmu nie wspominaliby o tym, jak bardzo inspirowali się znanym amerykańskim musicalem "Mamma Mia!", dążąc do filmu na podobnym poziomie. I naprawdę nie ma nic gorszego, niż wbić sobie taki gwóźdź do trumny i zawyżyć oczekiwania widzów, którzy po tych licznych nawiązaniach pragnęli polskiego musicalu choć w połowie tak dobrego jak (chyba wręcz klasyczne) "Mamma Mia!".

Postanowiłem mimo wszystko się nie zrażać i za wszelką cenę obejrzeć, nawet gdyby miał to być najgorszy seans w jakim przyszło mi uczestniczyć. O dziwo nie było tak źle, jak sugerowali mi niektórzy... choć rzeczywiście nie wszystko gra w tym filmie tak, jak powinno.

"#WszystkoGra" zaczyna się od sceny muzycznej, podczas której możemy usłyszeć "Radość o poranku", jedną z wielu wspaniałych polskich kompozycji, na których musical ten został zbudowany. Wtedy też poznajemy dwie, prawdopodobnie najważniejsze bohaterki grane przez młodą Elizę Recymbel i na ogół dobrze znaną Kingę Preis. Obie panie zostały bardzo trafnie dopasowane do swoich ról i nie można im odmówić talentu, zarówno aktorskiego, jak i wokalnego, szczególnie Kindze Preis, która w piosenkach takich jak "Do łezki łezka", czy "Bossa Nova do poduszki" brzmi niezwykle subtelnie. Chwilę później do dwóch wspomnianych już aktorek dołącza jeszcze Stanisława Celińska, która swoim scenom nadaje większej powagi, a wszystko to za sprawą wspaniałego warsztatu aktorskiego i głosu, który w utworze "Tych lat nie odda nikt" przeszywa i przyprawa o dreszcze. 

Po obejrzeniu zwiastuna "#WszystkoGra" można by pomyśleć, że jest to film opierający się na romansie dojrzałej kobiety, niezadowolonej z życia matki (Kina Preis) z młodym i przystojnym mężczyzną (w tej roli Sebastia Fabiański). To trochę mylące, bowiem trzonem historii zobrazowanej przez Agnieszkę Glińską jest stary dom zamieszkany przez trzy kobiety (córka, matka, babcia) poznane na samym początku. Przez zaginięcie ksiąg wieczystych dom ten ma zostać odebrany kobietom przez komornika. To wokół niego kręcą się liczne wątki, które niestety są niedopracowane, urywają się w nieodpowiednim momencie lub są po prostu zbędne i nie wnoszą kompletnie nic do całości.

Pod względem aktorskim nie miałbym nic do zarzucenia gdyby nie Sebastian Fabiański, którego bohater jest niepotrzebnie przerysowany i Antoni Pawlicki- aktorski antytalent. Sceny z ich udziałem tracą na wartości i o ile Fabiańskiego może jeszcze uratować przyzwoity wokal, o tyle Pawlicki jest piątym kołem u wozu niepotrafiącym na dużym ekranie przekazać widzowi czegokolwiek.

Jak wiadomo, jednym z ważniejszych aspektów musicali jest ścieżka dźwiękowa, która w tym przypadku okazała się być dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Piosenki w nowych wersjach brzmią świeżo, głównie za sprawą ciekawych i zgrabnie dobranych wokali. Najbardziej moje serce skradł elektroniczny cover kultowego "Nie dokazuj" Marka Grechuty, którego wokal w filmie zastąpiony został przez Marcina Januszkiewicza i Zbigniewa Chojnickiego. Ich głosy w połączeniu z hipnotyzującym bitem dały fantastyczną mieszankę od której ciężko się uwolnić. Tak samo sprawa ma się w przypadku całego soundtracku, do którego wracam jeszcze kilka dni po seansie. Wizualnie zarówno scenom śpiewanym, jak i granym, nie mam nic do zarzucenia. Oglądało się to całkiem przyjemnie.

Żeby jednak moja recenzja była spójna z końcową oceną, nie mogę zamieść pod dywan kilku niewspomnianych jeszcze wad, które rzuciły mi się w oczy podczas oglądania "#WszystkoGra". Niektóre z piosenek nie do końca pasowały do odgrywanych chwilę wcześniej scen. Do tego w całej historii brak konsekwencji. Pozornie ważne kwestie po kilku minutach sprowadzone zostają do kompletnego minimum i okazują się kompletnie nie istotne, a wątki które mogły unieść fabułę, zostały niepotrzebnie zignorowane i spłycone. Ostatnią wadą filmu jest jego zakończenie. Tak bardzo rozczarowujące, oderwane od rzeczywistości, jak gdyby zabrakło pomysłów na mądre rozwiązanie przedstawionych na początku filmu problemów głównych bohaterów.

#WszystkoGra obok "Mamma Mia!", czy jemu podobnych musicali nigdy nie stało. Aczkolwiek nie oznacza to, że film ten nie nadaje się do obejrzenia. Wręcz przeciwnie. Choćby ze względu na wspaniałą ścieżkę dźwiękową warto poświęcić te poświęcić półtorej godziny i go zobaczyć. Potencjał tego musicalu jest co prawda niewykorzystany... ale w końcu same chęci też się liczą!

Ocena filmu


Macie swoje ulubione musicale? Koniecznie napiszcie jakie ;)


3 komentarze:

  1. musical? polska produkcja naśladująca amerykańską? hasztag w tytule?
    3 razy nie, odpadasz z programu xD film absolutnie nie dla mnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aha, nie lubię musicali, ale skoro pytasz, to Hair bardzo mi się podobało :)

      Usuń
  2. Do kina nie zdążyłam się wybrać, ale kiedyś na pewno ten film obejrzę. Lubię polskie kino i staram się być na bieżąco, choć recenzje, które czytałam na jego temat raczej nie zachęcają do seansu ;)

    OdpowiedzUsuń