31 paź 2015

Marsjanin [RECENZJA]

Tytuł: Marsjanin
Autor: Andy Weir
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 384
Cena: 35,99 zł

Wyobraźcie sobie, że budzicie się w miejscu kompletnie nieprzystosowanym do życia. Jesteście ranni, a do tego macie ograniczone zapasy wody, jedzenia, a co najważniejsze- tlenu. Dodatkowo, dookoła nie ma nikogo, kto mógłby z wami porozmawiać i pomóc. W takiej sytuacji właśnie znalazł się Mark Watney. Podczas misji badawczej, na Marsie, w której brał udział, ekspedycja zostaje zaskoczona przez ogromną burzę piaskową, w skutek której dochodzi do nieszczęśliwego wypadku. Mark Watney uderzony przez antenę znika wszystkim z pola widzenia. Zespół ze względu na niesprzyjającą pogodę zostaje zmuszony do natychmiastowego opuszczenia Czerwonej Planety i pozostawienia na niej najprawdopodobniej martwego członka załogi.
Mark jednak nie umiera. Budzi się ranny, w nieszczelnym kombinezonie, szybko zdając sobie sprawę z tego, że załoga statku Ares 3 zdążyła już odlcieć, uznając go za zmarłego. Gdy tylko dociera do marsjańskiej stacji badawczej Hab, okazuje się, że pozostawione tam zapasy pozwolą mu żyć, przez najwyżej kilkadziesiąt dni, Mark się jednak nie poddaje i mimo wszelkich przeciwności losu postanawia przeżyć i nawiązać kontakt z ziemią. Od tego momentu podejmuje samotną i heroiczną walkę o przetrwanie.

Przyznam się bez bicia, że chociaż na Marsjanina polowałem już od dłuższego czasu, to najpierw postanowiłem obejrzeć ekranizację, a dopiero później sięgnąć po książkę. W żaden sposób to jednak nie zaważyło na przyjemności płynącej z czytania, szczególnie, że powieść szybko mnie wciągnęła pomimo tego, że znałem przebieg wydarzeń oraz ich zakończenie.

"Marsjanin" napisany jest w formie dziennika, prowadzonego przez głównego bohatera Marka Watneya. Rozdziały są stosunkowo niedługie, ponadto raz na jakiś czas mamy okazję obserwować historię z perspektywy załogi statku Ares 3 oraz placówki NASA umieszczonej na Ziemi. Wszystko to sprawia, że książkę tę czyta się szybko i przyjemnie. Ponadto każda ze stron naszpikowana została mnóstwem techniczno-technologicznych informacji, które nie zawsze były dla mnie zrozumiałe i których prawdziwości nie jestem w stanie potwierdzić. Jeżeli jednak Andy Weir pisząc Marsjanina posiłkował się tylko i wyłącznie faktami, to duży ukłon w jego stronę, bo zgromadzenie i powiązanie ze sobą takiej ilości informacji dotyczących wypraw w kosmos, urządzeń podtrzymujących ludzkie życie, ich funkcjonowania, napraw, czy chociażby botaniki i uprawiania marsjańskich ziemniaków, wymagało od autora prawdopodobnie katorżniczej pracy.
Najmocniejszą stroną powieści jest oczywiście jej główny bohater, czyli Mark Watney. Andy Weir wykreował niezwykle pozytywnego, pełnego optymizmu bohatera, który będąc pozostawionym na Marsie, bez jakiejkolwiek komunikacji z ludzkością, potrafi cieszyć się z nawet najmniejszych sukcesów (jak np. kilka dodatkowych dni życia) i zachować swój żartobliwy, pełen przekąsu język, dzięki czemu czytelnik nie odczuwa w tak dużym stopniu jego osamotnienia i zamiast współczuć, czy ubolewać nad jego losem, kibicuje mu w każdym podjętym działaniu, a trzeba przyznać, że Mark na nie próżnuje. Z wykształcenia inżynier i botanik, każdego dnia szuka sposobu na pozyskanie wody, komunikację z NASA, a nawet... zakłada marsjańską plantację ziemniaków! Brzmi trochę kuriozalnie, prawda? Ale taki właśnie jest Mark Watney. To niezwykle silna osobowość, walcząca o życie jednostka, na której skupia się ta książka. Jego po prostu nie da się nie lubić.
Uogólniając, "Marsjanin" to książka mówiąca o ludzkiej woli przetrwania, w najbardziej niesprzyjających dla człowieka warunkach, aczkolwiek tutaj nikt nie będzie zmuszony do zjadania własnej matki (takie małe, niesmaczne nawiązanie do Życia Pi). To także opowieść o jakże pozytywnym człowieku, który musi sobie radzić z narastającymi problemami. Nie brak tu oczywiście wartkich i nagłych zwrotów akcji i elektryzujących, przyspieszających bicie serca momentów niepowodzenia, kiedy to życie i umiejętności głównego bohatera wystawione zostają na okrutną próbę. Podsumowując, to brak tu miejsca na jakąkolwiek nudę.

Jeżeli zatem jesteście ciekawi, jak Mark Watney poradził sobie sam na Marsie, czy udało mu się skontaktować z NASA, a co najważniejsze, czy wrócił żywy na Ziemię, to koniecznie sięgnijcie po Marsjanina, pióra Andy'ego Weira. Jest to naprawdę dobra książka z kategorii sci-fi, która nie tylko Was wciągnie, ale wprowadzi w świat pełen technologicznych smaczków i pokaże, że nawet na Marsie można uprawiać plantację ziemniaków. A kiedy tylko przeczytacie Marsjanina, nie zapomnijcie obejrzeć równie dobrej ekranizacji (chociaż książka na tle filmu wypada minimalnie lepiej). Gwarantuję, że nie pożałujecie!

Ocena książki: 8/10

Plusy:
-pozytywny, pełen optymizmu bohater
-mnóstwo technologicznych smaczków
-motyw przetrwania na obcej planecie

Minusy:
-brak


10 komentarzy:

  1. Książka na tle filmu wypada dużo lepiej ;-) Ale cieszę się, że Ci się podobała :) Ja jak już milion razy wspomniałam, uwielbiam Marka - jest idealnie takich bohaterem, jakich kocham :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bohaterem idealnym, bo zaradnym, jak na faceta przystało :D

      Usuń
  2. W takim razie muszę jak najszybciej przeczytać, bo kusi mnie obejrzenie ekranizacji ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już wcześniej chciałam przeczytać tę książkę, a po Twojej recenzji po prostu nie mam innego wyjścia - muszę ją przeczytać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Marsjanin" od dawna mnie interesuje, chociaż sci-fi to nie do końca mój gatunek. Zbiera jednak tyle pozytywnych recenzji, że mam nadzieję na naprawdę świetną książkę :-) Niebawem się przekonam...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja miałam tę okazję najpierw przeczytać, a później obejrzeć i jestem zachwycona tą historią :D Z punku fizycznego widzenia no to trochę to z Marsem było fikcją literacką ale niektóre wątki się z prawdą nie mijają, więc naprawdę ukłon do autora :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie też bardzo się podobała :) Pomimo tych specyficznych wyrazów itp. to jednak sam Mark wszystko rekompensował. A film równie dobry.

    Pozdrawiam :) Przy gorącej herbacie

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie, że Ci się podobała książka. :) Ja jeszcze nie widziałam filmu, zupełnie nie miałam czasu, ale mam nadzieję, żę uda mi się jeszcze go złapać w kinie. Książka zawsze lepsza od filmu, nieliczne wyjątki potwierdzają regułę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biegnij do kina, bo znając życie, lada tydzień kina przestaną grać ten film :)

      Usuń