12 cze 2015

Jurassic World. Świeżo po premierze...

W sferze filmowej wychowałem się na Parku Jurajskim. Co prawda film ten wyszedł w 1993 roku, czyli rok przed moimi narodzinami, jednak w telewizji przewijał (i przewija nadal) się regularnie, dzięki czemu szybko podbił moje serce. Ekranizacja powieści Michaela Crichtona o tym samym tytule, zrealizowana w doborowej obsadzie przez samego Stevena Spielberga okazała się być kasowym sukcesem i jednakowo udowodniła, że korzystając z rozwijającej się technologii człowiek jest w stanie na ekranie ukazać wszystko. Idąc za ciosem cztery lata później swoją premierę miał drugi film, w tym wypadku także opierający się na książce Crichtona, reżyserowany nadal przez tę samą osobę. Zaginiony Świat okazał się być równie dobry co swój pierwowzór, chociaż niektórzy mogli narzekać na duże odstępstwa od powieści, niemniej jednak film ten przyciągnął ludzi do kin niczym magnes. Tendencje spadkową całej serii ukazała dopiero trzecia część o tytule "Park Jurajski 3". Nieco krótszy od poprzednich film, tym razem w reżyserii Joego Johnsona już nie powalał na kolana. Bazując na kilku niewykorzystanych wątkach z książek Crichtona tylko utwierdzał schemat znany z dwóch poprzednich części. 

Potem nastąpiła cisza....

O potencjalnym squelu mówiło się niejednokrotnie, jednak realizacja filmu ruszyła dopiero w 2014 roku. Reżyserem Jurassic World został Colin Trevorrow, producentem natomiast Steven Spielberg. Jako fan całej serii nie mogłem odmówić sobie wybrania się na premierę, jednak postanowiłem iść rano by uniknąć nieprzyjemnych tłumów. Niestety maraton nie obszedł się bez problemów, bowiem okazało się, że film został puszczony bez polskich napisów, a osobom obsługującym salę zajęło ponad trzydzieści minut, zanim uporały się z tym problemem. Trochę mnie to zdenerwowało, jednak wszystkie emocje opadły, kiedy w spokoju mogłem już delektować się sensem. 

Czy się podobało?

Jeszcze zanim zobaczyłem pierwszy trailer byłem świadom, że kolejny squel kultowego Jurassic Park nie będzie raczej niczym innowacyjnym, czy też oryginalnym pod względem fabuły, która dzieje się dwadzieścia lat po wydarzeniach z pierwszej części. Jurassic Park, przechrzczony na Jurassic World radzi sobie bardzo dobrze przyciągając tysiące zwiedzających z całego świata. By jeszcze bardziej podnieść frekwencję i skupić na sobie zainteresowanie świata, w laboratorium stworzona zostaje całkiem nowa atrakcja. Jest to hybryda kilku najgroźniejszych dinozaurów, która okazuje się być na tyle inteligentna, że wymyka się spod kontroli i sieje spustoszenie na wyspie pełnej turystów. Dinozaur ten nazwany zostaje Indominus Rex i swoim wyglądem przypomina raczej coś w rodzaju Godzilli. Schemat, jak i założenia filmu pozostają tutaj prawe identyczne jak w trzech poprzednich częściach. Ma to być kasowa produkcja, ukazująca ludzi bawiących się w boga, w międzyczasie poganianych przez mięsożerne dinozaury w naturze żyjące kilkadziesiąt milionów lat temu. Jeżeli chodzi o same dinozaury to jest ich tutaj naprawdę wiele, (niestety są to głównie gatunki znane z poprzednich filmów) a ich detale powalają do tego stopnia, że wydają mi się nader nierealne, tak jakby graficy tym razem przedobrzyli. Mamy tutaj sławnego T. Rexa, który grzecznie przebywa na swoim wybiegu (dopóki ktoś nie postanowi go wypuścić) i niestety w filmie nie uświadczymy go zbyt długo. Dużo czasu natomiast zostaje poświęcone Velociraptorom, które zostały ku mojemu rozczarowaniu sprowadzone do formy stworzeń wytresowanych niczym policyjne psy. Najwięcej oczywiście jest Indominusa, prawdziwej maszynki do zabijania wszystkiego co się porusza. Nie ważne gdzie się schowasz, czym do niego strzelisz... i tak cię zje.. albo raczej rozszarpie. Tutaj pojawia się myśl: czy ci ludzie nigdy się nie nauczą, że prędzej czy później jakiś ogromny mięsożerca ucieknie i wtedy będzie problem? Na ogół film ogląda się bardzo dobrze, są momenty zabawne (lub takie, które z założenia miały takie być, a nie są), oraz momenty grozy, kiedy dreszcz przechodzi całe ciało. Nie obywa się jednak bez banalnych, nieco naciąganych scen budzącego się romansu głównych bohaterów oraz wątków, które powinny zostać bardziej rozwinięte, jak chociażby atak dinozaurów na turystów. Obsada sama w sobie jest niezła, chociaż ich gra aktorska pozostawia czasami co nieco do życzenia. Największe zastrzeżenia mam tutaj do Chrisa Pratta (treser Velociraptorów), który wypada niezbyt przekonująco w porównaniu do reszty aktorów. Dodam jeszcze że w filmie tym zabrakło mi kogoś będącego łącznikiem pomiędzy poprzednimi częściami, a tą. Z całkiem nową obsadą Jurassic World wydaje się być bardziej odrębnym filmem, pomimo licznych nawiązań do samego Jurassic Park. Chciałem jeszcze wyrazić swoje zdanie na temat zakończenia jednak wiem, że byłby to zbyt duży spoiler.... musicie obejrzeć je sami by wyrazić swoje niezadowolenie!

Podsumowując...

Jest to dobry film, na pewno lepszy od słabego (moim zdaniem) Jurassic Park 3, jednak niedorównujący wręcz kultowej pierwszej części. Po obejrzeniu pozostaje lekki niedosyt i świadomość, że jest to obraz o wiele bardziej komercyjny i nastawiony na zarobki od swoich poprzedników. Brakuje tutaj serca i tego klimatu, jaki miały w sobie dwie pierwsze części. Oczywiście całość próbuje nadrabiać efektami specjalnymi i dużą liczbą pojawiających się wymarłych gadów, mam jednak wrażenie, że to trochę za mało. Mimo wszystko jednak polecam, bo obejrzenie Jurassic World to naprawdę dobra rozrywka na wysokim poziomie, serwowana dla każdego, nie tylko fanów tej serii. Jestem pewien, że dla twórców będzie to kasowy sukces, chociaż nie sądzę bym do tego filmu wracał tak często i chętnie, jak do Parku Jurajskiego czy Zaginionego Świata. W normalnych okolicznościach dałbym niższą ocenę, jednak z sympatii do wymarłych gadów i Spielberga....

Ocena filmu: słabe 7/10


4 komentarze:

  1. Jak byłam mała to uwielbiałam Jurassic Park i w ogóle wszystko, co wiązało się z dinozaurami. Muszę sobie trzy części odświeżyć, a potem zapoznać się z tym sequelem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczoraj widziałam film i końcowa scena z Indominusem mnie rozwaliła. To było bardzo efektowne i zaskakujące, ale też śmieszne w pewien sposób. Spielberg znowu zrobił dobry film. Nie jest to może film godny Oscara, ale rozrywki dostarcza. A kultowego "Jurassic park" nic nie pobije, bo to on wyznaczył pewne standardy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie finalna scena z Indominusem była zbyt naciągana, mocno przerysowana na potrzeby kina.... :)

      Usuń
  3. Osobiście nie jestem za tego typu kontynuacjami jakiejś serii. Owszem są klasyczne filmy jak Harry Potter, Igrzyska Śmierci czy Władcy Pierścieni, z których każda część jest kontynuacją następnej a nie... odgrzewaniem ciepłych klusek. Jak ma to moim zdaniem miejsce w serii o Jurassic Park albo w Step Up'ach.. Owszem, pierwsze części tego typu serii stają się kultowymi filmami, i to nie bez powodu.. ale dalsze części.. to po prostu wykorzystywanie sprawdzonych schematów w przedobrzonej komputerowej formie, w celu wydobycia pieniążków z naszych kieszeni... tyle w temacie. :)

    OdpowiedzUsuń