Jako że ostatnio posiadam nadmiar wolnego czasu, mogę czytać i oglądać to, na co mam ochotę bez obaw, że zaniedbam swoje obowiązki. Dzisiaj korzystając z okazji chciałbym skupić się na porównaniu książki z jej ekranizacją. Na tapet biorę "Rogi" pióra Joe'go Hill'a, który jest synem znanego wszystkim Stephana Kinga, króla horrorów. Sam ten fakt potęguje oczekiwania względem autora. Czy syn tą powieścią dorównał ojcu? Z góry uprzedzę, że nie. Jest jednak na dobrej drodze bo talent owszem ma, musi go jednak nieco lepiej spożytkować.
Zarys fabuły...
Ig Perrish budzi się po nocnej popijawie z rogami na głowie. Niestety nie pamięta ostatnich kilkunastu godzin swojego życia. Jak się wkrótce okazuje, rogi mają specyficzne działanie na otaczających go ludzi zmuszając ich do bycia szczerym i wyznawania swoich najskrytszych pragnień. Ig, który przez opinię publiczną uznawany jest za mordercę swojej byłej dziewczyny Merrin, dostaje nareszcie szansę by odkryć, kto jest prawdziwym mordercą i zarazem udowodnić, że jest niewinny. Kto zabił Merrin? Dlaczego główny bohater obudził się z rogami? Właśnie na te pytania odpowie wam książka/film.
Książka:
Pierwszym plusem jaki da się dostrzec już na wstępie to przystępny język, dzięki któremu "Rogi" czyta się stosunkowo szybko. Pisarz nie owija w bawełnę korzystając z ostrych słów i kreując sceny pełne erotyzmu oraz agresji. Książka ta wiele razy wywołała u mnie uśmiech na twarzy (ewentualnie stłumiony śmiech), ponieważ nie brak tu zabawnych momentów, ale także takich trzymających w napięciu, dzięki czemu łatwo się w niej zatracić. Są niestety też fragmenty, które skutecznie spowalniają fabułę. Ciężko jest jednoznacznie określić gatunek literacki w jakim można by umieścić "Rogi", bowiem łączą w sobie cechy kryminału, thrillera, a także komedii. Mieszanka ta teoretycznie powinna w jakiś sposób zadowolić każdego, jednak ja osobiście czułem mały przesyt. Za dużo tego. Chwilami chciałem po prostu przerzucić kilka kartek do przodu z myślą, że i tak mnie wiele nie ominie. Najbardziej odczuwałem to w momencie, w którym powtórzony został opis tego samego wydarzenia, z różnych perspektyw. Kiedy chciałem by fabuła się zazębiła, okazywało się, że czekają mnie puste rozdziały, będące zwykłym zapełniaczem. Minusem w całości będzie również zakończenie, które w moim odczuciu, jest mocno przekombinowane i zarazem psuje mocno chwiejący klimat powieści. Bohaterowie przynajmniej nadrabiają jako takim charakterem i są przy tym bardziej autentyczni od Belli i Edwarda (sztampowego przykładu postaci kompletnie nijakich).
Ocena książki: 5/10
Film:
Zaczyna się obiecująco od sceny ukazującej Merrin i Iga, która płynnie zmienia się w poranek rozpoczynający fabułę powieści. Reżyser postanowił tu użyć schematu zawartego w książce, dzięki czemu przeszłość Iga i jego związku z rudowłosą pięknością poznajemy stopniowo wraz z rozwojem akcji. W roli głównej obsadzony został Daniel Radcliffe, znany z ekranizacji Harrego Pottera. Jak sobie poradził w tym filmie? Dobrze. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że na tle reszty aktorów wypada bardzo pozytywnie, pomimo tego, że postać grana przez niego nie wzrusza i raczej nie bawi. Jest po prostu okej. Film reżyserii Aleksandrea Aja jest dobrą ekranizacją, idealnie skrojoną, przez co pozbawioną niepotrzebnych scen i wątków, które znajdziemy w książce. Całość się raczej nie dłuży, chociaż gdzieś pośrodku znajduje się przestój, po nim jednak akcja szybko brnie do przodu. Nie sposób nie wspomnieć tutaj o dobrze dopasowanej muzyce, a także niezwykłych ujęciach otoczenia, w szczególności lasu w którym panuje wręcz bajkowy klimat. Tak samo jak w książce, w ekranizacji Rogów zakończenie pasuje efekt i zaniża ogólną ocenę. Miało ono być straszne, chwilami jednak zakrawa na komedię, przez co wypada nieco nijako.
Ocena filmu: 6/10
Podsumowując...
Zarówno w książce, jak i w filmie czegoś mi zabrakło, może jakiejś chwili wzruszenia. Wystarczyłoby, że Joe Hill ogarnąłby tę mieszankę, decydując się na coś bardziej strasznego i zarazem smutnego, eliminując przy tym sceny, które na celu miały bawić, a niekiedy nie spełniały swojej funkcji. W ogólnym rozrachunku film wypada odrobinę lepiej dzięki reżyserowi, który mądrze podszedł do tematu, tworząc estetyczny obraz, z którego wyciął to co było niepotrzebne. Nie licząc jednego znanego aktora, obsada pełna jest młodych, niekoniecznie rozpoznawalnych twarzy. Mimo wszystko polecam zapoznać się z filmem, nie powinien to być dla was stracony czas. Natomiast jeżeli chodzi o książkę... to, czy po nią sięgniecie pozostawiam waszej decyzji. Nie zachęcam i nie odradzam.
ja czasem się złoszczę, jak te "niepotrzebne" sceny i wątki z ksiażki nie są ekranizowane, choć wiem, że przełożenie epiki do kina nie jest proste.. w każdym razie zazwczaj książka podoba mi się bardziej od filmu, który w mojej opinii często nie dorasta oryginałowi do pięt :) bo sama wyobrażam sobie, jak to powinno wyglądać, a film nie spełnia moich oczekiwań. wyjątkiem jest fenomenalna "zielona mila" :)
OdpowiedzUsuń