Na wstępie zaznaczam, że jeżeli ktoś nie przeczytał przynajmniej kilku pierwszych tomów cyklu o Sookie Stackhouse albo co gorsza nie oglądał serialu "Czysta Krew" (o zgrozo, można mieć HBO i tego chociaż częściowo nie obejrzeć?!) niech ominie ten post, przeczyta poprzedni albo po prostu uda się na wiedzę bezużyteczną. Chociaż na dobrą sprawę otrzymując kilka spoilerów dotyczących poprzednich części nie stracicie zbyt dużo. Ba! Wątpię by pozostało wiele osób, które z wypiekami na twarzy sięgnęły (lub sięgną) po przedostatni (straciłem rachubę, ale jego numer to chyba dwanaście) tom przygód czasami nieporadnej Sookie. Jego tytuł to "Pułapka na martwego". Zapowiada się smakowicie, prawda? A właśnie, że nieprawda. Autorką całej serii jest amerykańska pisarka Charlaine Harris, która z góry założyła że perypetie niezbyt mądrej, aczkolwiek sympatycznej telepatki z Luizjany rozpisze na trzynaście tomów. Nie trzy... nie pięć... a trzynaście. To trochę tak, jakby porwać się z motyką na słońce. A dlaczego? O tym za chwilę, najpierw jednak chciałbym przybliżyć fabułę "Pułapki na martwego".
Zarys fabuły...
Sookie Stackhouse posiada zdolność czytania innym w myślach, przez co boryka się z kolejnymi (a to ci dopiero niespodzianka!) problemami. Jej spokojne życie po raz kolejny zostanie zakłócone, a sama bohaterka będzie musiała wybrać, co dla niej liczy się najbardziej. Tym razem do miasteczka Bon Temps przybywa wampirzy król Luizjany, Felipe de Castro i nie jest to bynajmniej dobra wiadomość, zarówno dla niej jak i dla wampira Erica, jej kochanka. Żeby podkręcić nieistniejące napięcie, już na wstępie mamy do czynienia z morderstwem (o proszę! jakby to była jakaś nowość w życiu naszej bohaterki). Tym razem życia pozbawiona zostaje bliżej nieznana kobieta, która w dziwnych okolicznościach ofiarowała swoją krew Ericowi (tak, to zakrawa na zdradę, o czym się przekonacie czytając tę książkę). Jak łatwo się domyślić, śledztwem zajmie się Sookie oraz Bill Compton, kolejny wampir, który kiedyś był jej kochankiem. To oczywiście nie wszystko, bowiem pojawią się wróżki, łaki i masa innych dziwadeł, których jest tu zdecydowanie za dużo. Wampiry i wilkołaki w zupełności do szczęścia by wystarczyły.
Pewnie zastanawiacie się skąd tyle ironii w mojej wypowiedzi. Już tłumaczę. Z całym szacunkiem dla Pani Harris, ale "Pułapka na martwego", tak jak poprzednia i zapewne następna część tego cyklu prezentuje ten sam, powtarzany do porzygu schemat. Pojawia się ktoś zły (czasami wampir, czasami wilkołak, czasami inny łak, a czasami po prostu zwykły człowiek). Pewnie (a nawet na pewno) ktoś umrze, a wampiry lub inna społeczność poprosi Sookie o pomoc jako, że ta posiada nieszczęsny dar telepatii. Ona oczywiście nie odmówi pomimo, że w przeszłości wiele razy straciłaby życie pomagając w ten sposób innym. I gdzie tu logika? Czy ta dziewczyna z wiekiem niczego się nie nauczyła? Nawiązując do wstępu, trzynaście tomów to o jakieś pięć za dużo. Może nawet o sześć. Może o siedem. Kiedy byłem mniej więcej przy ósmym wiedziałem, że pomysły autorki praktycznie są na wyczerpaniu, przez co będzie ona powielać (mniej lub bardziej świadomie) utarte schematy, które sprawdziły się w poprzednich częściach. Dodajmy do tego jeszcze nadmiar stworzeń (o czym już wspomniałem) i postaci, których charakter został spłaszczony jak batonik pod czyimś tyłkiem.
To nie jest tak, że "Pułapka na martwego" rozczaruje na całej linii (w końcu trzeba coś pochwalić). Jeżeli jako czytelnicy nie macie dużych wymagań, albo po prostu życie Sookie jest waszym życiem, książka ta was poniekąd uraduje. Czyta się ją raczej szybko, chociaż słowo "dynamika" nie współgra tu ze słowem "fabuła". Język użyty przez Charlaine Harris jak zwykle jest lekki i przystępny dla każdego, niezależnie od wieku. Ciekawe mogą się wydać wątki poboczne, szczególnie te dotyczące przystojnych wróżów: Clauda i Dermota, a także klubu Hooligans, który odegra w tej części niemałą rolę. Jeżeli chodzi o perypetie miłosne głównej bohaterki, to jest bardzo przewidywalnie. Nie jestem zdziwiony, że twórcy serialu w pewnym momencie mocno odeszli od fabuły powieści. Gdyby przy niej pozostali, straciliby swoich widzów szybciej niż rzeczywiście się to stało. Serial wydaje się być tutaj lepszy i godniejszy polecenia, ponieważ wprowadza nowe dla Sookie Stackhouse sytuacje, a przy tym skupia się na większej ilości wątków, które zazębia dając widzowi do zrozumienia, że nadchodzi nieubłagany koniec końców nad końcami. Czytając nie czujemy nic. Żadnego strachu, czy chociażby wymuszonego wzruszenia. Emocjonalna pustka. Brak nawet gorętszych scen erotycznych, które Harris niegdyś popełniła, wprowadzając postać trygrysołaka Quinna.
Jest mi niezmiernie przykro, że o "Pułapce ma martwego" wypowiedziałem się negatywnie. Jego autorka nadal wzbudza u mnie sympatię, niemniej jednak muszę być wobec siebie oraz wobec was szczery. Pierwsze kilka części całej serii było naprawdę warte polecenia, szczególnie pierwszy tom, ("Martwy na zawsze"), gdzie otrzymaliśmy bohaterkę z czystą kartą, która dopiero otwierała przed nami swój świat pełen wampirów (i wtedy jeszcze TYLKO wampirów). Po zakończenie cyklu ("Na zawsze martwy") sięgnę, ale nie z przyjemności, a z obowiązku pożegnania się z Sookie Stackhouse- blondynką z Luizjany, telepatką, a przy tym prostą dziewczyną przeżywającą rozterki z którą kiedyś (z naciskiem na KIEDYŚ) spędziłem naprawdę miłe chwile.
Ocena książki: 4/10 ...trochę z sympatii.
Czytałam kilka pierwszych części, serial też oglądał, później niestety zrezygnowałam bo prostu byłam znudzona. Każda kolejna część to odgrzewany kotlet...
OdpowiedzUsuń