31 lip 2017

"Miasto cieni" Ransom Riggs

Tytuł: Miasto cieni
Autor: Ransom Riggs
Ilość stron: 460
Wydanictwo: Media Rodzina
Cena: 35 zł

Witam w ostatni dzień lipca, w ostatniej w tym miesiącu książkowej recenzji. Dokładnie połowa wakacji już za nami (no chyba, że ktoś studiuje, to ma wakacje aż do października). Przybywam do Was dzisiaj z książką zatytułowaną "Miasto cieni" autorstwa Ransoma Riggsa. Powieść ta jest kontynuacją "Osobliwego domu pani Peregrine", którego miałem przyjemność recenzować jakiś czas temu (link do recenzji tu). Jako że "Osobliwy dom..." był książką dobrą, a na pewno lepszą od koślawej ekranizacji, to z jego kontynuacją wiązałem nadzieję, że okaże się lepsza albo chociaż tak samo dobra jak jej poprzedniczka. Bo przecież nikt nie lubi serii zaliczających z każdym kolejnym tomem coraz większą tendencję spadkową. No więc jak było? Prawie tak samo jak w przypadku "Osobliwego domu..."... prawie.

Pani Peregrine uwięziona została w ciele ptaka przez co pętla w której znajdował się osobliwy sierociniec została zniszczona. Czas w końcu po kilkudziesięciu latach ruszył do przodu, w skutek czego bomby zniszczyły jak dotąd bezpieczną ostoję pani Peregrine. Osobliwym dzieciom nie pozostało nic innego, jak wyruszyć w świat w poszukiwaniu innych pętli czasu, gdzie mogłyby się schronić i znaleźć pomoc dla opiekunki uwięzionej w ciele ptaka. Niestety, okres historyczny w którym znalazł się Jacob Portman oraz jego przyjaciele, to czas II wojny światowej, więc poza grasującymi głucholcami, na dzieci czeka wiele innych być może gorszych od potworów niebezpieczeństw.

"Miasto cieni" już od pierwszych stron rzuca czytelnika w wir akcji. Okazuje się bowiem, że bardzo wiele osób poluje na osobliwe dzieci przez co ich wyprawa pełna jest strachu i ryzyka. By przeżyć muszą jak najdłużej pozostać niezauważone. Tempo akcji narasta szybko, by następnie zwolnić i dać zarówno bohaterom, jak i czytelnikom chwilę odpoczynku. Autor powieści z tego schematu korzysta praktycznie przez cały czas i sprawdza się on o dziwo dobrze. Mogę się nawet pokusić o stwierdzenie, że "Miasto cieni" oferuje znacznie więcej akcji niż "Osobliwy dom pani Peregrine". Niestety drugim tom pod względem ciekawości fabuły, wypadł już nieco gorzej. Niektóre z zachodzących wydarzeń wydają się być trochę naciągane. Dodatkowo zbyt wiele jest tu przypadkowego łutu szczęścia, który pojawia się akurat w momencie, kiedy osobliwe dzieci znajdują się w poważnych tarapatach. Zbyt łatwo przychodzi im odnajdywanie pętli czasowych, czy trafianie na innych osobliwców. To jednak tylko małe szczegóły, które wcale aż tak bardzo nie rażą w oczy podczas czytania.

Cieszę się, że w końcu każde z osobliwych dzieci dostało więcej czasu by móc zaprezentować swoją postać w książce. W "Osobliwym domu pani Peregrine" było kilkoro bohaterów, którzy słabo zarysowani ginęli gdzieś w tle przez co byli, a jednak ciężko było o nich pamiętać. Tym razem charakter każdego z nich został już wyraźniej zaznaczony poprzez różne, niekoniecznie komfortowe dla nich sytuacje. Jacob Portman, który jako narrator powieści poprzednim razem górował nad innymi bohaterami, tym razem zszedł trochę bardziej na drugi plan, chociaż to nadal on prowadzi czytelnika przez powieść. Czy lubię jego postać? Ciężko mi stwierdzić, aczkolwiek wydaje się, że jego zachowanie jest adekwatne do buntowniczego nastoletniego wieku. Nawet jednak gdyby bardzo mnie irytował (co się nie zdarzało), to i tak do dyspozycji miałbym całą gamę innych, równie, a może nawet bardziej interesujących postaci.

Dobrym pomysłem okazało się umieszczenie akcji w trakcie II wojny światowej. Kiedy gromada dzieci w końcu trafia do Londynu, z nieba spadają bomby, niczym deszcz w czasie burzy. Dzieci trzymane przez kilkadziesiąt lat w bezpiecznym domu prowadzonym przez panią Peregrine, muszą zmierzyć się z całkiem nowymi sytuacjami. Chyba po raz pierwszy na własnej skórze doznają okrucieństwa jakie niesie ze sobą nieprzewidywalna wojenna rzeczywistość. Podróżując wraz z osobliwcami czytelnik widzi londyńczyków, których życie toczy się normalnym, spokojnym tempem, by chwilę później zostać rzuconym w wir cierpienia, strachu i budynków zmieniających się w góry gruzu. A w tym wszystkim na domiar złego widzimy zagubioną grupę dzieci, która nie do końca jest pewna tego, co powinna zrobić i dokąd się udać. Chociaż z książki tej można było wycisnąć jeszcze więcej, to nie zabrakło kilku malutkich zaskoczeń, w tym tego zaserwowanego na sam koniec. Oczywiście by dowiedzieć się o jaki twist fabularny mi chodzi, musicie sięgnąć po tę lekturę.

"Miasto cieni" wydaje się być dosyć spójne z "Osobliwym domem pani Peregrine" i trzyma podobny poziom. Trzeba jeszcze tylko zaznaczyć, że są to książki ukierunkowane bardziej w stronę młodszego czytelnika i na nim pewnie zrobią większe wrażenie niż na  starszych grupach wiekowych. Do przeczytania został mi już tylko ostatni tom, czyli "Biblioteka dusz". Jestem ciekaw jak cała ta trylogia zostanie zakończona i jak potoczą się losy wszystkich osobliwych dzieci. Końcówka "Miasta cieni" dała mi nadzieję, że "Biblioteka dusz" może okazać się zaskakującą lekturą. Oby tak było.

Ocena książki: 7/10

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.

2 komentarze:

  1. "Osobliwy dom pani Peregrine" bardzo mi się podobał:) Nie miałam jak dotychczas okazji, żeby sięgnąć po "Miasto cieni", jednak twoja recenzja nastawiła mnie pozytywnie, więc postaram się jak najszybciej sięgnąć po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero zdobyłam "Osobliwy dom pani Peregrine" i przymierzam się do lektury. Nieco się obawiam, że będę odbierać ją przez pryzmat filmu. Za to wydanie książki jest tak piękne, że nie sposób się oprzeć tym starym fotografiom. Mam nadzieję, że przekonam się wkrótce.

    Pozdrawiam,
    Ewelina z "Gry w Bibliotece"

    OdpowiedzUsuń