21 maj 2017

Filmowa Niedziela #51 The Circle. Krąg

Tytuł: The Circle. Krąg
Reżyser: James Ponsoldt
Czas trwania: 110 min.
Premiera: 19 maja 2017

"The Circle. Krąg" to jeden z dwóch filmów z Emmą Watson, które chciałem obejrzeć w tym roku. Drugim była "Piękna i Bestia" zrecenzowana przeze mnie jakiś czas temu (recenzja dostępna tu). Kiedy zobaczyłem zwiastun "The Circle" byłem pozytywnie nastawiony chociażby ze względu na tematykę filmu. W końcu odnosi się ona poniekąd to rzeczywistości w której obecnie żyjemy, gdzie królują social media, a ludzie sami odzierają siebie z własnej prywatności. Niestety przed udaniem się do kina doszły mnie słuchy jakoby najnowsza produkcja z Emmą Watson nie należała do udanych. Mimo tego postanowiłem poszukać plusów obrazu wyreżyserowanego przez Jamesa Ponsoldta. Szukałem zalet, a wyszedłem z kina z listą pełną wad.

Główna bohaterka, Mae Holland (Emma Watson) to młoda dziewczyna z wielkimi ambicjami. Niestety nudna praca polegająca na rozmowach z klientami nie daje jej ani wielkich perspektyw, ani możliwości wykazania się. Pewnego dnia jednak jej życie zmienia się niczym za dotknięciem magicznej różdżki. Mae dzięki przyjaciółce otrzymuje pracę w firmie o nazwie Krąg, która dąży to całkowitego pozbawienia ludzi prywatności. Oczywiście jak łatwo się domyślić, cel ten będzie ukrywany pod przykrywką szczytnych idei ułatwienia życia.
Opis fabuły może brzmieć zachęcająco, ale nie dajcie się zwieść. Tak naprawdę jest ona do bólu banalna, jednowymiarowa i obdarta z jakiejkolwiek głębi. Już sam początek filmu pozbawił mnie wszelkich oczekiwań. Wszystko dzieje się zbyt szybko. Otrzymujemy nudne i nieciekawe życie, a już chwilę później Mae ma nową idealną pracę i wielkie możliwości podszyte równie wielkimi celami. Niczym z dystopii dla czternastolatków. Dalej wcale nie jest lepiej. Chociaż akcja mocno prze do przodu, to brak tu jakiegokolwiek elementu zaskoczenia. Zwrot akcji jaki oferuje nam "The Circle" jest od samego początku przewidywalny. Tak samo sprawa ma się w przypadku przemiany głównej bohaterki. Banał poganiany banałem. 

Przejdźmy teraz do obsady aktorskiej. Najbardziej rozpoznawalnymi osobami są tu Emma Watson i Tom Hanks (kolejność powinna być chyba odwrotna, ale co tam). Ku mojemu rozczarowaniu żadne z nich nie podnosi poziomu filmu. Postacie przez nich grane są bardzo stereotypowe. Ona to taka sierotka, która wchodzi w wielki świat ogłupiona przez ogromne możliwości, a on to czarny charakter czyniący zło w imię dobra. Mamy nawet  typowego oportunistę, przyjaciela Mae, sprzeciwiającego się iwigilacyjnym działaniom Kręgu. O całej reszcie aż szkoda pisać. Wszyscy są równie płascy jak deska, albo czarni, albo biali, niesamowicie tępi pod względem zachowania i swoich decyzji. Ja rozumiem, że pokolenie wychowane na social mediach można uznawać za nieco mniej inteligentne, no ale bez przesady. Czasami podczas seansu można odnieść wrażenie, że wszyscy otaczający główną bohaterkę posiadają mózg pokroju misia koali i nie są zdolni do racjonalnego myślenia.
A gdyby Wam jeszcze było mało, to mogę ponarzekać na muzykę. W przypadku "The Circle" postawiono na ścieżkę dźwiękową sugerującą jeden do jednego to, co dzieje się na ekranie. Jeżeli Mae Holland wpada na rewolucyjny pomysł, mamy podniosłą muzykę. Kiedy jakiś czas później jest smutna, to w tle słychać równie smutne pianinko itd. itd. To tak jakby z góry założono, że to co dzieje się na ekranie jest tak nieoczywiste, że bez podkreślającej emocji muzyki widz nie będzie w stanie wyczuć danego nastroju. O wiele lepiej by było, gdyby niektórym scenom pozwolono wybrzmieć w zupełnej ciszy.

Żeby tak negatywnie nie kończyć tej recenzji, to teraz trochę (tylko trochę) o pozytywach obejrzanego filmu. Po pierwsze, "The Circle. Krąg" jest filmem niezwykle lekkim mogącym się sprawdzić jeżeli szukacie jakiegoś tytułu podczas oglądania którego będziecie chcieli przejrzeć facebook tudzież nadrobić zaległości instagramie. Po drugie, pomysł na stworzenie takiego filmu był dobry i mógłby się obronić. Wystarczyłoby temat pozbawiania ludzi prywatności potraktować na poważnie, zmienić obsadę, stworzyć bardziej wiarygodnych bohaterów i podrasować fabułę, czyniąc ją bardziej zagmatwaną. To chyba na tyle. Może i nie było tak tragicznie, bo przetrwałem do samego końca seansu, ale po obranym temacie i promocji tego tworu liczyłem na znacznie więcej. Jeżeli miała to być dająca do myślenia dystopia, to nie wyszło.

Ocena filmu: 5/10

Oglądaliście? Macie zamiar obejrzeć? Za tydzień, jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli, to przygotuję recenzję "Song to song".

2 komentarze:

  1. Przyznaję, nie przeczytałam całej Twojej recenzji, bo nie chciałam sobie zdradzać szczegółów z fabuły. Chcę bowiem i przeczytać książkę, i obejrzeć film. Widziałam dzisiaj zwiastun w telewizji i zaintrygował mnie nieco. No i Emma, więc jestem ciekawa jej gry aktorskiej. Kojarzę ją bowiem tylko z Harrego, a innych filmów z jej udziałem jeszcze nie oglądałam. Szkoda, że tylko 5/10, ale za to koala świetny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak wiele z fabuły nie zdradzam :D Może pierwsze 10 minut filmu.... :D

      Usuń