Tytuł: Tancerka
Reżyseria: Stephanie Di Giusto
Czas trwania: 108 min.
Premiera: 23 grudnia 2016
Nie przepadam amerykańskimi produkcjami pokroju "Step up", bo o ile na sceny taneczne przyjemnie się patrzy ze względu na kompozycję czy po prostu dobrą choreografię o tyle fabuła pozostawia wiele do życzenia za każdym razem oferując praktycznie to samo. Na szczęście ostatnimi czasy w kinach pojawiła się "Tancerka", czyli debiutancki obraz Stephanie Di Giusto opowiadający o życiu Marie-Louise Fuller, która zapisała się w historii jako pionierka tańca serpentynowego. Ta europejska propozycja na pewno jest miłą odmianą od filmów skupiających się wyłącznie na formach ulicznych. Warto jednak zaznaczyć, że nie jest to film stricte biograficzny, tudzież koncentrujący się tylko i wyłącznie na tańcu. To film dla wszystkich, niezależnie od tego, czy znają się na tańcu.
"Tancerka" została luźno oparta o życie Marie-Louise Fuller, co oznacza, że film momentami odchodzi od faktycznej historii pokazując i dodając/odejmując wszystko tak, by efekt końcowy zadowolił widza. I na tym efekcie końcowym chciałbym się właśnie skupić. Główną bohaterkę poznajemy jako młodą kobietę, która po pewnym tragicznym wydarzeniu przeprowadza się do matki prowadzącej bardzo konserwatywne życie. Poszukując zarobku Marie-Louise trafia do teatru. Tam przez niefortunny zbieg okoliczności i za duży kostium tworzy charakterystyczny i nieznany dotąd taniec.
Debiut reżyserski Sophie Di Giusto ogląda się bardzo dobrze, choć nie znaczy to, że pozbawiony jest on wad. Fabuła jest spójna mimo kilku małych przeskoków i poza główną bohaterką oraz jej dążeniem do realizacji swoich celów na ekranie zostają rozbudowane także wątki drugoplanowe. Ku mojemu zaskoczeniu do filmu wrzucono całkiem dużo scen erotycznych. Według mnie były one całkiem niepotrzebne i wepchnięte na siłę byleby pokazać trochę nagiego ciała. Historia opowiedziana na ekranie spokojnie obroniłaby się bez tego. Ciekawie zarysowane zostają relacje pomiędzy Fuller a hrabią Louisem, który jest jedną z ciekawszych postaci. Nieco słabiej wypadają relacje na płaszczyźnie Fuller-Duncan. Być może jest to wina młodej i niedoświadczonej jeszcze Lily-Rose Depp, która wcieliła się w Isadorę Duncan. Z całej obsady to właśnie ona pod kątem aktorstwa wypada najmierniej.
A teraz najważniejsze, czyli sceny tańca. Jeżeli chodzi o taniec prezentowany przez filmową Marie-Louise to wygląda on niezwykle okazale ze względu na pracę materiału jej stroju czy oświetlenia. Takich scen mogłoby być nawet więcej. Poza Fuller w filmie zobaczymy również tańczącą Isadorę Duncan. Choć oryginałowi młoda Depp nie dorównuje nawet w najmniejszym stopniu, to mimo wszystko rusza się całkiem nieźle i dobrze się na nią patrzy. W jej wydaniu szczególnie spodobała mi się scena "gorszącego" tańca w posiadłości hrabiego. Są też nieliczne sceny grupowe gdzie zobaczyć można uczennice Fuller w ruchu. Może dlatego, że taniec nie dominuje tego filmu w aż tak dużym stopniu, wszystkie te sceny wypadają aż tak dobrze.
"Tancerka" to opowieść o realizacji marzeń, wielkich pasjach i poświęceniu jakie trzeba ponieść by osiągnąć oczekiwany efekt. W poszczególnych scenach można dostrzec, że charakterystyczny dla głównej bohaterki ruch i oprawa świetlna nie są neutralne ze swoim wpływem na chociażby wzrok tancerki. Soko grająca Marie-Louise Fuller bardzo dobrze zobrazowała trudy z jakimi zmagała się jej postać. Wszelakie niedociągnięcia czy to aktorskie, czy fabularne w filmie nadrobione zostały przez piękne zdjęcia. Zachwyca kadrowanie scen, ich oświetlenie i ciemna kolorystyka, która mocno akcentuje klimat czasów w których rozgrywa się akcja "Tancerki".
Jest to niewątpliwie udany debiut i ciekawa propozycja, która powinna spodobać się niezależnie od tego, czy interesuje Was taniec. "Tancerka" posiada oczywiście pewne wady, można jednak przymknąć na nie oko i cieszyć się niezwykle estetycznym obrazem i dobrymi dla oka scenami tańca.
Ocena filmu: 7/10
muszę powiedzieć, że to film kompletnie nie dla mnie, prawdopodobniej chciałabym, aby jak najszybciej się skończył ;)
OdpowiedzUsuńw Twoich filmowych niedzielach zawsze podoba mi się porównanie polskiego plakatu z oryginalnym, czasem nie mają ze sobą wiele wspólnego :D
W tym przypadku plakaty były dosłownie identyczne :) dlatego zamiast oryginału wykorzystałem jakiś inny stworzony również na potrzeby promocji filmu
Usuń