27 sty 2016

Etta, Otto. Russell i James [RECENZJA]


Tytuł: Etta, Otto. Russell i James
Autor: Emma Hooper
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: W.A.B.
Cena: 39,99 zł

Mająca 83 lata Etta Kinnick nigdy nie widziała oceanu, dlatego pewnego dnia wstaje, pakuje do plecaka najważniejsze rzeczy i wychodzi z domu pozostawiając niczego nieświadomego męża Ottona, by pieszo przebyć dwa tysiące mil. To będzie długa wędrówka i nikt nie wie, jak się skończy. Czy Etta poradzi sobie sama i dotrze do celu? A jeżeli tak, to czy potem uda jej się wrócić do domu?

Patrząc na opis tej książki, spodziewałem się lekkiej, sentymentalnej, nieco nostalgicznej, a może nawet smutnej obyczajówki. Niestety poza literaturą obyczajową nie otrzymałem nic z powyższych. Debiutancka powieść Emmy Hooper jest wybitnie nijaka i do tego grubymi nićmi szyta, tak, by czytelniku wywołać sztuczne i złudne poczucie nadziei. Fabuła błądzi gdzieś między teraźniejszością, a przeszłością. I jak się w tym momencie okazuje, historia podróży Etty wcale nie jest dominującym wątkiem w książce. Jest zaledwie jednym z wielu wątków i według mnie akurat tym najnudniejszym. Cała ta trwająca kilka tygodni wędrówka ponad osiemdziesięcioletniej Etty jest mocno naciągana. Nasza bohaterka to wytrwały wędrowiec, który unika wszelkich wygód hoteli, śpiąc głównie pod gołym niebem. Niestraszna jej pogoda i brak sklepów, w których mogłaby kupić jedzenie, bowiem ta staruszka choć nigdy nie widziała oceanu, to wie czym jest prawdziwy survival i w wielu sytuacjach sama zdobywa jedzenie. Dodatkowo po drodze zaprzyjaźnia się z kojotem, który w wyniku kontuzji łapy. nie jest w stanie samodzielnie polować. Co zatem robi nasz Bear Grylls? (czyli w domyśle Etta) Nie, nie zjada go. Za to niczym Katniss Everdeen poluje na wiewiórki i inne małe leśne żyjątka, by nakarmić swojego "przyjaciela". Jeżeli jeszcze nie uznaliście tej opowieści za mocno naciąganą to trzeba nadmienić, w trakcie tych wydarzeń Etta staje się kimś pokroju superbohatera, o którym rozpisuje się każda możliwa gazeta. Już sam fakt, że rozpoznają ją dzieciaki wydaje się dziwny. No heloł! Który amerykański nastolatek czyta gazety (pomijając tych wykluczonych ze społeczeństwa i odrzuconych jednostek, którym zawsze jest pod górkę) i interesuje się emerytkami podróżującymi setki kilometrów po lasach... z kojotem u boku... kulawym kojotem. 

Na tle tego, pozostałe wątki wypadają nieco lepiej, co jednak nie oznacza, że czyta się je z zapartym tchem. Brak tu emocji i czegoś co napędziłoby fabułę i przyciągnęło mnie do lektury na dłużej niż kilka minut. Najciekawsze wydawały się wspomnienia Etty i Ottona, w których to można było zobaczyć historię ich powoli rodzącej się miłości. "Etta, Otto. Russell i James" napisane zostało prostym, chwilami nawet irytującym językiem, ze szczególnym uwzględnieniem konstrukcji dialogów. w których brak myślników, przez co często po prostu musiałem się domyślać, że mam przed oczami rozmowę dwójki bohaterów, tudzież po prostu gubiłem się w jego trakcie, nie wiedząc czyja kwestia przed chwilą padła. Nie wspominając już o "OK", pojawiającym się średnio kilka razy (nawet z rzędu) w każdej dłuższej rozmowie. No ile można? Istnieją przecież jeszcze inne słowa potwierdzające np. tak, owszem, jasne. 

Książka ta niestety w żadnym stopniu nie spełniła moich oczekiwań. Dłużyła się do tego stopnia, że w pewnym momencie miałem po prostu ochotę ją odłożyć i nigdy więcej do niej nie wracać. Jest to bardzo słaby debiut i można mieć tylko nadzieję, że kolejne książki Emmy Hooper okażą się lepsze, chociaż ja raczej nie dam tej autorce drugiej szansy. Bo życie jest za krótkie, by marnować je na kiepskie książki. Nie polecam.

Ocena książki: 4/10

Plusy:
-jeżeli przeciętność uznajemy za plus...

Minusy:
-niezbyt wiarygodny wątek podróży
-wielokrotnie dłużyła się podczas czytania
-brak w niej emocji


9 komentarzy:

  1. hahahhahaahha :D uśmiałam się. czytając pierwszy akapit stwierdziłam, że to musi być niesamowita opowieść... ale jak przeczytałam o kulawym kojocie i babci bohaterce to padłam. może autorka sama chciałaby zostać taką superbabcią w przyszłości?

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo słodka wizja kulawego kojota, ale tak nierealna, że musiałam się zaśmiać. :D

    MAJUSKUŁA

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje się... nijaka, bez celu ta książka. CHyba wybiłeś mi ją z głowy.

    PS. Nie wiem, jakie masz pojęcie o Amerykanach, ale nie rób z nich analfabetów ;) Myślę, że to całkiem realne, że jeśli o kimś robi się głośno - nawet w gazetach - to nawet Ci, którzy ich nie czytają, będą wiedzieć o danych informacjach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie robię z nich analfabetów, po prostu twierdzę, że przeciętny nastolatek raczej nieczęsto sięga po gazety, nie mówiąc już o tym, by interesował się i na bieżąco śledził trasę wyprawy jakiejś staruszki ;) ... trochę realizmu....

      Usuń
  4. Dobrze... Jeśli Etta wyruszyłaby w podróż nad ocean, to bym jeszcze jakoś to przełknęła, ale piesza wędrówka 83-letniej kobiety mnie nie przekonuje. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy w tym wieku są o wiele zdrowsi niż ich dzieci czy wnuki, ale jakoś naprawdę mi się to nie widzi...

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tymi dialogami to jakaś grubsza sprawa, gdyż ostatnio też napotykam się na takie książki - drażni to niemiłosiernie.
    A co do fabuły... Może Emma Hooper chciała stworzyć powieść zbliżoną do "Stulatek, który wyskoczył przez okno" (zgaduję, bo nie czytałam żadnej z nich ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałem Stulatka i może zamiary były podobne, niestety Emmie zabrakło tego niezwykłego humoru, jaki został zawarty w Stulatku :)

      Usuń
  6. Ha, tutaj też Ci zaspamuję :D
    Opis tej książki faktycznie jest ciekawy, gdyby nie Twoja recenzja to pewnie bym od razu po nią sięgnęła...ale teraz chyba sobie daruje. Szkoda, bo mogłoby być ciekawie :)

    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak skutecznie zniechęcać do książki to tylko ja mogę :D

      Usuń