Witajcie! W ten weekend w Łodzi miała miejsce piąta edycja Salonu Ciekawej Książki, która odbyła się w Centralnym Muzeum Włókiennictwa przy ulicy Piotrkowskiej. W ramach wynagrodzenia za nieobecność na Krakowskich Targach, postanowiłem wybrać się tam wraz z Paulą z bloga rude recenzuje.
Lokacja Salonu była dobra, bo znajdował się on praktycznie w centrum miasta, dzięki czemu dostanie się na miejsce nie stanowiło większego problemu. Na użytek targów oddane zostały całe trzy piętra muzeum. Wydaje się, że to dużo, prawda? No właśnie... wydaje się.
Wejście na parter było bezpłatne i znaleźć tam można było kilka stanowisk należących głównie do antykwariatów. Wytrwali poszukiwacze mogli tam natrafić na sporo interesujących tytułów po stosunkowo niskiej cenie. Właśnie razem z Paulą zaopatrzyliśmy się w brakujące nam egzemplarze Harry'ego Pottera.
Wejście na kolejne poziomy było już płatne. Tam znajdowały się stanowiska poszczególnych wydawnictw, czy chociażby warsztaty organizowane dla dzieci. Co się zaś tyczy samych stanowisk, to w tej kategorii było naprawdę biednie. Ich lista nie należała do zbyt obszernych, dodatkowo dało się wyczuć brak kilku większych, oczekiwanych przeze mnie wydawnictw. Promocji nie było zbyt wiele, zaledwie na kilku stanowiskach można było zobaczyć bestsellery -20%, góra -30%. Niewątpliwie największym zainteresowaniem cieszyły się pudła/stoliki z mniej popularnymi tytułami po dziesięć złotych za sztukę. Przy jednym z takich stolików, wystawionych przez wydawnictwo Czarna Owca udało mi się nabyć "Kaznodzieja" Camilli Lackberg. Na niektórych ze stanowisk nie było żadnych promocji, co mnie trochę dziwi biorąc pod uwagę to, że zwykle na oficjalnych stronach wydawnictw (nie wspominając już o internetowych księgarniach i portalach aukcyjnych) można nabyć te same tytuły po tańszej cenie. Po co zatem przepłacać na targach?
Chociaż nie oczekiwałem po tym wydarzeniu wielkiego rozpędu, to i tak w jakimś stopniu zwiodłem się jego formatem. Ogólnie odniosłem wrażenie, że zainteresowanie nim raczej nie było zbyt duże, co w jakimś sensie było plusem, ponieważ pozwoliło uniknąć niepotrzebnych kolejek i tłumów. Chociaż na targach pojawiłem się stosunkowo wcześnie, to kilkukrotne obejście całej przestrzeni zajęło nie więcej niż godzinę z hakiem. Tragedii więc nie było, szału jednak też nie. Miałem tylko nadzieję, że uda mi się upolować więcej niż dwie ciekawe książki. Być może za rok kolejna edycja Salonu Ciekawej Książki okaże się lepsza.
Poniżej moje łódzkie zdobycze:
-"Harry Potter i Czara Ognia" J.K. Rowling
-"Kaznodzieja" Camilla Lackberg
Byliście? Widzieliście? Jeżeli tak, to koniecznie pochwalcie się swoimi nabytkami :)
Miałam być i byłam...palcem po mapie. :P
OdpowiedzUsuńRudy małpiszon mnie wystawił, stwierdzając, iż jest umówiona z Tobą i jak chcę to mogę przyjechać, ale ma mnie w nosie. :D <3
Hahahaha, serioooooo :D?!
UsuńCałkiem serio. :D
Usuń._. trzeba było przyjechać i do nas dołączyć :D
UsuńNie, bo Rude mnie nie chciało.
UsuńA Ciebie nie znam, to się wstydzę. :D
Ano właśnie, z tymi promocjami zawsze jest słabo. Na krakowskich targach wygląda to tak samo... Ale fajna opcja ze stoiskami antykwariatów, rzeczywiście można poszperać i coś fajnego znaleźć :)
OdpowiedzUsuńMiałam się pojawić, ale znowu nie wyszło. Ale z tego co czytam nie mam czego żałować :)
OdpowiedzUsuńJa wybieram się za tydzień na Wrocławskie targi, ale już nie wiem czego się spodziewać :P Chyba najbardziej opłaca się przeczekać do przyszłorocznych targów w Krakowie :)
OdpowiedzUsuńTeż myślałem o tych targach, ale ostatecznie nie wiem czy wyrobię się finansowo :c
Usuń