15 maj 2015

Ostre Przedmioty- Gillian Flynn

Kto jeszcze nie słyszał o thrillerze sprzed trzech lat, zatytułowanym "Zaginiona Dziewczyna"? Miałem okazję przeczytać tę książkę na początku tego roku i z pełną świadomością postawiłbym ją na półce z dopiskiem 'tegoroczni ulubieńcy'. Po udanej premierze ekranizacji, zainteresowanie książką szybko wzrosło i niczym wirus przechodziła ona na kolejne osoby, które usatysfakcjonowane znakomitą lekturą, polecały ją znajomym, nieznajomym, rodzinie itd. Sukces był tutaj jak najbardziej zasłużony, ponieważ "Zaginiona Dziewczyna" już po pierwszych kilkunastu stronach sprawia, że ciężko się od niej oderwać. Dołóżmy tutaj jeszcze zgrabnie uknutą intrygę, dobre portrety psychologiczne głównych bohaterów i zaskakujące zakończenie. Bestseller murowany. Sam dałem tej powieści wysoką ocenę i zaintrygowany postanowiłem sięgnąć po inne książki tej autorki, czyli amerykańskiej pisarki Gillian Flynn, która w swojej karierze wydała trzy powieści. Chronologicznie były to "Ostre Przedmioty", "Mroczny Zakątek" oraz wspomniana już "Zaginiona Dziewczyna". Dla opozycji wybrałem pisarski debiut w postaci "Ostrych Przedmiotów". Już na przodzie okładki rzucił mi się w oczy tytuł "Najlepszego kryminału roku" nadany przez Dagger Award. Na tyle natomiast mogłem przeczytać m.in. rekomendację samego Stephena Kinga, którą zaczął słowami "Znakomity debiut to zbyt łagodnie powiedziane". Brzmi zachęcająco, prawda? Szkoda tylko, że z wraz z zagłębieniem się w lekturę komentarz Króla Horrorów straci na swojej wartości. Następnym razem będę bardziej sceptyczny wobec tego typu opinii nadrukowanych na okładce. Nauczka dla mnie. Ale o tym później. Teraz przejdźmy do szczegółów.

"Ostre Przedmioty" to powieść, która łączy w sobie cechy thrillera, kryminału, oraz horroru. Akcja dzieje się na rodzimym kontynencie pisarki, czyli Ameryce Północnej. Głównym bohaterem książki jest Camille, reporterka będąca lekko po trzydziestce, mająca specyficzne problemy opierające się na braku szacunku do własnego ciała, na którym z zapałem wyryła niezliczoną liczbę słów. Pracując w redakcji niezbyt znanej gazety Daily Post, Camille zostaje wysłana przez swojego przełożonego, do rodzinnego miasta Wind Gap, w którym to doszło do okrutnego morderstwa dwóch dziewczynek. Jej zadanie wydaje się być proste, bowiem musi zdobyć informacje i napisać artykuł o zbrodniach tak, by szef był zadowolony. Niestety zmusza to ją do zatrzymania się w rodzinnym domu, pełnej przepychu willi, w której bolesne wspomnienia nadal pozostają żywe. Główna bohaterka musi skonfrontować się z matką, a z nią łączą ją (mało powiedziane) chłodne stosunki oraz siostrą, której praktycznie nie zna. Jak się okaże, miejscowa policja nie będzie skora do współpracy, przez co reporterka będzie musiała zdobywać informacje o poszukiwanym mordercy na własną rękę. 

Chociaż jest to książka niezbyt długa (mająca około 350 stron) momentami mocno namęczyłem się podczas jej czytania. Po obiecujących zapowiedziach i stosunkowo dobrym wstępie przychodzi pora na średnie rozwinięcie. Tam akcja niestety zwalnia, a energia zbudowana na samym początku opada w zastraszającym tempie. Im dalej tym gorzej, idąc więc według tego schematu, zakończenie rozczarowuje i jest przy tym bardzo przewidywalne. Zanim doszedłem do połowy lektury, byłem już w stanie określić (zresztą dosyć trafnie) kto stoi za morderstwami dziewczynek, co popsuło całą zabawę i odebrało chęć dalszego czytania. To chyba najgorsze co może się przytrafić obcując z kryminałem, bądź thrillerem. Postanowiłem mimo wszystko, że się nie poddam i dotrwam do końca, by się przekonać, czy aby na pewno miałem rację. I co? Ano nie myliłem się. Po drodze do upragnionego zakończenia nasza Camille prowadziła jakże nieinteresujące rozmowy z podejrzanymi i mieszkańcami, które nie wnosiły niczego nowego i w większości, w żaden sposób się ze sobą nie wiązały. Chociaż sama fabuła jest oryginalna, to mimo wszystko pozostaje naciągana i momentami niespójna. Brak mi tu punktu zaczepienia, jakiegoś masywnego zwrotu akcji, albo dreszczyku emocji, który dodałby powieści trochę uroku i przyspieszyłby czytanie. Na domiar złego pojawiające się sceny seksu są bezosobowe, napisane na siłę. Jeżeli natomiast chodzi o bohaterów... cóż. Im bliżej poznałem Camille tym bardziej miałem jej dość. Tak jak i całej jej rodziny i wszystkich mieszkańców Wind Gap. Niby każdy ma swój odrębny charakter i cechy przewodnie, a mimo to często-gęsto dominuje tu nijakość naprzemienna z brakiem wiarygodności. Cechy osobowości, które powinny być subtelnie nakreślone, biją po oczach, wręcz krzyczą "Zobacz mnie! Jestem złym człowiekiem!". Dobrym przykładem wypełniającym kilka ostatnich zdań jest Emma, siostra Camille. Ma niespełna trzynaście lat, wychowana w (teoretycznie) dobrym domu, a mimo to liczba socjopatycznych jej zachowań przewyższa czterdziestoletnich degeneratów po kilkukrotnych odwykach. To postać, która chyba najbardziej działała mi na nerwy. W jednym momencie zachowywała się jak przedszkolak, bawiąc się domkiem dla lalek, by kilka godzin później sprzedawać swoje ciało i wygłaszać opinie godne trzydziestolatki, których brak chociażby głównej bohaterce. Jedno drugiemu przeczy. Całe miasteczko Wind Gap ogólnie negatywnie wypadło w moich oczach. Jest nader senne i usypia przy tym czytelnika (nie ma się co dziwić, że Camille tak często lubiła sobie golnąć), a liczba nagromadzonych tam patologii przewyższa wszystko, dając niezwykle negatywny obraz społeczeństwa amerykańskiego, któremu chyba nic już nie pomoże (przynajmniej według autorki). 

Podsumowując mocno się zawiodłem na "Ostrych Przedmiotach". Jest to książka bardzo przeciętna, która w żaden sposób nie wybija się przed szereg. Być może Gillian Flynn po prostu porwała się z przysłowiową "motyką na słońce" i nie dała rady udźwignąć tego brzemienia, jakim była dla niej debiutancka powieść. Niemniej jednak patrząc przez pryzmat debiutu nie można być dla niej aż tak krytycznym (no cóż... teraz już nie skasuję całego powyższego akapitu), niestety mimo to, nie potrafię napisać niczego pozytywnego, co zachęciłoby was do sięgnięcia po ten tytuł. Za to mogę śmiało stwierdzić, że na przestrzeni kilku lat pisarka osiągnęła spory progres, który widać w "Zaginionej Dziewczynie" czyli książce, którą będę wam polecał pewnie jeszcze wiele razy. Teraz stoję przed dylematem, czy warto przeczytać "Mroczny Zakątek", następce "Ostrych Przedmiotów". Istnieje szansa, że ta książka zatrze niesmak pozostawiony po tej lekturze. Niemniej jednak powracając do głównego tematu... ewidentnie widać, że Stephen King postanowił zrobić autorce miły prezent w postaci kilku dobrych słów na temat jej powieści, ewentualnie dobrze mu za to zapłacono. I tym samym mam przestrogę dla was. Nigdy, przenigdy nie pokładajcie całej wiary w rekomendacjach zamieszczanych na okładkach, bo jak się okazuje częstokroć mają one służyć do podniesienia sprzedaży czegoś, co pewnie w normalnej sytuacji by się nie sprzedało.

Ocena książki: 4,5/10


6 komentarzy:

  1. Chciałam przeczytać Gillian Flynn ale "Zaginioną dziewczynę". Do "Ostrych przedmiotów" mnie jakoś nie ciągnie...

    Zapraszam do siebie
    http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie czeka na swoją kolej i teraz troszkę się boję ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po przeczytaniu tak niepochlebnej recenzji też bym się bał na Twoim miejscu :D mimo wszystko jestem ciekawy Twojej opinii na temat tejże lektury :)

      Usuń
  3. Uuu, no to słabo. Ale i tak kiedyś przeczytam! A słyszałeś może o S.J. Bolton? Moje największe odkrycie ostatnich miesięcy. Pisze thrillery psychologiczne. Jak zaczynałam je czytać, to czytałam do samego końca, nie mogąc się oderwać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie słyszałem, ale wychodzi na to, że koniecznie muszę sprawdzić tę autorkę :D

      Usuń
  4. o niee, jaki zjazd :< nie skuszę się raczej, tym bardziej, że i tak jestem w plecy z twórczością tej autorki :)

    OdpowiedzUsuń