9 mar 2015

Służące- Katheryn Stockett

Istnieje wiele wzruszających powieści. Niewątpliwie najbardziej poruszającymi są te, które w jakiś sposób obrazują zło naszego świata. Zło, które popycha ludzi do zachowań sprzecznych z obecnie przyjętymi normami kulturowymi. Dobrym przykładem będzie tutaj rasizm, pojęcie kontrowersyjne, niegdyś będące nieodłączną cechą białego człowieka. Chociaż dzisiaj robi się wszystko, by utrzymać równouprawnienie wobec ludzi niezależnie od koloru skóry, wyznania, czy orientacji seksualnej, wspomnienia dawnych czasów nadal pozostają aktualne i poruszają mnie (oraz innych) poprzez środku masowego przekazu takie jak książki, czy filmy.

Zaczęło się dosyć niewinnie, od obejrzenia filmu "Służące". Spodobał mi się on na tyle, że gdy tylko zobaczyłem go przypadkiem w telewizji, oglądałem po raz któryś z rzędu, na nowo przeżywając problemy jego bohaterów, czyli czarnoskórych pomocy domowych. Co częste w przypadku filmów, które podbijają moje serce, "Służące" nakręcone zostały na podstawie książki o tym samym tytule, napisanej przez debiutującą amerykańską pisarkę Katheryn Stockett. Od momentu, kiedy po raz ostatni widziałem wspominany film minęło kilka miesięcy, postanowiłem więc odświeżyć sobie tę historię, tym razem poprzez powieść. Już na wstępie zaznaczę, że "Służące" nie są oparte na faktach, chociaż kilka epizodów z książki pokrywa się z wydarzeniami z życia autorki, Katheryn Stockett. Było to dla mnie sporym zaskoczenie, ponieważ od postaci i wydarzeń przedstawionych przez pisarkę bije niesamowity realizm. Świadczy to jedynie o tym, że Pani Stockett świetnie sobie poradziła z wyznaczonym zadaniem, mającym na celu ukazanie nietolerancyjnego ówcześnie miasteczka Jackson. Autorka miała tutaj duże pole do popisu dlatego, że sama wychowała się w Jackson, mieszczącym się w stanie Missisipi, gdzie przez długi czas czarnoskórzy byli traktowani gorzej, niż w innych częściach Stanów Zjednoczonych. 

Książka napisana jest z perspektywy trzech osób. Są to dwie czarnoskóre służące Aibileen i Minny oraz biała dziewczyna, nazywana Skeeter. Rozdziały pisane naprzemiennie przez te trzy kobiety, charakteryzują się prostym, bardziej swojskim językiem użytym przez służące, które w porównaniu do swoich pracodawczyń, nie silą się na bycie wielkimi damami. Każda z wymienionych przeze mnie postaci jest inna, z mocno zarysowanym przez pisarkę charakterem. Tym sposobem otrzymujemy młodą i ambitną początkującą pisarkę Skeeter, pełną nadziei na zmiany, przy tym niebywale pomocną Aibileen i pyskatą Minny, słynącą z tego, że przyrządza przepyszne ciasta (które zresztą będą miały duży wpływ na przebieg historii). Wszystko zaczyna się w momencie, w którym Skeeter postanawia napisać książkę, opierającą się na wywiadach z kolorowymi służącymi. Jak się jednak okazuje, to zadanie nie należy do prostych, ponieważ żadna z nich nie chce opowiadać o tym, jak to jest pracować dla białych kobiet. Wśród czarnych dominuje strach przed tym, co może się z nimi stać, kiedy upublicznią własne, obiektywne zdanie w czasach tak bardzo dla nich niekorzystnych. Jedyną osobą, która wstępnie daje się na to namówić, jest Aibileen, służąca u Elizabeth, przyjaciółki Skeeter. Historie, które opowiada początkowo dosyć nieśmiało są zarówno zabawne i poruszające, w szczególności ta, dotycząca śmierci jej syna Treelora. Wszystko to oczywiście jest trzymane w ścisłej tajemnicy, bowiem prywatne kontakty ludzi białych i czarnych były w roku 1963 bardzo niepożądane. Po jakimś czasie, do opowieści o swojej pracy niechętnie dołącza się Minny, niegdyś służąca u Hilly Holbrook, kobiety, która na każdym kroku przypomina ludziom o granicach pomiędzy białymi i czarnymi.

Wątków humorystycznych, które doprowadzą do śmiechu jest dużo, jednak równie wiele jest tutaj momentów wzruszających, które idealnie równoważą śmiech i płacz, które towarzyszą czytaniu tej książki. "Służące" Katheryn Stockett świetnie ukazują stan Missisipi i miasteczko Jackson w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku, gdzie pojęcie rasizmu nie było tak znane, a mimo to pozostawało nieodłączną częścią społeczeństwa, które odmienny kolor skóry traktowało jako coś gorszego. Jak już podkreślałem, autorka wykreowała postacie niezwykle realne, odważne i zdeterminowane, by zapoczątkować zmiany. Oczywiście żeby dowiedzieć się, czy Skeeter udało się wydać tę kontrwersyjną książkę i jakie niespodzianki ją spotkały po drodze, musicie sięgnąć po tę powieść. Zapewniam was, że będzie to dobry... ba! Nawet świetny wybór. Osobiście "Służące" wywarły na mnie ogromne wrażenie, mam tu na myśli oczywiście zarówno książkę, jak i film, który po przeczytaniu obowiązkowo musicie obejrzeć. Ta porywająca powieść zwraca uwagę na bardzo duży problem, z jakim borykali się ludzie, a który moim zdaniem nadal jest w jakimś stopniu aktualny. Ciężko mi znaleźć jakikolwiek minus tej powieści, dlatego zasługuje na wysoką ocenę, którą jej przydzielę.

Ocena książki: 9/10

Korzystając z okazji, zapraszam do polubienia mojego >>FB<< oraz dodania bloga do obserwowanych.


3 komentarze:

  1. Po pierwszych zdaniach Twojej recenzji nasunęło mi się do głowy "Przeminęło z wiatrem" Margaret Mitchell. Spokojnie, mnie wszystko co dotyczy czarnoskórych służących się tak kojarzy:) Od jakiegoś czasu kusi mnie obejrzeć film, tylko podsyciłeś moją ciekawość:) Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi obiecująco, ale... jednak to raczej nie jest typ książek, które czytam z przyjemnością ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Książki nie czytałem (jest mi wstyd, bardzo bardzo wstyd), ale oglądałem film kilka razy i naprawdę go uwielbiam! :)

    OdpowiedzUsuń