Jeżeli masz lat naście- powiedzmy, że mniej niż osiemnaście, lubisz fantastykę, lecz Tolkienowska twórczość jest dla Ciebie czymś nazbyt ciężkim- sięgnij po Dziedzictwo autorstwa Christophera Paoliniego. Cala seria powinna w pełni zadowolić niezbyt wymagającego czytelnika.
Po pierwszą część, czyli "Eragona" sięgnąłem będąc dzieciakiem, który tamten moment nie potrafił odróżnić literatury dobrej od przeciętnej. Książkę tę pochłonąłem w ciągu kilku dni, bowiem przygody nastoletniego chłopca, który przypadkiem natrafia na smocze jajo wydały mi się wówczas czymś wspaniałym. Dodajmy do tego jeszcze wyimaginowaną krainę Alagesię, którą rządzi zły król Galbatorix, tak bardzo podobną na tle rasowym do Tolkienowskiego Śródziemia. Na tamten moment zachwyt był wręcz wymagany. Nie bez powodu jednak, ponieważ cała seria (początkowo nazywana trylogią) zapowiadała się naprawdę obiecująco. Paolini zaczynał pisać jako nastolatek, dla nastolatków, nic w tym dziwnego że przygody Eragona szybko podbijały serca młodych czytelników. Po kontynuacje Eragona zatytułowane "Najstarszy" oraz "Brisingr" sięgnąłem po upływie kilku lat i choć nadal mógłbym powiedzieć, że zostały dobrze napisane, momentami dłużyły się, wyzwalając u mnie uczucie nudy i chęci przeczytania czegoś całkiem innego. Pomimo tego, że autor wprowadzał do fabuły coraz to nowsze wątki, odkrywał nieznane dotąd skrawki lądu Alagaesii, a bohaterów łączył uczuciami większymi niż przyjaźń, wobec dorastającego czytelnika stał się bezradny. Dopiero teraz widzę, jak oklepanych schematów trzymał się Paolini oraz jak wiele uszczknął z twórczości wybitnych pisarzy z wyżej wspomnianym Tolkienem na czele. Czułem się jednak zobowiązany by sięgnąć po ostatni tom, który na celu miał zakończenie walki Eragona i jego smoczycy Saphiry ze złym Galbatorixem. I tu pojawił się pierwszy problem, bowiem w Polsce ostatnia (czwarta) książka rozbita została na dwie osobne części. Żądza pieniądza, czy też lenistwo tłumaczy, którzy nie wyrobili się w czasie? Nie wnikam, choć fanom książek Christophera Paoliniego na pewno nie było do śmiechu, że za ostatnią część płacić muszą podwójnie. Cały zabieg również negatywnie wpłynął na moją ocenę książki, która zamiast elektryzować, cięgnie się w nieskończoność. Mam oczywiście na myśli Dziedzictwo Tom II.
Po pierwszą część, czyli "Eragona" sięgnąłem będąc dzieciakiem, który tamten moment nie potrafił odróżnić literatury dobrej od przeciętnej. Książkę tę pochłonąłem w ciągu kilku dni, bowiem przygody nastoletniego chłopca, który przypadkiem natrafia na smocze jajo wydały mi się wówczas czymś wspaniałym. Dodajmy do tego jeszcze wyimaginowaną krainę Alagesię, którą rządzi zły król Galbatorix, tak bardzo podobną na tle rasowym do Tolkienowskiego Śródziemia. Na tamten moment zachwyt był wręcz wymagany. Nie bez powodu jednak, ponieważ cała seria (początkowo nazywana trylogią) zapowiadała się naprawdę obiecująco. Paolini zaczynał pisać jako nastolatek, dla nastolatków, nic w tym dziwnego że przygody Eragona szybko podbijały serca młodych czytelników. Po kontynuacje Eragona zatytułowane "Najstarszy" oraz "Brisingr" sięgnąłem po upływie kilku lat i choć nadal mógłbym powiedzieć, że zostały dobrze napisane, momentami dłużyły się, wyzwalając u mnie uczucie nudy i chęci przeczytania czegoś całkiem innego. Pomimo tego, że autor wprowadzał do fabuły coraz to nowsze wątki, odkrywał nieznane dotąd skrawki lądu Alagaesii, a bohaterów łączył uczuciami większymi niż przyjaźń, wobec dorastającego czytelnika stał się bezradny. Dopiero teraz widzę, jak oklepanych schematów trzymał się Paolini oraz jak wiele uszczknął z twórczości wybitnych pisarzy z wyżej wspomnianym Tolkienem na czele. Czułem się jednak zobowiązany by sięgnąć po ostatni tom, który na celu miał zakończenie walki Eragona i jego smoczycy Saphiry ze złym Galbatorixem. I tu pojawił się pierwszy problem, bowiem w Polsce ostatnia (czwarta) książka rozbita została na dwie osobne części. Żądza pieniądza, czy też lenistwo tłumaczy, którzy nie wyrobili się w czasie? Nie wnikam, choć fanom książek Christophera Paoliniego na pewno nie było do śmiechu, że za ostatnią część płacić muszą podwójnie. Cały zabieg również negatywnie wpłynął na moją ocenę książki, która zamiast elektryzować, cięgnie się w nieskończoność. Mam oczywiście na myśli Dziedzictwo Tom II.
Książka ta opiera się na kilku kluczowych wydarzeniach, którymi są: wizyta w Vroengardzie, ostateczna walka z Galbatorixem oraz to co dzieje się później. Oczywiście to co dzieje się po walce z Galbatorixem można rozbić na kilka mniejszych podpunktów, ja jednak nie wiedzę w tym sensu. Oczekiwałem, że zakończenie będzie spektakularne i do tego z mocnym przytupem. Niestety się myliłem. Akcja rozpisana na ponad czterysta stron, pełna jest nic niewnoszących rozważań bohaterów, które irytują mniej lub bardziej. Prowodyrem w kategorii irytacji niezaprzeczalnie jest Roran- kuzyn smoczego jeźdźca Eragona. W jednej chwili martwi się o swoją ciężarną żonę Katrinę, rozmyślając o sensie walk z imperium, by kilkanaście stron dalej mordować z zimną krwią dziesiątki żołnierzy, nie mając wielu okazji, by dostać porządnego prztyczka w nos. Chociaż jest to bohater działający po stronie dobra, jego zachowanie sprawiło, że perspektywa nagłej śmierci tejże postaci, nie wywoływała u mnie żalu. O zgrozo, mam tylko nadzieję, że Christopher Paolini celowo stworzył go takiego, a nie innego.
Mimo iż większość wydarzeń ma wpływ na dalszą akcję i napędza spiralę, mającą prowadzić do wielkiego końca, nie wciąga. W momencie (a nie było ich zbyt wielu), gdy już naprawdę udało mi się zaczytać i ciekaw byłem co stanie się za chwilę, następowało przejście w rozdziałach do innego bohatera, najczęściej wyżej wspomnianego Rorana, co niestety denerwowało i psuło cały ten znikomy klimat, czy też rosnące napięcie. O ile w poprzednich tomach było to całkiem na miejscu, bowiem wiele postaci rozrzuconych było po całej Alagaesii o tyle teraz, kiedy wszyscy przebywali praktycznie w tym samym miejscu, wydało mi się to zbyteczne.
W oczy rzuca się tu również swoisty brak oryginalności. Wiele z wplecionych tu pomysłów zdaje się być niezwykle wymuszona i niedopracowana, tak jakby autor wyczerpał swój zasób kreatywności. Budując skomplikowaną fabułę, powinno się również pomyśleć o skomplikowanym lub chociaż nietuzinkowym zakończeniu. W tym właśnie "wielkim finale" przelewa się czara goryczy, ponieważ Paolini stworzył czarne charaktery, które potencjalnie są nie do zniszczenia i kiedy czytelnikowi brak już pomysłów, w jaki sposób można wyplenić zło okazuje się, że istnieje jakiś idealny, wręcz banalny i do tego niewymagający od pisarza sposób na wygraną dobra nad złem. Ja rozumiem, że autor mógł być już zmęczony, jednak jakieś zobowiązania wobec czytelników pozostają. Zakończenie może usatysfakcjonować piętnastolatka, ale nie mnie.
Na plus zaliczam Eragona i Saphirę, którzy nadal zachowują czystość umysłu i z pośród wszystkich, chyba jako jedyni wzbudzają sympatię. To właśnie ich wątek w całej książce wydaje się być najciekawszy. Pozytywnie wypadają również opisy nowo poznanych miejsc, a jest ich całkiem sporo, w tym szczątki dawnej świetności smoków zachowane w Vroengardzie, czy też miasto Uru'baen będące kryjówką zła wcielonego (Galbatorixa).
Podsumowując, mocno się zawiodłem na Dziedzictwie Tom II. Czytając tę książkę, często się irytowałem i miałem ochotę sięgnąć po coś ciekawszego. Mimo wszystko wytrwałem do końca. Zakończenie całej serii nie jest wystarczająco mocne. Bez skrupułów z całości wyciąłbym kilka niepotrzebnych rozdziałów, a to co zajmuje ostatnie sto stron książki skrócił o połowę. Ponoć miał być słodko-gorzki finał, a jest słodko-gorzka recenzja. Unikałem opisywania akcji, by zanadto nie spoilerować, co udało mi się chyba nieźle. Jeżeli kochacie Eragona bądź Saphirę... i tak to przeczytacie, nawet mimo niezbyt pozytywnej opinii z mojej strony.
OCENA KSIĄŻKI: 4,5/10
Ja za rybkę nie odpowiadam - jest klasowa, obecnie u kogoś na przechowaniu. W kuli ją dostaliśmy, praktyczności w tym żadnej, nie moja wina. :D
OdpowiedzUsuńEragona zaczęłam czytać, ale dobrnęłam niestety tylko do połowy :D Nawet nie wiedziałam, że jest jakiś II tom.
Jest 2... 3.... a nawet i 4 podzielony na 2....
UsuńPrzyznam szczerze, że przeczytałam wszystkie. Pierwsze części bardzo dawno temu i wtedy cieszyły mnie ogromnie, ostatnią kończyłam w tamtym roku i już radość była zdecydowanie mniejsza. Jednak są wątki dla których warto było czytać całość.
OdpowiedzUsuńRacja, w tej książce zawsze znajdą się wątki, dla których mimo wszystko warto przebrnąć przez opasłe kilkaset stron :)
UsuńNie przepadam za fantastyką i nie czytałam "Eragona" :( Ale też nie mam ochoty czytać, bo właśnie z tego powodu jestem do niego uprzedzona...
OdpowiedzUsuńI tak spojler niezły zrobiłeś! :) Nigdy nie ciekawiła mnie ta książka i dzięki Twojej opinii już na pewno po nią nie sięgnę... ;) Nie ma nic gorszego niż sztuczne wydłużanie fabuły i banalność akcji.
OdpowiedzUsuńHahaha, polecam się na przyszłość ze spoilerowaniem i zniechęcaniem :D
UsuńCzytałam to kiedyś, w podstawówce chyba :)
OdpowiedzUsuńCzytałam niestety tylko pierwsze dwie części, bo potem już ta seria przestała mi się podobać...
OdpowiedzUsuń