12 lip 2014

Recenzja-"Zawładnięci" Elana Johnson

Niech was nie zmyli tytuł książki, bowiem "Zawładnięci" w żaden sposób nie przejmą nad wami kontroli. 

Chyba jak każdy polak, łasy jestem na wszelkiego rodzaju promocje, szczególnie jeśli dotyczą one książek. Zatem możecie domyślić się, jakich emocji doznałem widząc promocję opisywanej dzisiaj lektury, z ponad trzydziestu, na dziewięć złotych. By nie kupować kota w worku, przejrzałem wiele recenzji i przyznam, że były skrajnie różne. Tym bardziej skłoniło mnie to do zakupu, bym samemu mógł obiektywnie ocenić debiut Pani Johnson. Jak się później okazało, "Zawładnięci" zostali niedawno wycofani ze sprzedaży w Empiku, stąd również pojawiła się wyprzedaż w Matrasie. Czy ma to jakiś związek z jakością powieści, zaoferowanej przez wydawnictwo Amber? Owszem. I to duży.
Zacznijmy może od plusów książki, bo tych jest naprawdę niewiele. Jedynym pozytywnym aspektem, tej jakże niespójnej pozycji, jest pomysł zgrabnie wpasowany w tematykę powieści wybiegających w przyszłość. I to by było na tyle, jeśli o zaletach tutaj mowa. Naprawdę rzadko się zdarza, bym porzucał lekturę będąc w połowie, a tak właśnie było w tym przypadku. Głównym powodem decyzji o zaprzestaniu dalszego czytania był niewyszukany język, jakim posłużyła się autorka. Być może jakiś udział w tej tragedii literackiej, miała osoba, której zlecono przetłumaczenie na nasz język "Zawładniętych". Nie zamierzam jednak doszukiwać się winnych, a książkę oceniam zgodnie z moimi uczuciami. Czytelnik bez jakiegokolwiek przygotowania, wrzucony zostaje w futurystyczny świat, podzielony na kilka stref, w którym można doszukać się wielu podobieństw do futurystycznego Panem, znanego ze sławnych już "Igrzysk Śmierci". Opisów miejsc, w których toczy się akcja, jest bardzo mało, w dużej mierze polegać musimy wyłącznie na własnej wyobraźni. Fabuła pełna jest dziur, niczym ser szwajcarski, a bohaterowie płytcy, pozbawieni wyraźnych cech charakteru. Przebywając w więzieniu, Vi, czyli główna bohaterka, bardziej przejmuje się swoją fryzurą, niż niefortunnym położeniem w jakim się znalazła. Jak wspomniano już w wielu recenzjach "Zawładniętych", akcja jest niezwykle przewidywalna, nie trzyma w napięciu i odpycha potencjalnego czytelnika z każdą kolejną stroną.  Dialogi są mocno naciągane i brak im jakiegokolwiek sensu. Postacie przeskakują z jednego tematu na drugi, pozostawiając wszelkie kwestie niewytłumaczone. Nie wiemy nawet jak i dlaczego doszło do momentu, w którym życie ludzkie poddane zostało całkowitej kontroli ze strony Tych-Od-Myślenia. Co ciekawsze pomysły, na niekorzyść ogółu, nie pozostały rozwinięte. Same nazwy stworzone przez autorkę wywołują u czytelnika dużą niechęć. Większość rzeczy, związanych z przyszłością, posiada przedrostek "techno". Takim oto sposobem, otrzymujemy technokajdanki, technowywiad i wiele, wiele innych o, których nie warto tu wspominać. Czytając odniosłem wrażenie, że do czynienia mam ze zrobionym na szybko szkicem wątpliwej jakość książki, która nigdy nie powinna zostać wydana. Przyznam, że byłem mocno zdziwiony, kiedy dowiedziałem się, że "Zawładnięci" posiadają dwa albo i trzy (nie pamiętam już dokładnie) kolejne tomy, jego kontynuacją. Gdybym tylko miał taką możliwość, miejsce Elany Johnson (autorki książki) oddałbym komuś innemu, bo jest zapewne wiele dobrze zapowiadających się pisarzy, którzy mają do zaoferowania o wiele więcej, niż wspomniana przed chwilą Pani. Wszelkie porównywania do "Igrzysk Śmierci", jakie możemy znaleźć na internecie, mają się tak jak szprotka do łososia. Na koniec dodam, że nawet upchnięcie tej książki na serwisie Allegro nie wchodzi w grę, ponieważ, jak już zdążyłem się zorientować, nie tylko mi omawiane powyżej "dzieło" nie przypadło do gustu. Niezliczone ilości egzemplarzy tej lektury spoczywa na akcjach, a ich właściciele mają złudną nadzieję, że ktoś odkupi je od nich po śmiesznie niskiej cenie.

"Zawładniętych" nie poleciłbym nikomu, nawet najgorszemu wrogowi, no chyba, że ktoś z was chce zmarnować kilka godzin swojego życia. ;) Tym razem mój zmysł polaczka łasego na promocje okazał się zgubny, a smutki zmarnowanej dyszki topię w "Grze o Tron", która nawet bez przeglądania recenzji, okazała się trafionym zakupem.

OCENA KSIĄŻKI 2/10 

OGŁOSZENIE:
1.Gdyby ktoś na własną odpowiedzialność chciał wymienić się ze mną na tą książkę, niech napisze w komentarzu. Stan posiadanego przeze mnie egzemplarza oceniam jako idealny, bez najmniejszych śladów użytkowania :)
2. Jeżeli chcecie być na bieżąco z postami, zapraszam TU

7 komentarzy:

  1. prawdziwy Polak, kupił, bo promocja, a potem się okazało, że to szajs :D
    już wiadomo, czemu była przeceniona, hahah
    dzięki, teraz wiem, że nie sięgnę po tę książkę. nie lubię ani takiej tematyki ani takiego poziomu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, skoro nie dotrwałeś do końca, to ta książka musi być kiepska ;) nawet nie będę szukać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wychodzi na to, że nie warto kupować przecenionych, promocyjnych książek pod wpływem impulsu...Ale mi kupowanie raczej nie grozi. Także tej, bo to raczej-korekta-zupełnie nie moje klimaty. Dziękuję za wizytę w moich skromnych progach i cieszę się, że choć to nie Twoje rejestry-zabrałeś głos. Ja lubię zarówno to, co na faktach, jak i zupełną fikcję. I to, i to, moze mi sie podobać. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. też zwykle staram się dotrwać do końca książki, więc rozumiem Twój ból tutaj, jeśli po prostu nie mogłeś. :P plus jest tego taki, że zanim kupisz kolejną książkę w promocji, przyjrzysz się jej recenzjom dwa razy bardziej. no i przynajmniej wiesz, że z Pani Johnson kiepska pisarka. jak na razie przynajmniej. (albo z tłumacza kiepski pisarz, różnie to bywa.)

    OdpowiedzUsuń
  5. Będę omijała kilometrowym łukiem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze wiedzieć :D Czasami sama kupuję, bo przecenione, jak bywa? Różnie. Wolę raczej czytać książki z polecenia, lub te, których opis na tylnej okładce mnie zainteresuje. ;)

    OdpowiedzUsuń