31 gru 2017

Weekend z filmami: Król rozrywki, The Florida Project, Fernando, Dżungla, Cicha noc

Odkąd mam kartę unlimited (to brzmi jak lokowanie produktu) w kinie bywam bardzo częstym gościem. Doszło do tego, że filmów do zrecenzowania mam więcej niż czasu na napisanie recenzji, dlatego też dzisiaj przybywam z nieco innym wpisem. Zamiast jednej długiej recenzji, będzie kilka krótszych. Znajdziecie w nich filmy, które dopiero co weszły do kin oraz jeden sprzed ponad miesiąca, niestety pominięty podczas pisania recenzji w poprzednich tygodniach. 

"Król rozrywki"
Reżyseria: Michael Gracey
Czas trwania: 105 min.
Ocena filmu: 5/10
Już zwiastun nie wydał mi się specjalnie interesujący, ale ponieważ lubię musicale, (i ze względu na towarzystwo) postanowiłem obejrzeć "Króla rozrywki". Film ten oparty został o prawdziwą historię. Motywem głównym jest tu życie wielkiego showmena i biznesmena P. T. Barnuma. Od zera do milionera chciałoby się powiedzieć. A raczej, od zera do tytułowego króla rozrywki. Pierwsze co nasunęło mi się podczas oglądania, to porównanie obrazu Michaela Gracey'a do popularnego niegdyś "High School Musical". Niektórych może to odstraszyć, ale spokojnie, "Król rozrywki" jest trochę lepszy. Trochę. Całość ogląda się przyjemnie, ale jest do bólu naiwna, kolorowa i cukierkowa. Ciężko jest mi to kupić nawet mimo niezłej strony wizualnej i choreograficznej. Poszczególne sceny mkną jedna po drugiej nie unikając dużych uproszczeń i popadając w banały. Brakuje czegoś niespodziewanego, co mogłoby mnie jako widza poruszyć. Aktorzy grać potrafią, bo Hugh Jackman czy Michelle Williams nie są byle kim, ale nie mają czasu by się wykazać i pozwolić emocją wybrzmieć. No i jeszcze ta muzyka. Owszem, poszczególne piosenki wpadają w ucho, wokale są bardzo dobre, ale współczesny pop nijak pasuje do XIX wiecznej rzeczywistości. "Król rozrywki" niczym mnie nie zaskoczył i nie sprawił, że kiedykolwiek do niego wrócę. Ale nie zrażajcie się, bo może Wam się spodoba. Może.

"The Florida Project"
reżyseria: Sean Baker
czas trwania: 115 min.
ocena filmu: 9/10
Tak, to ten film gdzie jedna z głównych (dorosłych) bohaterek znaleziona została na za pomocą isntagrama. Mowa tu o Brii Vinaite, która pod skrzydłami Seana Bakera zaliczyła swój aktorski debiut na dużym ekranie. "The Florida Project" przenosi widza na obrzeża Disneylandu. Hotel zamieszkiwany przez Halley i jej córkę Moonee z zewnątrz wygląda niczym z bajki, ale to tylko mylne pierwsze wrażenie, bowiem jego mieszkańcy prowadzą życie dalekie od bycia bajkowym. Przez lwią część seansu fabuła nie prowadzi do niczego konkretnego, a mimo tego ogląda się to lepiej niż nie jeden film akcji. Główną zasługą sukcesu "The Florida Project" są dzieci. To naprawdę zadziwiające, jak w tak młodym wieku mogą wykrzesać z siebie tyle emocji jednocześnie będąc w tym przekonującymi. Co warto wspomnieć to nie są zwykłe, grzeczne dzieci. Ich zasób wulgarnego słownictwa, jak i zachowania zaskoczą nie jednego widza. Ale w tym tkwi cały urok tego filmu, że pokazuje życie z innej strony, kiedy gotówki przestaje starczyć na opłacenie hotelu i trzeba kombinować jak ją zdobyć. Niewątpliwie jest to jeden z moich tegorocznych faworytów, jeżeli chodzi o najlepsze filmy jakie udało mi się obejrzeć w ciągu minionych dwunastu miesięcy.

"Fernando"
Reżyseria: Carlos Saldanha
Czas trwania: 106 min.
Ocena filmu: 6/10
Uwielbiam filmy animowane o ile tylko trzymają wysoki poziom i do zaoferowania mają więcej niż idiotyczne żarty. Kilka animacji zdało swój test, w tym ostatnio omawiane "Coco", które na długo pozostanie w mojej pamięci. Po tak wysoko postawionej poprzeczce raczej nie było mowy by "Fernando" wspiął się jeszcze wyżej. Głównym bohaterem filmu jest sympatyczny i niegroźny byczek Fernando, który zaskakuje i odstrasza ludzi swoimi gabarytami. Jego życie zaczyna się komplikować, kiedy zwerbowany zostaje by stoczyć brutalną walkę na arenie z torreadorem. Co prawda seans zleciał mi bardzo szybko i znalazło tu nawet miejsce na kilka zabawnych scen, ale to niestety za mało by nazwać "Fernando" animacją zachwycającą. Fabuła idzie po najmniejszej linii oporu serwując zwroty akcji i przemiany postaci, które można przewidzieć już na samym początku filmu. Do tego "Fernando" cały czas próbuje rozśmieszać, w niekoniecznie mądry sposób. Gdzieś tam w tle jest jakiś morał, ale czy od razu to ma oznaczać, że ta animacja jest wartościowa? Okej, mamy tu do czynienia z tworem skierowanym głównie do dzieci, ale czy przez to należy iść po najprostszej linii oporu? Wystarczy obejrzeć "Coco" by odpowiedzieć sobie na to pytanie. "Fernando" można z czystym sercem pominąć bez obawy, że ominie Was coś dobrego.

"Dżungla"
Reżyseria: Gren McLean
Czas trwania: 115 min.
Ocena: 7/10
W najnowszym filmie Daniel Radcliffe udowadnia, że poza zagraniem młodego czarodzieja stać go na więcej. Kiedy patrzę na jego twarz w "Dżungli" nie widzę już Harry'ego Pottera, a dojrzałego (choć wciąż młodego) faceta piszącego się na przygodę życia, a następnie walczącego o przetrwanie. Co warto podkreślić, "Dżungla" opowiada historię opartą na faktach. Może dlatego właśnie film ten zrobił na mnie tak duże wrażenie. Zaczyna się dosyć niepozornie od poznania się trójki przyjaciół, podróżników. Cały czas czuć jednak, że to tylko wstęp, cisza przed nadchodzącą burzą, którą wywoła podróż w głąb tytułowej dżungli. Film ten praktycznie przez cały czas trzyma w napięciu i wywołuje strach przed tym, co w następnych scenach może spotkać głównego bohatera i jego przyjaciół. Jest to mocny obraz o woli walki i przetrwaniu w obliczu niesprzyjających ku życiu warunków. Kilka razy musiałem nawet zamknąć oczy obrzydzony tym, co działo się na ekranie (spokojnie, to tylko dwie, góra trzy takie sceny). Pod pewnym względem "Dżungla" skojarzyła mi się ze "Zjawą", chociaż czas akcji nie ten no i rozmach trochę mniejszy. Niemniej jednak na film ten warto się wybrać ze względu na ciekawą historię, interesującą rolę Radcliffe'a i wspaniałe ujęcia dzikiej dżungli. 

"Cicha noc"
Reżyseria: Piotr Domalewski
Czas trwania: 97 min.
Ocena: 9/10
Chyba każdy z nas miał wigilię pełną kłótni, małych, wielkich dramatów i urabiania się po łokcie. „Cicha noc” serwuję właśnie taką wigilię. W wielkim składzie, cała rodzina w jednym miejscu. Są kłótnie, alkohol, które być nie powinno, problemy wyciągnięte na wierzch w nieodpowiednim czasie. Jest też drzewko prosto z lasu nielegalnie ścięte. A wszystko to rozgrywa się w jednej rodzinie zamieszkującej małą wioskę, gdzie ciężko o świetlaną przyszłość. Debiutancki obraz Piotra Domalewskiego przekonał mnie do tego stopnia, że poszczególne wydarzenia i bohaterów nie traktowałem jako wyssanej z paca fikcji, ale jako coś prawdziwego, co mogło mieć miejsce. Jak na dłoni widać tu całą gamę emocji, zarówno tych przedstawionych wprost, jak i tych, które skrywane są gdzieś głęboko pod nałożoną na twarz maską. To nie komedia, to dramat na którym niewiele jest momentów zabawnych. Jeżeli już śmiech się pojawi, to raczej ten gorzki, niemający nic wspólnego z rozbawieniem. "Cicha noc" każdy polak powinien obowiązkowo obejrzeć. Właśnie dla takich tytułów warto wierzyć w przyszłość polskiego kina.


Widzieliście któryś z powyższych tytułów? A może dopiero zamierzacie wybrać się na nie do kina?

7 komentarzy:

  1. Na „Króla rozrywki” pewnie się wybiorę, też ze względu na to, że to musical. Ale tak samo jak Ciebie, mnie też zwiastun specjalnie nie przekonał. Ale zobaczymy.
    „The Florida Project” jest rewelacyjny! Byłam wczoraj i naprawdę robi wrażenie, reżyser ma prawdziwy talent do prowadzenia historii i aktorów(!) Nie dość, że zgraja dzieci, to jeszcze główna rola w rękach dziewczyny z Instagrama, a ogląda się to świetnie. I rola Dafoe cudowna - trzymał żelazny wyraz twarzy, ale pod tą warstwą widać było jak przeżywa każdy mały dramat swojego motelu.
    „Cicha noc” też zrobiła bardzo pozytywne wrażenie. Może bym się doczepiła do tego przeładowania dramatu na jeden film (no bo dla mnie było tam tego za dużo - alkoholizm, kłótnia o majątek, przemoc w rodzinie, hodowanie zielska i to zakończenie z akcją brata). Mimo wszystko jest to bardzo dobry film, ciekawie zrealizowany, ze świetnymi rolami (szczególnie matka została mi w pamięci). I taki gorzko prawdziwy w naszych realiach.
    Reszty nie widziałam i raczej nie zamierzam. Może bajkę, gdy pojawi się już w telewizji :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja gdybym miał mógł cofnąć czas, to "Króla rozrywki" bym sobie odpuścił :P

      Usuń
  2. Na "Fernando" na pewno się wybieram, więc nie czytam twojej recenzji! ;D "Cichą noc" mam zamiar obejrzeć, a dzięki twojej recenzji zaciekawił mnie także "The Florida Project".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie obejrzyj "The Florida Project". Świetny film, na pewno zgarnie kilka nominacji do Oscarów :)

      Usuń
  3. Oglądałam Dżunglę, świetny film!

    http://nouw.com/flaviagutowska

    Zapraszam do mnie na top 6 najlepszych seriali :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Król rozrywki" mnie trochę zastanawia — z jednej strony zapowiada się nawet ciekawie, kolorowo, ładnie wizualnie, ale potwierdzasz właśnie moje największe obawy: że za tym "ładnym" niewiele więcej się kryje. No i odstraszają mnie trochę młode gwiazdy, gwiazdy Disney'a. Chyba jednak sobie odpuszczę. Za to "The Florida Project" brzmi ciekawie. Wcześniej o tym nie słyszałam, ale zaraz sprawdzę, czy gdzieś u mnie to grają, bo czuję się zaintrygowana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "The Florida Project" można znaleźć głównie w kinach studyjnych :) Z tych dwóch tytułów zdecydowanie o wiele bardziej polecam wybrać się właśnie na Florida :)

      Usuń