Tytuł: Harry Potter i Przeklęte Dziecko
Autorzy: J. K. Rowling, John Tiffany, Jack Thorne
Ilość stron: 368
Wydawnictwo: Media Rodzina
Cena: 39 zł (miękka okładka)
Jako, że "Harry Potter i Przeklęte Dziecko" jest teraz dosłownie wszędzie, pozwolę sobie pominąć nudnawy wstęp i napiszę tylko tyle, że nie nastawiałem się pozytywnie względem tej książki, a mimo to i tak spotkało mnie spore rozczarowanie. Tak, chyba po raz pierwszy zdarzy mi się naprawdę porządnie skrytykować coś, co zawiera "Harry Potter" w tytule. Przejdźmy więc do rzeczy.
Żeby było jasne, to nie jest ósma część serii. Chociażby z tego względu, że Rowling nie napisała tej sztuki osobiście, a tylko udostępniła materiały dotyczące stworzonego przez nią magicznego świata. To zaś bardzo rzuca się w oczy, że do czynienia mamy z czymś, co raczej przypomina fanfiction i to wcale nie takie dobre fanfiction. Bo jeżeli ktoś wychował się na Harrym i przeczytał wszystkie siedem tomów, to od razu wyczuje, że jakieś obce ręce zaingerowały w tak dobrze znany nam świat i bohaterów.
Jeżeli chodzi o formę książki, która jest po prostu scenariuszem sztuki teatralnej, to naprawdę mi to nie przeszkadza. Chociaż obcując z literaturą Rowling byłem przyzwyczajony do formy tradycyjnych powieści, to przedstawienie Harry'ego Pottera jako sztuki, nie uważam za coś złego. Mogę nawet napisać, że to całkiem dobry pomysł, szkoda tylko, że niezbyt dobrze wykonany. Zacznijmy od tego, że ta książka stara się być dosłownie wszystkim, w skutek czego jest niczym. Niby to kontynuacja i przedstawienie losów syna Harry'ego, Albusa, który zmagać się musi z ciążącą na nim sławą ojca i swoim wyobcowaniem, kiedy to trafia do Slytherinu, ale jednak w dużej mierze to babranie się w przeszłości i przedstawianie alternatywnej rzeczywistości. Bo chyba każdy z nas zastanawiał się nad tym, jak by wyglądał świat, gdyby Lord Voldemort zwyciężył? Niestety nie wypada to najlepiej, bo rozstrzał czasowy jest za szeroki, za dużo tu przenoszenia się w czasie, mieszania w przeszłości i powracania do zakrzywionej teraźniejszości.
"Harry Potter i Przeklęte Dziecko" nie posiada tego niezwykłego magicznego klimatu, który posiadały wszystkie siedem części serii o przygodach młodego czarodzieja. Co najgorsze, postacie dobrze nam znane, nie przypominają samych siebie. Dla przykładu Harry Potter to naprawdę gburowaty ojciec, a Severus Snape (tak, za sprawą zmieniacza czasu mamy okazję obserwować go w jednej, czy dwóch scenach) traci swoją tajemniczość i charakter. Co zaś się tyczy postaci nowych, to najlepiej wśród nich wypada syn Dracona Malfoya, Scorupius, który od początku zaskarbił sobie moją sympatię. Natomiast najbardziej irytującym i źle wykreowanym bohaterem jest Albus Severus Potter, który zamiast budzić współczucie, denerwuje i doprowadza do tego, że ma się ochotę dać mu z liścia by się ogarnął i zaczął myśleć o skutkach swojego postępowania.
Podczas lektury w oczy rzuca się również brak konsekwencji, bo jeżeli już coś sygnuje się tytułem "Harry Potter" to można by chociaż zadbać o to, by było spójne z wszelkimi publikowanymi przez Rowling informacjami. Nagle okazuje się, że Minerva McGonagall nadal jest dyrektorką szkoły, choć autorka wyznała kiedyś, że w czasie trwania epilogu Hogwart ma już innego dyrektora. Takich szczegółów i niedopatrzeń jest więcej, a podczepić pod to można nawet zaklęcia, które, co tu ukrywać, czerpane były raczej z gier komputerowych, niżeli z książek. Dialogi, czyli to, co moim zdaniem jest jednym z najważniejszych elementów sztuki teatralnej, tutaj leżą i kwiczą. Z każdym kolejnym aktem i z każdą kolejną sceną, coraz mniej miałem ochotę zagłębiać się dalej w tę książkę. Szczególnie, że zakończenie nie uratowało sprawy. Ani to ciekawe, ani porywające.
Tak, wiem. Jestem dzisiaj krytyczny bardziej niż kiedykolwiek, ale czy można postąpić inaczej, kiedy do publikacji trafia scenariusz zatwierdzony przez samą J. K. Rowling? "Harry Potter i Przeklęte Dziecko" oczywiście ma jakieś plusy. Pomysł miał swój potencjał, do tego czyta się to szybko, jest kilka dobrych, budujących klimat scen i tak czy inaczej jest to powrót do Hogwartu, szkoły o której marzyli wszyscy potteromaniacy. Niemniej jednak nie da się pominąć tego, że to zbiór absurdów, tak bardzo daleki od tego, co składało się na moje dzieciństwo. Trochę tak, jakby wepchano tam wszystkie możliwe pomysły, nawet te, które z góry wydają się być marne. Sztukę mimo to chętnie bym obejrzał na scenie, ze względu na walory wizualne. A sięganie po scenariusz odradzam, bo szkoda kasy, no chyba, że dorwiecie to w jakiejś bibliotece.
Plusy:
-szybko się czyta
-kiepski, bo kiepski, ale jednak powrót do Hogwartu
-ciekawa postać Scorpiusa
Minusy:
-słabe dialogi
-znani bohaterowie nie przypominają siebie
-brak magicznego klimatu
-słaba fabuła
-kilka niedopatrzeń i brak spójności
Ominął mnie cały ten szał na "Przeklęte dziecko", bo dopiero czytam Pottera (taaak, po raz pierwszy w życiu) i zwyczajnie nie interesowałam się "ósmą częścią", skoro przede mną jeszcze 3 ;) W każdym razie spotkałam się z różnymi opiniami, przeważnie jednak negatywnymi, często padały też oskarżenia, jakoby było to "najbardziej absurdalne na świecie fanfiction" :D
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś, kiedy nie będę miała stosu zalegających książek, sięgnę i po to, bo widzę, że co dla jednych jest plusem (jak postać Albusa Pottera), według innych absolutnie nie ratuje tej książki.
Chociaż... Potter jako sztuka? :D
Potter jako sztuka to coś ciekawego, tylko po prostu problem w tym, że scenariusz słaby :)
UsuńKiedy trwa jakis boom na książkę - zapieram się przed nią rękami i nogami.
OdpowiedzUsuńTego cholerstwa perfidnie pisanego dla kasy, kijem nie tknę.
Miałam okazję zobaczyć ją ostatnio w mojej Biedronce (tzn. w osiedlowej ;)) i nie dziwię się, że szybko się ją czyta, bo tekstu w niej tyle, co kot napłakał.
Według mnie to jest fanfik, bo jak to inaczej nazwać? Przecież autorka tego nie pisała. Tylko "konsultowała". Według mnie to twór, który powinien trafić na półke książek zbędnych i niepotrzebnych.
Bardzo dobrze, że jesteś krytyczny, mnie się to podoba, zwłaszcza, że na blogach ze świecą szukać takowych recenzji. Wszystko jest "fajne" i "świetne". Do porzygu ;)
Pozdrawiam cieplutko i oby nigdy więcej takich "dzieł"!
Kasi recenzje
Kurcze, a ja nastawiałam się na świetny powrót Harrego Pottera, a tu takie rozczarowanie :(
OdpowiedzUsuńWłaśnie tego się obawiałam, scenariusz musi być tylko odcinaniem kuponów od sławy i może na scenie sprawdzi się całkiem ciekawie (choć głosy co do obsady nie są zbyt entuzjastyczne), ale reklamowanie tego jako 8 część jest niepoważne.
OdpowiedzUsuńPewnie kupię Przeklęte dziecko, nadal kieruje mną nastoletni sentyment, ale pewnie będę żałować wyrzuconych pieniędzy.
PS. Widzę, że recenzowałeś wszystkie tomy HP od początku, chyba i ja przypomnę sobie lekturę (i zdobędę pretekst do zakupu nowego wydania ;)
Polecam, odświeżenie wszystkich siedmiu tomów to miły powrót do czasów dzieciństwa :)
UsuńNie mam potrzeby wracania do świata Pottera, więc nie sądzę, żebym w najbliższym czasie skusiła się na tę książkę. Jestem zwolenniczką zostawienia zamkniętych serii w spokoju i uważam, że to dzieło to po prostu odcinanie kuponów od sławy.
OdpowiedzUsuńJe nie chcę sobie niszczyć dzieciństwa i nie zamierzam tego czytać, przynajmniej na razie. Zastanawia mnie dlaczego Rowling zatwierdziła ten scenariusz, skoro jest w nim tyle rozbieżności ze światem który ona wymyśliła.
OdpowiedzUsuńściskam :)
Jakoś nie mogę się przekonać do tej kontynuacji.
OdpowiedzUsuńNie kupiłam tej książki i nie wiem czy ją kupię. :) Nie pogardziła bym gdybym ją dostała ale żeby wydać na nią gotówkę musiała bym się sporo zastanowić. Nie oceniam Rowling za jej decyzje i prace nad tą książką i publikacją jej jednak wydaje mi się, że to co chciała ( ponowny rozgłos, reklamę, powrót na progi sławy, pieniądze i możliwość przemówienia do świata " Halo ! Jestem , żyje i mam się dobrze! Pamiętajcie o mnie! ") to zrealizowała.
OdpowiedzUsuń~ bylasobiepanda.blogspot.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa właśnie skończyłam czytać i niestety też mi się nie podobało. Najbardziej mnie denerwowało to, że wszystko opisane jest tylko "po łebkach". Denerwuje mnie też forma scenariuszowa. Nie ma w nim w sumie żadnych opisów miejsca, wyglądu itp. a krótkie didaskalia zupełnie mi nie wystarczają. ucieczka z pociągu i walka z panią z wózkiem nadawałyby się na cały rozdział, a ile zajmują tutaj? Sześć stron i to do dość rozbitego tekstu, czyli w normalnie pisanej książce zajmowały by może dwie-trzy. Zgadzam się z tobą co do Skorpiusa, pzypadł mi do gustu i przedstawia ślizgonów w dużo lepszym świetle niż to było w poprzednich książkach. Podzielam również twoje zdanie co do podróży w czasie. Jeśli J.K Rowling przepisze to na książkę ze stylem z poprzednich, z klimatem, głębszym wejściem w fabułę, wciągającą książkę, to na pewno kupię, bo pomysł jest naprawdę ciekawy, lecz zwyczajnie źle zrealizowany.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko nie sądzę, że gdyby Rowling przepisała to na typową dla serii powieść, to książka by się wybroniła :) Historia po prostu jest słaba... ale jak przystało na potteromaniaka, to i tak bym to przeczytał :D
Usuń