Tytuł: Bridget Jones 3
Reżyseria: Sharon Maguire
Czas trwania: 122 min.
Premiera: 16 września 2016
Gdy po raz pierwszy zobaczyłem trailer "Bridget Jones 3", czy też raczej "Bridget Jones's Baby" od razu pomyślałem, że zapowiada się naprawdę słaba kontynuacja, która ze starych fanów Bridget ma wycisnąć ostatni gorsz. I rzeczywiście, jak to w tym typie filmów bywa, jest to produkcja mająca na celu jak największy zarobek, korzystając na prostych i na ogół znanych zagraniach fabularnych. Ale czy to oznacza, że jest to zły film? Nie! Co więcej, "Bridget Jones 3" jest nawet lepsza od swojej poprzedniczki z 2004 roku. Zaskoczeni?
Prawdopodobnie nie będę oryginalny w tym co teraz napiszę, ale twarz Renee Zellweger na ekranie nie prezentuje się najlepiej. Operacje plastyczne są mi obojętne, o ile zmiany nie rażą po oczach. A w przypadku Zellweger one mocno rzucają się w oczy, bo nie należą do udanych i przy tym w niektórych scenach negatywnie wpływają na jej mimikę. Dawną Renee w tej kwestii stać było na więcej co udowodniła już w niejednej produkcji. Co zaś się tyczy Bridget Jones, jako postaci fikcyjnej, to i ona uległa kilku zmianom. Bridget schudła, rzuciła palenie no i... jest singlem. W tym momencie historia tak wraca do punktu wyjścia znanego nam z pierwszej części trylogii, tylko że tym razem główna bohaterka jest o trzynaście lat starsza (43 na karku) i wciąż tak samo nieokrzesana i nieudolna w podejmowaniu prób znalezienia kogoś. Tak więc, mimo pewnych zmian, do czynienia mamy z tą samą osobą, którą kilkanaście lat temu pokochał cały świat.
Film rozpoczyna się sceną czterdziestych trzecich urodzin Bridget, która w samotności świętuje je w swoim niewielkim, aczkolwiek przytulnym mieszkanku. Jest mini tort w postaci muffinki, jest też sugestywna piosenka. Tak więc, jak już wspominałem, historia zaczyna się od nowa, fabuła natomiast w całości koncentruje się na ciąży Bridget i tym, kto jest ojcem jej jeszcze nienarodzonego dziecka. Po dwóch upojnych nocach, pierwszej spędzonej z nowo poznanym Jackiem, drugiej w objęciach dawnej miłości, Marka Darcy'ego, Bridget ma potężny dylemat. Oczywiście cały film można by skończyć o wiele wcześniej, gdyby główna bohaterka zgodziła się na badanie, jednak ogromna igła, która widzi, wywołuje tak wielki strach, że test na ojcostwo postanawia wykonać dopiero po porodzie. I tu zaczyna się prawdziwa zabawa i gra pomiędzy poszczególnymi postaciami. Chociaż na samej Bridget koncentruje się film, to Jack (Patrick Dempsey) i Mark Darcy (Colin Firth) wiodą prym i w swoich konfrontacjach przyciągają najwięcej uwagi widza. Chemia pomiędzy tymi postaciami jest naprawdę niesamowita, szczególnie, że każdy z nich ma zarówno Bridget, jak i dziecku, wiele do zaoferowania.
Rzecz jasna w tym filmie niewiele jest elementów oryginalnych i zaskakujących. Otrzymujemy trójkąt miłosny i prostą fabułę z przewidywalnym zakończeniem. Mimo tego, wszystko ograne zostało w bardzo dobry sposób, zasługujący na pochwałę, sposób. Bohaterowie wcielający się w swoje role świetnie sobie z nimi poradzili, nawet ci epizodyczni z panią Doktor Rawling na czele. Do tego śmiechu jest co niemiara, jedna zabawna sytuacja tworzy następną, a do tego jeszcze przekomiczne dialogi i wypowiedzi Bridget sprawiają, że jako komedia film ten zdaje swój test na najwyższą ocenę. Dodatkowo całość jest bardzo spójna zarówno pod względem fabuły, jak i stylistyki znanej z poprzednich dwóch części. No i jeszcze ten soundtrack bazujący na piosenkach znanych z radia, a jednakowo idealnie dobranych do poszczególnych scen. Nic dodać, nic ująć. To co teraz napiszę będzie może trochę na wyrost, aczkolwiek sądzę, że nowa "Bridget" jest idealnym wyznacznikiem współczesnych komedii, a do tego pokazuje, że można starą serię odświeżyć i zaserwować w dobrym stylu.
"Bridget Jones 3" to świetna komedia, która chociaż bazuje na prostych, czasami przewidywalnych trikach, to pozostawia bardzo pozytywne wrażenie i w niezliczonej ilości momentów wywołuje śmiech, a przecież o to właśnie twórcom tego filmu chodziło. Na "Bridget Jones 3" chyba każdy, niezależnie od płci i wieku, będzie się dobrze bawić. Ja kupuję to w całości, co więcej, chętnie obejrzałbym kolejny film z tej serii.
Ocena filmu
to prawda, niestety uroda Renee lata świetności ma już za sobą :< mimo wszystko muszę koniecznie obejrzeć ten film! :3
OdpowiedzUsuńKoniecznie! :D
UsuńNo to super :D Ja w tym tygodniu zamierzam się wybrać. Szkoda mi tylko tej twarzy Renee, szczególnie skoro piszesz, że czasami pooperacyjna facjata negatywnie wpływa na jej mimikę...
OdpowiedzUsuń