10 kwi 2016

Filmowa Niedziela #11 Barany. Islandzka opowieść

Tytuł: Barany. Islandzka opowieść 
Reżyser: Grimur Hakonarson
Czas trwania: 90 min. 
Premiera: 12 luty 2016

Nieczęsto zdarza mi się oglądać filmy, których cała akcja osadzona jest na Islandii. Mogę się nawet pokusić o stwierdzenie, że jest to prawdopodobnie pierwszy taki film, który udało mi się obejrzeć. Mimo wręcz baśniowego krajobrazu, jaki Islandia oferuje, film "Barany" skupia się na bardziej przyziemnych sprawach pozostając niedużą i niezbyt komercyjną produkcją. 

Historia opowiedziana w filmie skupia się na dwóch braciach- Gummim i Kiddim- sąsiadach, których mimo wspólnej miłości do hodowli owiec dzieli kilkudziesięcioletni konflikt, który pogłębia się w momencie, kiedy wśród stada owiec Kiddiego odnaleziony zostaje chory baran zwiastujący nadchodzące kłopoty. Obaj bracia będą musieli wybrać pomiędzy działaniem na własną rękę, a współpracą w walce z groźnym wirusem mogącym odebrać im to, co kochają najbardziej na świecie.
"Barany. Islandzka opowieść" to oszczędny w środkach wyrazu obraz, skupiający się na spokojnym życiu dalekim od wielkomiejskiego zgiełku. Główni bohaterowie to osoby dojrzałe świetnie zagrane przez aktorów na ogół w Polsce nieznanych. Ich życia nie dominuje wszędobylska technologia, a samych bohaterów cieszą proste rozrywki chętnie zakrapiane alkoholem. Na relacje zachodzące między nimi zwrócona zostaje największa uwaga. Film ten dzięki temu pokazuje, czy rzeczywiście na rodzinie można polegać w obliczu największych problemów, które pozornie są nie do rozwiązania. Poza świetnie ukazanymi relacjami między braćmi, wspaniale pokazana została więź jaka łączy człowieka ze zwierzętami, które dla ich właściciela są praktycznie wszystkim. 

Dodatkowo "Barany" ukazują piękno życia na Islandii, jak i samej wyspy, a wszystko to za sprawą surowych i przepełnionych rwącym wiatrem szaro-zielonych górskich krajobrazów, które można podziwiać na ekranie przy dźwiękach natury, tudzież zgrabnie dopasowanej do klimatu muzyce. Choć akcja rozwija się stosunkowo spokojnie, to widz może liczyć na kilka mocniejszych scen, w których nie zabraknie emocji, czy dynamiki i ciekawych rozwiązań użytych chociażby w zakończeniu, które pozostawiło mnie na kilka chwil oniemiałego z wrażenia.
Mogłoby się wydawać, że "Barany. Islandzka opowieść" to film nieskomplikowany. Jednak po głębszym zastanowieniu okazuje się, że niesie on ze sobą więcej niż piękna oprawa audiowizualna. W obrazie wyreżyserowanym przez Grimura Hakonarsona wszystko ze sobą współgra i zachwyca. Zaczynając od zwyczajności bohaterów, problemów ich dotykających (trudne relacja, utrata dobytku, rozpacz i alkoholizm), a kończąc na wydźwięku zakończenia. Jeżeli więc jesteście ciekawi, jak wypada kino islandzkie, koniecznie obejrzyjcie ten film. Nie pożałowałem ja, nie pożałujecie i Wy. Mogę mieć tylko nadzieję, że jeszcze nie jeden raz będę mieć okazję obejrzeć coś tak dobrego, zrealizowanego na intrygującym lądzie Islandii. 

Ocena filmu

Kto widział, a kto chce obejrzeć ten film? Jakie były wasze wrażenia? Koniecznie dajcie znać!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz