Tytuł: Czas Żniw
Autor: Samantha Shannon
Wydawnictwo: SQN
Ilość stron: 517
Cena: 34,90 zł
Rok 2059. Świat zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Brytyjska monarchia zmienia się w całkowicie totalitarną republikę. Jak się później okazuje, pośród zwykłych obywateli żyją także ludzie o wyjątkowych zdolnościach. Są to jasnowidzowie, będący w społeczeństwie czymś niezwykle niepożądanym, czymś, co należy jak najszybciej wyplenić. Jednym z nich jest Paige Mahoney, dziewiętnastoletnia jasnowidzka, pracująca w kryminalnym podziemiu Sajonu. Pewnego dnia, w skutek morderstwa zostaje porwana i trafia do Oksfordu, będącego kolonią karną dla osób jej pokroju. Miejsce to pełne jest Refaitów, obcych istot, a do tego bezwzględnych, z wyglądu przypominających ludzi. Od teraz Paige będzie musiała zmierzyć się ze swoim darem i krwiożerczymi bestiami, zamieszkującymi pobliskie lasy. Czy uda jej się przeżyć to starcie?
O Samanthcie Shannon mówiło się ostatnio wiele. Że młoda pisarka, ponoć niezwykle utalentowana, kolejna Rowling lub ktoś w tym stylu, a jej książki rozprzestrzeniają się niczym wirus, podbijając serca kolejnych czytelników na całym świecie. Tego po prostu nie dało się uniknąć. Zachęcony jakże pozytywnymi recenzjami po "Czas Żniw" postanowiłem sięgnąć i ja, co ułatwiło mi wydawnictwo Sine Qua Non, za co serdecznie dziękuję.
Już od pierwszych stron da się wyczuć, że "Czas Żniw" nie jest kolejną banalną powieścią, z serii tych, które zabijają nas swoją przewidywalnością. To książka bardzo inteligentna, wymagająca od czytelnika nie tylko czasu, ale i skupienia. Jej największym atutem niewątpliwie jest świat wykreowany i dopracowany w najmniejszych szczegółach. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że Shannon stworzyła naszą rzeczywistość na nowo, zmieniając znaną nam Wielką Brytanię w brutalny Sajon, dodatkowo wzbogacając go o warstwę paranormalną, pełną duchów i jasnowidzów. Początkowo ciężko się w tym połapać, bowiem czytelnik wrzucony zostaje od razu na głęboką wodę. W takich chwilach dosyć użyteczny staje się słowniczek zamieszczony na końcu książki, który przybliża nieznane nam terminy i obrazuje struktury podziału na różnego rodzaju jasnowidzów, których mamy tu od groma, zaczynając od winowieszczy wróżących z wina, a kończąc na jeżowróżach (mnie, zapewne tak samo jak was, ta nazwa niezwykle rozbawiła) potrafiących odczytać przyszłość z rozsypanych igieł.
Jeżeli chodzi o akcję i jej tempo to pierwszych kilka rozdziałów w stu procentach spełniło moje wymagania. Od razu czytelnik wplątany zostaje w wir akcji, która wywołała u mnie ogromną chrapkę na więcej. Jest morderstwo, jest też (chociaż stosunkowo krótka) ucieczka. Po tym jak główna bohaterka- senny wędrowiec, Paige Mahoney, trafia do dawnego Oksfordu, akcja nieznacznie zwalnia i wprowadzona zostaje iście senna atmosfera, ponieważ jak wiadomo, diametralna zmiana miejsca akcji, wymaga odpowiednich opisów zaznajamiających czytelnika z otaczającym go światem i zasadami w nim panującymi. Nie ma się jednak o co martwić, bowiem mniej więcej od połowy akcja znowu nabiera tempa, tak, że chwilami naprawdę ciężko było oderwać się od tej książki. "Czas Żniw" tak samo, jak ostatnio recenzowane przeze mnie "Endgame", świetnie nadaje się do zekranizowania.
Według mnie jedyną i zarazem największą wadą "Czasu Żniw" są jego bohaterowie, chwilami będący nijakimi, jednowymiarowymi postaciami. Ich charaktery w niektórych przypadkach wydają się być niedostatecznie zarysowane, pozostawiając u mnie pewien niedosyt. Trzeba mieć jednak na uwadze, że jest to debiut literacki Samanthy Shannon, a skoro seria ta ma liczyć aż siedem tomów, to pisarka będzie miała jeszcze wystarczająco dużo czasu, by popracować nad poszczególnymi postaciami, szczególnie nieco irytującą, choć niezwykle odważną Paige oraz bohaterami drugoplanowymi, którzy niejako zlewają się w jedną trochę bezbarwną masę.
Ciesze się, że poświęciłem czas na przeczytanie tej powieści, bowiem daje ona nadzieję, że można znaleźć jeszcze dobre młodzieżówki, wybijające się pond inne pomysłem oraz dopracowanymi szczegółami. Łącząc w sobie fantastykę i science fiction, autorka znalazła pomysł na siebie, tworząc książkę, która ma prawo, a nawet powinna, być doceniona. Chętnie sięgnę po kontynuację "Czasu Żniw", czyli dostępny już od jakiegoś czasu "Zakon Mimów". Mam wielką nadzieję, że okaże się równie dobry, a może i nawet lepszy od debiutu. Podsumowując, książkę tę uznaję za lekturę wartą przeczytania i polecam ją wam gorąco!
Jeżeli chodzi o akcję i jej tempo to pierwszych kilka rozdziałów w stu procentach spełniło moje wymagania. Od razu czytelnik wplątany zostaje w wir akcji, która wywołała u mnie ogromną chrapkę na więcej. Jest morderstwo, jest też (chociaż stosunkowo krótka) ucieczka. Po tym jak główna bohaterka- senny wędrowiec, Paige Mahoney, trafia do dawnego Oksfordu, akcja nieznacznie zwalnia i wprowadzona zostaje iście senna atmosfera, ponieważ jak wiadomo, diametralna zmiana miejsca akcji, wymaga odpowiednich opisów zaznajamiających czytelnika z otaczającym go światem i zasadami w nim panującymi. Nie ma się jednak o co martwić, bowiem mniej więcej od połowy akcja znowu nabiera tempa, tak, że chwilami naprawdę ciężko było oderwać się od tej książki. "Czas Żniw" tak samo, jak ostatnio recenzowane przeze mnie "Endgame", świetnie nadaje się do zekranizowania.
Według mnie jedyną i zarazem największą wadą "Czasu Żniw" są jego bohaterowie, chwilami będący nijakimi, jednowymiarowymi postaciami. Ich charaktery w niektórych przypadkach wydają się być niedostatecznie zarysowane, pozostawiając u mnie pewien niedosyt. Trzeba mieć jednak na uwadze, że jest to debiut literacki Samanthy Shannon, a skoro seria ta ma liczyć aż siedem tomów, to pisarka będzie miała jeszcze wystarczająco dużo czasu, by popracować nad poszczególnymi postaciami, szczególnie nieco irytującą, choć niezwykle odważną Paige oraz bohaterami drugoplanowymi, którzy niejako zlewają się w jedną trochę bezbarwną masę.
Ciesze się, że poświęciłem czas na przeczytanie tej powieści, bowiem daje ona nadzieję, że można znaleźć jeszcze dobre młodzieżówki, wybijające się pond inne pomysłem oraz dopracowanymi szczegółami. Łącząc w sobie fantastykę i science fiction, autorka znalazła pomysł na siebie, tworząc książkę, która ma prawo, a nawet powinna, być doceniona. Chętnie sięgnę po kontynuację "Czasu Żniw", czyli dostępny już od jakiegoś czasu "Zakon Mimów". Mam wielką nadzieję, że okaże się równie dobry, a może i nawet lepszy od debiutu. Podsumowując, książkę tę uznaję za lekturę wartą przeczytania i polecam ją wam gorąco!
Ocena książki: 8/10
Plusy:
-ciekawy obraz przyszłości
-świat dopracowany w najmniejszych detalach
-wprowadzenie elementów fantastyki i si-fi
Minusy:
-płascy, nieco nijacy bohaterowie
Za udostępnienie książki do recenzji dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non
Za udostępnienie książki do recenzji dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non
Świetna książka, chociaż pierwszy rozdział był męczący. Byłam totalnie zdezorientowana. Bez słowniczka ani rusz. Potem ruszyło z kopyta. :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Martą. Początek rzeczywiście był ciężki i dezorientujący, ale później akcja tak ruszyła, że nie sposób było się oderwać chociaż na chwilę. No i ta oryginalność - coś cudownego. :)
UsuńOtagowałam Cię w nowej wersji tagu "Albo, Albo". :) Będzie mi niezwykle miło, jeśli przyłączysz się do zabawy: http://zaczytana-dolina.blogspot.com/2015/10/albo-albo-20-tag.html
UsuńDziękuję za nominację, bardzo chętnie wezmę udział w tym tagu :)
UsuńNo to teraz spokojnie mogę po nią sięgnąć. Często rozmijam się w opiniach z innymi blogerami, ale Twoja recenzja przekonała mnie do przeczytania tej książki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://magiel-kulturalny.blogspot.com/
A ja nadal pozostaję nieprzekonana. :D
OdpowiedzUsuńTak entuzjastyczna recenzja, no może poza tymi trochę bladymi bohaterami ;), to dla mnie kolejny powód do sięgnięcia po ten tytuł. Mam już go czekającego w formie elektronicznej, ale przyznam, że nieco mnie przeraża wspomniany również przez Ciebie skomplikowany świat w tej powieści. Fakt, że ma ona swój własny słowniczek jeszcze bardziej mnie wzbudza moją obawę, że ciężko będzie się w niego wbić ;)
OdpowiedzUsuńFakt, ciężko mi było się wkręcić, jednak w pewnym momencie po prostu coś "przeskoczyło" i wkręciłem się pożerając kolejne rozdziały :)
UsuńZ jednej strony jestem ciekawa tej powieści i tak niesamowicie stworzonego świata, z drugiej zniechęcają mnie słabo wykreowani bohaterowie. Jeszcze muszę się zastanowić :)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony jestem ciekawa tej powieści i tak niesamowicie stworzonego świata, z drugiej zniechęcają mnie słabo wykreowani bohaterowie. Jeszcze muszę się zastanowić :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie ta książka ciekawi, jednak mam wrażenie, że gdyby znalazła się u mnie na półce - czekałaby przez dłuższy czas na przeczytanie, albowiem w jesienne wieczory chciałabym raczej odpocząć, niż głębiej zastanawiać się nad czytaną lekturą, by ją zrozumieć. Czytam właśnie "Florystkę" K. Bondy, jest cudowna, choć wymaga niemałej koncentracji. W międzyczasie jednak podczytuję inne lektury dla rozluźnienia. Tej jesieni przez "Czas żniw" raczej bym nie przebrnęła, a Twoja recenzja mnie w tym upewniła. Może latem? :)
OdpowiedzUsuńSądzę, że "Czas Żniw" to lektura idealna na każdą porę roku ;)! A po twórczość Bondy i ja sam mam zamiar sięgnąć za jakiś czas :D
UsuńJuż od jakiegoś czasu miałam chęć sięgnąć po tę książkę, a twoja recenzja dodatkowo utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto to zrobić! Sądzę, że książka mogłaby przypaść mi do gustu, a z racji, że jest w bibliotece w mojej gminie to z chęcią ją wypożyczę,m ale gdy tylko skończę już zaczęte przeze mnie 7 dni i Papierowe Miasta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! :)