Tytuł: Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął
Autor: Jonas Jonasson
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 416
Cena: 15zł
O Jonasie Jonassonie dotąd nie wiedziałem zbyt wiele. Na jego książkę natknąłem się poniekąd przypadkiem, za sprawą ekranizacji, która okazała się na tyle dobra, że zachęciła mnie do sięgnięcia po jej literacki pierwowzór, którym była powieść o "Stulatku, który wyskoczył przez okno i zniknął".
W dniu swoich setnych urodzin Allan Karlsson postanawia uciec przez okno z ośrodka dla emerytów. Staruszek sam do końca nie wie, gdzie chce się udać, kupuje więc bilet w przypadkowe i niezbyt mu znane miejsce, gdzie poznaje Juliusa, drobnego złodziejaszka, który chętnie przyjmuje w swoim domu zbłąkanego emeryta. Prawdopodobnie ich losy mogły potoczyć się o wiele spokojniej, gdyby nie fakt, że Allan w drodze na autobus ukradł walizkę w której znajduje się ponad pięćdziesiąt milionów, a osoba, której została ona skradziona, postanawia ją ją odzyskać jak najszybciej i do tego za wszelką cenę. Od tego momentu rozpoczyna się podróż po teraźniejszości i po przeszłości. Liczba osób towarzyszących Allanowi staje się coraz większa, a czytelnik dostaje niezwykłą okazję stać się jedną z nich.
Główny bohater już na samym początku wzbudził we mnie ogromną sympatię, bo przecież jak można nie pokochać stuletniego staruszka, który niczym niczym nastolatek postanawia uciec i wyskakuje przez okno? Z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej poznajemy Allana. Jest to bardzo barwna postać, nieco beztroska, nie stroniąca od alkoholu (jednakowoż po pijaku w przeciwieństwie do innych zachowuje się z klasą), a do tego będąca neutralną na otaczającą go politykę (chociaż poprzez swoją miłość do wybuchów miesza się w nią niejednokrotnie). Poza samym Allanem dostajemy to wiele innych postaci z równie ciekawymi historiami, które w połączeniu z głównym bohaterem tworzą mieszankę wręcz wybuchową. Grupa ta na swojej drodze spotyka wiele problemów, ich rozwiązania jednak przychodzą same przynosząc kolejne kłopoty. Można powiedzieć, że jest to po prostu błędne koło. Jeżeli chodzi o samą książkę, to jest ona niezwykle lekka i przyjemna, jednakowo nie wymaga od czytelnika zbyt dużego skupienia, co pozwala odłożyć ją w każdym dowolnym momencie. Nie brak tu momentów absurdalnych, czy takich, które doprowadziły mnie do niepohamowanego śmiechu. Rozdziały naprzemiennie ukazują wydarzenia obecne i retrospekcje z ostatnich stu lat życia Allana. Autor sprawnie sprawnie przerzuca głównego bohatera z jednego krańca świata na drugi, a sam czytelnik staje się świadkiem wielu zdarzeń historycznych, w które jak się okazuje, Allan miał swój niemały wkład. Taka lekcja historii ukazana w krzywym zwierciadle była dla mnie dużą przyjemnością, a zarazem zabawą. Niestety ostatnie kilkadziesiąt stron stało się nieco męczące, a zakończenie, chociaż zgrabnie pasuje do całości, nie do końca mnie zadowoliło. Fabuła sama w sobie była mocno pokręcona, później jednak okazało się, że wszystkie elementy niczym puzzle, łączą się ze sobą w spójną całość, za co duży plus dla pisarza, który się w tym nie pogubił i nadał treści dobrego smaku dodając do tego kilka zwrotów akcji, które tylko napędziły i tak już szybko gnającą historię.
Może i nie jest to książka najwyższych lotów, nie znaczy to jednak, że nie może zachwycić. Pod wieloma względami "Stulatkowi..." udało się mnie urzec. Muszę przyznać, że choć była to niezbyt wymagająca lektura, pozwoliła mi spędzić kilka naprawdę miłych wieczorów pełnych śmiechu i pozytywnych wrażeń. Jest to książka dobra na jesienną chandrę i gwarantuję, że poprawi humor każdemu, niezależnie od wieku. Jeżeli w takim razie chcecie towarzyszyć Allanowi Karlssonowi w trakcie jego wyprawi i usłyszeć kilka niewiarygodnych historii, koniecznie sięgnijcie po tę książkę.
Ocena książki: 7/10
Plusy:
-odpowiednia dla każdego, niezależnie od wieku
-barwny główny bohater (tytułowy stulatek)
-mnóstwo czarnego humoru
Minusy:
-częste ocieranie się o absurd
Mnie ekranizacja też przypadła do gustu, szczególnie że nie byłam nastawiona na nic bardzo dobrego. Chętnie sięgnę po pierwowzór, jednak poczekam żeby fabuła się trochę zatarła w pamięci.
OdpowiedzUsuńWkradł Ci się błąd - "jednakowoż po pijaku w przeciwieństwie do innych zachowuje z klasą" chodziło chyba o "zachowuje się z klasą"
Pozdrawiam,
http://magiel-kulturalny.blogspot.com/
Błąd poprawiony :D Dzięki za zauważenie tego, sam czytałem na koniec tekst, ale mój mózg jakoś zignorował brak tego słówka.
UsuńEkranizacji nie widziałam, ale o książce czytałam masę pochlebnych opinii i mam na nią ogromną ochotę! :D
OdpowiedzUsuńW takim razie kupuj i czytaj! Szczególnie, że w Świecie Książki dostaniesz są za 15 zł, a czytanie to sama przyjemność :D
UsuńTytuł jest mocny w przykuwaniu uwagi, bez dwóch zdań. Myślę, że przeczytam i poszukam tych fragmentów, które i mnie mogą urzec :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam :) Wszyscy mówią, że książka jest osobliwa i właśnie taką się wydaje. Chociaż mnie bardziej interesuje "Anfabetlka, która potrafiła liczyć" tego autora :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Insane z przy-goracej-herbacie.blogspot.com
Czytałam już recenzje tej książki i wiem, że muszę ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńNo to chyba wiem co następnego przeczytam :D
OdpowiedzUsuńTo niesamowite, jak tak krótki wpis może mi konkretnie podsunąć pozycję do przeczytania. Niejednokrotnie czytałem blogowe epopeje co warto przeczytać, które miały raczej odwrotny skutek...byłem o wiele bardziej niepewny tego, czy chcę cokolwiek z tej listy przeczytać....co nigdy mi się nie zdarzało!
A kto lubi czytać epopeje recenzenckie :D? na pewno nie ja. Ma być krótko i na temat :D
UsuńA ja swoją kupiłam za dyszkę :) Niedawno skończyłam czytać, dawno nie miałam do czynienia z tak dziwną książką. Bawiłam się jednak wyjątkowo dobrze i na długo zachowam ją w pamięci :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Stulatka! Te historie, jakie opowiada :D W ogóle sam pomysł na książkę jest super. Muszę wreszcie obejrzeć film, kompletnie o nim zapomniałam.
OdpowiedzUsuńW planie mam "Analfabetkę" - podobno jeszcze lepsza :)
O Analfabetce niestety nie słyszałem, aczkolwiek muszę poszperać w internecie na ten temat :D
UsuńCo do filmu to gorąco polecam, serwuje zdrową dawkę śmiechu :)
Czytałam! :) Filmu jeszcze nie oglądałam i trochę boję się, czy nie zepsuli tej niebanalnej i pełnej sarkastycznego humoru historii :) Ale i tak ciekawość bierze górę i niedługo na pewno obejrzę. A o ksiażce nie zapomnę nigdy, coś cudownego :)
OdpowiedzUsuńGwarantuję ci, że film jest prawie tak samo dobry jak książka :) do tego wszystkie te przerysowane sceny na ekranie są po prostu obłędnie zabawne :D Koniecznie musisz obejrzeć ;)
UsuńBrzmi naprawdę ciekawie. Muszę kiedyś przeczytać, bo lubię czarny humor :)
OdpowiedzUsuńEkranizacja na tle książki wypada trochę kiepsko - jest śmiesznie, ale zakończenie w książce jest stukroć (w końcu to Stulatek) lepsze ;)
OdpowiedzUsuńMam ochotę sięgnąć po tę książkę! Lubię barwne postacie, może wzbudzi we mnie staruszek sympatię, zwłaszcza że w tego typu lekturach czuję się znakomicie. Nie widziałam niestety ekranizacji, ale może to i dobrze - nie lubię czytać książki po obejrzeniu filmu, zazwyczaj już mi się nie chce, a w wyobraźni widzę podczas czytania ludzi tak, jak byli przedstawieni w ekranizacji. Więc może to i lepiej...
OdpowiedzUsuńUhm, miałam kiedyś obejrzeć film, ale ten tytuł mnie jakoś odstraszył... Nie wiedziałam jednak, że to ekranizacja ^^ A dzięki Twojej recenzji mam ochotę dać książce szansę ^^
OdpowiedzUsuńMoja ukochana książka. Polecam ci "Analfabetka, która umiała liczyć" tego autora.
OdpowiedzUsuńJuż ktoś wcześniej polecał mi tę książkę. Jeżeli jest w niej tyle czarnego humoru co w Stulatku to na pewno za jakiś czas po nią sięgnę :)
UsuńJa przez książkę nie mogłam się przedrzeć, a bardzo chciałam! Ale tak samo "Analfabetka.." zdenerwowała mnie jedną rzeczą tak bardzo, że nie mogłam czytać dalej :)
OdpowiedzUsuń